Zacząłem jej szukać, lecz nigdzie nie mogłem jej znaleść. Przeszedłem już dobre pół godziny, ale nigdzie jej nie ma. Kiedy już miałem iść dalej zobaczyłem małą posturę, podobną do Cindy. Podbiegłem szybko do tej osoby i zbladłem, to była ona. Na jej brzuchu widniała ogromna plama szkarłatnej cieczy, a ona sama ledwo co miała otwarte.
- Cindy? - Mój głos się łamał
- Steve?...- Szepnęła cicho
- To ja, Steve. - Położyłem rękę na jej dłoni - Nie odpływaj mi tu, Hej! - Poklepałem ją lekko po policzku.
- Steve, idź po dzieciaki. I uciekajcie stąd, błagam - Jej oczy się zaszkliły a ona sama odwróciła delikatnie głowę by móc na mnie spojrzeć.
- Cindy nie możesz, masz Willa, Joyce, Jonathana i Carla - Mój głos wydawał się zduszony przez pojawiające się łzy w moich oczach.
- Jest okej - Wyszeptała cicho, zanim odpłynęła na dobre.
Delikatnie zdjąłem ręce z jej dłoni i zacząłem cicho szlochać, nie interesowało mnie już nic oprócz tego że jedna z najwspanialszych dziewczyn właśnie odeszła. Wstałem powoli czując jakby grunt miał się zaraz zapaść, ostatni raz spojrzałem na Cindy i pobiegłem przed siebie. Po kolejnych minutach w końcu znalazłem gówniarzy.
-Cindy ona...-mówiłem zdyszany
-Co z Cindy?!-Zdenerwował się Will
- Tak mi przykro - Spojrzałem na niego, w jego oczach powstały szklane krople które po chwili już wylewały się niczym strumienie.
- Jak się to stało? - Spytał łamiącym głosem Dustin
-Zgubiłem ją na chwile a potem...zobaczyłem ją... - nie dokończyłem bo moją wypowiedz przerwał chłopak
-Jak mogłeś ją zgubić?!-Krzyknął Will, pierwszy raz widziałem go tak wściekłego.
-Wynośmy się stąd!-Powiedziała max, rozglądając się na boki widząc ogromnego stwora.--------- po powrocie do domu byersów
Opowiedzieliśmy wszystko joyce, rozpłakała się... usiadła na krzesło, gdy tylko jonathan wrócił... miał taką reakcje jak joyce ale obwiniał mnie o to.
-Dzieci jak mogliście się tak narażać!-krzykneła joyce, chociaż to bardziej brzmiało jakby chciała przepraszać.
-Przepraszam mamo...-powiedział cicho Will po czym joyce go przytuliła
-Nie róbcie mi tak nigdy więcej-powiedziała----------- pogrzeb Cindy
Staliśmy właśnie nad jej grobem, obwiniam się o jej smierć, bardzo ją lubiłem była moja przyjaciółka. Miała racje zawsze była na 2 miejscu, a tylko ona była ze mną na dobre i złe. Najgorsze jest to ze Doceniamy coś dopiero jak to stracimy....
-Mam nadzieje ze tam ci lepiej-Powiedział Carl
Gdy wróciłem do domu z Nancy siedzieliśmy w ciszy, każdy z nas przeżywał Cindy...
Mimo ze jej nie kochałem to była najlepsza przyjaciółka jaką mogłem sobie wymarzyć...
CZYTASZ
Don't cry- Cindy byers
Fiksi PenggemarCindy Byers-siedemnastolatka z rudymi włosami i niebieskimi oczami. Najlepszy przyjaciel to Steve Harrington, ta ten Harrington... Resztę dowiecie się w książce