VI

333 17 10
                                    

◇po mistrzostwach świata ◇

 Ada / Rose

Stałam jak ta ostatnia idiotka pod kawiarnią. Miałam się z nim spotkać równo o 16.00.

Była już 16.07.

W dawnej pracy punktualność była ważna. Aż przechodzą po mnie ciarki na wspomnienia moich pierwszych spóźnień i kar jakie za nie dostawałam.

◇ wspomnienie ◇

-Ale szefie to tylko dwie minuty spóźnienia - spojrzałam na niego z przerażeniem. To był mój pierwszy błąd. 

-A w te dwie minuty jesteś w stanie zabić człowieka. Tu nie masz kurwa prawa się spóźnić! Rozumiesz! - chwycił mnie na kaptur bluzy i przyszpilił do ściany - Spóźniając się jesteś bez użyteczna. Antoni przejmij ją 

Wręcz rzucił mną w stronę faceta, który stał w drzwiach. On mnie podniósł i wyprowadził z gabinetu. W pokoju, gdzie miała odbyć się kara poza naszą dwójką był jeszcze jeden ukarany za błędy oraz jego oprawca. Każdy z nas dostał inną karę. 

Mój przysłowiowy kat kazał mi wystawić ręce. Że naiwna to zrobiłam od razu. W sekundzie poczułam jak z moich rąk spływa krew a skóra jest coraz bardziej nacinana. Nie mogłam uronić ani jednej łzy, bo byłaby oznaką słabości. Natomiast mój krzyk mieszał się z wrzaskiem chłopaka, który dostawał paralizatorem wiele razy. 

-Antoni wystarczy jej już - spojrzałam na swoje ręce - To dziewczyna więc miej wyrozumiałość 

Były całe we krwi i obolałe. Nie słyszałam też już krzyków chłopaka. Natomiast czułam jak ktoś robi mi opaskę uciskową. 

-Japierdole, twoje ręce wyglądają okropnie - odezwał się ten chłopak.

-No co ty nie powiesz. Nie wiedziałam - odparłam dość ironicznie.

-Filip jestem. A ty?

-Ja? No nie wiem pomyślmy Julia? - obwiązywał mi jedno przedramię - Dzięki poradzę sobie sama

◇ koniec wspomnienia◇

Spojrzałam na swoje lewe jak i prawe przedramię. Pod bluzą i kurtką kryła się masa blizn. Wszystkie spowodowane spóźnieniami. 

-Cześć, sory za spóźnienie, duży korek był - wytrącił mnie z myśli. 

-Nic się nie stało, gdzie idziemy?

-Właściwie jedziemy. Pewnie przez ten czas od kiedy tu mieszkasz jeździsz między domem, jakimś sklepem a pracą więc pokaże Ci trochę Birmingham - znam jeszcze starą halę i obrzeża miasta.

-No racja. To jedziemy - zaśmiałam się. 

Otworzył mi drzwi a po chwili i on sam siedział w samochodzie. Ruszył a ja obserwowałam za oknem ludzi, którzy byli szczęśliwi. Nie mogę powiedzieć tego o sobie. W końcu oni mają miłość, wsparcie, spokój, czyste sumienie.

Ja niekoniecznie. 

-Czemu tutaj jest tyle zniczy? - zdziwiło mnie to. Pod cmentarzem tyle odpalonych zniczy. W końcu za bramą jest masa grobów.

-Podobno było tutaj masowe samobójstwo. To jest ich upamiętnienie

-Akurat mieli blisko ich pochować - zaśmiałam się.

Ostatni raz ◇ Matty Cash [zawieszone]Where stories live. Discover now