Uważaj czego sobie życzysz! MCU

264 10 0
                                    


To taka trochę łatka po pierwszym filmie Avengers.

Pisane głownie dlatego, że lubię Lokiego, a mam gówniany humor i próbowałam go ratować dobrym jedzonkiem i wymyślaniem głupich scenariuszy, w których Loki mógłby ewentualnie polubić śmiertelników, a konkretnie tego jednego XD

Nie spodziewajcie się kontynuacji raczej.

***

Tony był mocno wstawiony. Okay, tak naprawdę to urżnął się jak za starych, kiepskich czasów. Początkowo wypił tylko kilka kolejek z Clitnem, ale kiedy poczuł nieodpartą chęć podzielenia się z kimś niekończącą się listą problemów, zdecydował, że najwyższy czas ewakuować się do bezpiecznego miejsca. Niestety Jarvis z niezrozumiałych dla niego powodów odciął mu dostęp do warsztatu, więc z braku innego wyboru pozostał mu penthouse.
Pojęcia nie miał, jak to się stało, że zamiast pod kołderką, po prysznicu wylądował na kanapie z butelką szkockiej w dłoni. Kto przejmowałby się szklankami, skoro i tak w efekcie końcowym zawartość trafi do jego żołądka?Od rozstania z Pepper ponad pół roku temu, powoli, acz systematycznie wracał do dawnych nawyków, takich jak maratony warsztatowe. Może nie spędzał tam tygodni, ale trzy, cztery dni bez kąpieli i porządnego posiłku, bo takim nie można nazwać paczki krakersów ani zupek błyskawicznych, przytrafiały mu się zdecydowanie zbyt często. Ponadto sięgał po butelkę po kłótniach i kiedy czuł, że ma dosyć wszystkiego i wszystkich, czyli średnio dwa razy w tygodniu.
A z ostatnich trzech imprez dla snobów nie wrócił sam.
To było jak powrót do punktu wyjścia, albo cofnięcie się w rozwoju. Nie podobało mu się to, ale nie umiał tego zatrzymać. Potrzebował czegoś, co zainteresuje go tak bardzo, że nie będzie potrzebował dodatkowych atrakcji. Skomplikowanego wyzwania, które pokonałoby przeciętnego człowieka.
*Obudził się zdezorientowany, nieco skostniały i z okropnym bólem głowy. Jednak to nie było aż tak istotne, w porównaniu do huku i odgłosu tłuczonego szkła, który postawił go na nogi. Półświadomie przywołał rękawice i ignorując Jarvisa, pieprzącego coś o wezwaniu wsparcia, ruszył w stronę tarasu.Wśród odłamków tego co kiedyś było szklanym stolikiem, leżała istota humanoidalna. Niebieska skóra, jakieś dziwaczne tatuaże i kły nieco większe niż ludzkie. Zawahał się, ale ostatecznie zrobił jeszcze kilka ostrożnych kroków w przód. Jego gość był ranny, jeśli za wskazówkę wziąć, kałuże posoki, zebraną wokół jego tułowia. Krew mutanta(?!) wydawała się nieco odmiana od tej zwykłego człowieka. Barwą przypominała ciemnoczerwone wytrawne wino z połyskującymi na niebiesko drobinami. Wciąż mierząc rękawicą do półprzytomnego, jęczącego gościa, przykląkł i podwiną jego koszulę. Rana na szczęście nie była głęboka, ale dosyć rozległa, bo biegła wzdłuż ostatniego żebra i kończyła się nieco powyżej biodra. Nie pomagał też to, że gość próbował się podnieść.— Hej, hej! — Tony przytrzymał go za ramię — Leż, póki nie sprawdzę, czy na pewno nie zgubisz flaków na moim tarasie!— Stark — wykrztusił facet, bo to definitywnie był męski głos i na nieszczęście Tony'ego dosyć znajomo brzmiący.— Loki...
Tony zamarł, całkowicie niezdolny do odsunięcia się, ani do dalszego szacowania obrażeń Lokiego. Czy jeszcze kilka godzin temu chciał wyzwania, z którym nie każdy człowiek zdołałby sobie poradzić? Powinien uważać, czego sobie życzy, bo ten konkretny prztyczek w nos od Wszechświata, mógł doprowadzić do katastrofy, całkowitego zniszczenia Nowego Jorku, a samego Starka na skraj obłędu.
— Czy są jakiekolwiek szanse, że i tym razem mogę liczyć na drinka, zanim przejdziemy do tej części z walką?
— Co ty tu robisz? — wykrztusił, chwilowo ignorując pytanie boga. Loki usiadł, wbrew jego wcześniejszym zaleceniom, co sprawiło, że kałuża krwi znacznie się powiększyła — I co ja do cholery mówiłem o wstawaniu?
— Może nie jestem w swojej najlepszej formie, ale nadal jestem nieśmiertelny. Zagoję się, zanim słońce wzejdzie — zapewnił— Hmmm — mruknął jedynie, bo nie widział specjalnego powodu do radości. Najprawdopodobniej szybkie zagojenie się ran Lokiego oznacza kolejny pojedynek między nimi, a Tony nie miał najmniejszej ochoty testować swojego słynnego szczęścia. Drugi raz mógł nie zdążyć, wezwać zbroi. — Czy mógłbyś ładować swoje magiczne akumulatorki gdzie indziej?
— To byłoby wskazane, ta podłoga nie jest najwygodniejsza...Tony czekał dokładnie dziesięć sekund, na to aż Loki podniesie swoje cztery litery i wyniesie się z jego wieży. Ten jednak uparcie wciąż tkwił w miejscu.— Na co czekasz? Na Hulka?— Nie wymawiaj przy mnie imienia tej zielonej bestii. — wysyczał bóg, stając w końcu na nieco chwiejnych nogach — Czekam, aż wskażesz mi... jak wy to nazywacie na Midgardzie... pokój gościnny?
— Nie ma mowy — odparł Stark, wpatrując się w Lokiego z niedowierzaniem. — Nie zostaniesz w wieży! Barton zacząłby ciosać kołki z moich mebli! Natasza, by go w tym wspierała, podczaspodczas gdy Rogers próbowałby powstrzymać Bruce od wyprowadzki do Tybetu. Co swoją drogą miało już miejsce w tym tygodniu i skończyło się naprawdę widowiskową kłótnią... więc absolutnie nie zgadzam się na wpuszczenie cię go swojego domu! Po dwudziestu czterech godzinach z wieży zostałby tylko zgliszcza!
— A co się stanie jeśli Thor dowie się, że nie udzieliłeś mi schronienia? — zapytał Loki cichym i spokojnym głosem — W dodatku jestem teraz poważnie ranny, osłabiony i niezbyt dobrze znam tę planetę, więc ktoś mógłby chcieć to wykorzystać...
Tony oczami wyobraźni widział Thora wymachującego Mjolnirem w poczuciu słusznego gniewu, który podsycała gorąca obawa o życie i zdrowie młodszego brata. Stark od dawna był zdania, że rodzina oznaczała głównie kłopoty...— Widzę, że zaczynamy się zgadzać, w kwestii nieinformowania Thora o mojej przypadkowej wizycie na Midgardzie...— Nie schodzisz na piętro Avengers — zaznaczył Stark — Reszta mojej drużyny ma być nieświadoma twojej wizyty. Rozumiemy się?— Psujesz całą zabawę — westchnął Loki — Chciałem odwiedzić pewnego, starego znajomego...— Loki — wycedził przez zaciśnięte zęby
— Nie będę ich drażnił — powiedział w końcu — Przynajmniej nie dzisiaj
— To już coś — mruknął Tony — Chodź, znajdziemy coś, czym można zakleić tę ranę. Możesz być sobie nieśmiertelny, ale jak wiele krwi musi z ciebie wylecieć, zanim zemdlejesz? — zapytał, kiedy bóg zachwiał się na nogach. — Powiesz mi co albo kto cię tak urządził? Szczerze wątpię, że całą winę ponosi mój stolik do kawy...— Dlaczego pytasz?— Z ciekawości — odparł, wręczając Lokiemu szklankę z Whisky.— Nikt cię nie powiedział, że bywa niebezpieczna?
— Pewnie ktoś coś wspominał, ale mam brzydki zwyczaj robienia ludziom na przekór, więc... — urwał, większość uwagi poświęcając poharatanej skórze na klatce piersiowej i żebrach. Wyglądało, jakby coś naprawdę wielkiego zatopiło pazury w ciele Lokiego.
— To jesteśmy podobni również w tej kwestii — zauważył Loki — Bo to — wskazał na swoje obrażenia — wszystko przez ciekawość tego jak wygląda Muspellheim... a okazało się, że tamtejszy klimat jak i jego mieszkańcy nie są przyjaźni Jotunom...


***

;)


One Shot Teen WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz