Pełnia Niespodzianek cz.1

2.1K 81 16
                                    

Isaac/Stiles

To mój bardzo, bardzo stary One Shot. Kiedyś już go wstawiłam, ale potem wycofałam publikację, bo chciałam go nieco poprawić. Ostatecznie przez dwa lata nawet go nie ruszyłam.

Dzięki kwarantannie mam przymusowe wolne, więc odkurzam stare prace. Problem w tym, że nie miałam za bardzo pomysłu, jak poprawić ten tekst, żeby był nieco mniej... przewidywalny i nudny? W końcu się poddałam, poprawiłam tylko te najbardziej rzucające się w oczy błędy.

Wrzucam tą miniaturkę dla tych wszystkich, którzy tak jak ja są uwięzieni w swoich czterech ścianach... i powoli zaczynają świrować :)

Jeszcze trochę, a zacznę wydrapywać na ścianach słowa więziennych piosenek...


***

Isaac od jakiegoś czasu nie może znaleźć sobie miejsca w stadzie. Reszta watahy zachowuje się coraz dziwniej wobec niego, a on nie zna przyczyny. Wydaje mu się, że oni sami też jej nie znają, ba albo nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że robią coś inaczej. Scott i Erica są chyba najbardziej upierdliwi i najmniej dyskretni z tą swoją manią troski i opiekuńczości skierowanej na jego coraz bardziej zirytowaną osobę. Nie ma, kogo o to zapytać, bo zarówno Derek jak i Peter ulotnili się z miasta. Pozostaje mu jeszcze co prawda Deaton, mógłby też poprosić Stilesa o pomoc w znalezieniu informacji na temat wzmożonej ochrony jednego osobnika ze stada, ale akurat tego chciałby uniknąć, bo każde ich spotkanie tylko we dwóch kończy się od jakiegoś czasu w łóżku. Podczas przedostatniej pełni, jak na autopilocie bez udziału własnej woli pognał za zapachem Stilesa. Tak cholernie się bał, że coś mu zrobi, bo kły i pazury nie znikały nawet na chwilę. Na szczęście Stilinski sam umiał o siebie zadbać, potrafił spacyfikować jego wilka i nawet zmusić do uległości za pomocą własnego ciała. Wtedy właśnie Lahey po raz pierwszy był na dole i stwierdził, że to nie takie złe. Od tamtego czasu zamieniają miejscami, a Stiles dostał obsesji na punkcie jego nóg.

Coś jednak musi zrobić, bo zachowanie watahy staje się nie do zniesienia. Oni nie pozwalają mu nawet na chwilę samotności. Cały czas ktoś jest w jego pobliżu, upewniając się, że na pewno niczego mu nie brakuje, mają też jakąś dziwną potrzebę dotykania go, cały czas czuje na karku, albo we włosach czyjąś dłoń. Wystarczy też, że powie cokolwiek o jakimś jedzeniu czy innej zachciance, a zawsze to dostaje. Na początku może było to i fajne, ale z czasem zrobiło się męczące. Nie mówiąc już o tym, że od miesiąca nie wziął udziału w żadnej akcji i ciśnienie po prostu go roznosi. Próbował namówić jakoś Scotta, żeby zabrał go dzisiaj na sprawdzanie terytorium, ale skończyło się jak zwykle. Poradzimy sobie we czwórkę, Isaac... Dlatego stwierdza, że jak tak dalej pójdzie to udusi kogoś w napadzie złości, lub zwyczajnie oszaleje z nudów.

Zakłada kurtkę, zamyka dom McCall'ów i spacerkiem idzie do kliniki weterynaryjnej. Jeżeli Deaton mu nie pomoże to chyba faktycznie do końca życia będzie siedział na kanapie i nic nie robił. Będzie pierwszym wilkołakiem w historii, który umarł z przejedzenia i zagłaskania przez resztę stada.


 ***

Wchodzi do kliniki i czeka aż ktoś do niego wyjdzie. Ma nadzieję, że tego dnia weterynarz jest sam. Nie ma ochoty na interakcje z innymi ludźmi, jest tak wściekły i zirytowany, że mógłby kogoś pogryźć, a przynajmniej nieźle nastraszyć.

— Dzień dobry, co cię do mnie sprowadza? — Pyta uprzejmie Deaton, wychylając się z gabinetu. Nigdzie nie widać żadnego kulącego się pod ścianą stażysty. Co za ulga.

— Mam problem ze stadem, a w tej chwili jest pan jedynym pewnym źródłem informacji.

— Tak? — weterynarz, gestem zaprasza go do zajęcia miejsca na przeciwko biurka.

— Zastanawiam się od czego zacząć żeby to brzmiało w miarę sensownie...  Nie wiem dlaczego, ale reszta watahy dziwnie się ostatnio zachowuje. Głównie wobec mnie. Nie mam, kogo zapytać, co jest grane odkąd jedyny urodzony wilkołak, jakiego znałem wyniósł się na drugi koniec świata.

— Atakują cię? — pyta Alan wyraźnie zaniepokojony  — Zrobiłeś ostatnio coś niezwykłego... lub twoja siła znacznie wzrosła? Jak przebiega przemiana? Jeśli odczuwasz silniejszy wpływ księżyca może oznaczać, że będziesz jednym z nielicznych przemienionych wilkołaków, które mogą całkowicie zmienić swoją formę... Istnieje też opcja, że  wyczuwają w tobie zagrożenie, może nie podoba im się, że jesteś zastępcą Scotta?

— Nie, to nie to. Zastępcą?

— Tak, jesteś drugi po Alfie w hierarchii. Nie mów, że nie zauważyłeś? Scott od samego początku zrzuca część obowiązków i decyzji na ciebie. Każda alfa ma jedną betę, która zastępuje ją w razie potrzeby. Myślałem, że to ustaliliście, ale najwidoczniej to przyszło naturalnie... Skoro nie dotyczy to układów w stadzie to, co się dzieję?

— Właśnie nie mam pojęcia! — prycha, nerwowo pociągając za końcówki włosów. — Wcześniej wszystko było jak pan mówi: Scott zostawiał mi trochę roboty i miałem mnóstwo innych zajęć: treningi, szkoła, pomagałem pani McCall z drobnymi naprawami czy zawoziłem jej obiad do szpitala. I co najważniejsze: mogłem też czasami być sam.

— A teraz?

— Od jakiegoś miesiąca kompletnie im odwaliło. — przyznaje, bez cienia skruchy — Nigdzie nie puszczają mnie samego, nie pomagam im w niczym, a nawet nie pozwalają mi uczestniczyć w ćwiczeniach. — wymienia jednym tchem — Mają też coś z dotykaniem mnie, tak jakby cały czas któreś znajduje się w mojej przestrzeni osobistej. Dodatkowo wystarczy, że na przykład powiem,  "zjadłbym chińszczyznę" i chociaż reszta jej nie lubi na kolację zamawiamy właśnie to — Lahey bierze głęboki wdech i chce kontynuować, ale Deaton go powstrzymuje. Weterynarz przygląda mu się z zainteresowaniem i jakąś dziwną wręcz chorą fascynacją. Okay to jest straszne. — Co takiego powiedziałem?

— Wydaję mi się, że wiem, co się dzieje. — mówi Deaton z nieobecnym wyrazem twarzy. Znika na chwile w kantorku i wraca z całym naręczem staro wyglądających ksiąg. — Żeby mieć pewność zadam ci kilka pytań. Tylko, Isaac?

— Taaak?

— Musisz być ze mną szczery. Pamiętnej, że jestem czymś w rodzaju wilkołaczego lekarza. Ze swojej strony mogę obiecać ci, że cokolwiek powiesz zostanie między nami.

— Umm, no dobrze... — przytakuje z lekkim wahaniem.

— Podczas którejś z ostatnich trzech pełni uprawiałeś seks z innym wilkołakiem? — I okay, akurat tak bezpośredniego pytania to Lahey się nie spodziewał.

— Nie. — odpowiada, a weterynarz unosi brew, patrząc na niego z powątpiewaniem.

— Isaac, co ja mówiłem o szczerości... — wzdycha tak jakby modlił się o cierpliwość.

— Nie spałem z wilkołakiem — mówi Lahey, chociaż wciąż dziwnie czuje się rozmawiając na temat swojego życia erotycznego — On jest człowiekiem.

—  Och, przepraszam. — jedynym pocieszeniem jest fakt, że Deaton wygląda na równie skrępowanego tą rozmową co sam Isaac. —  Zapewniam cię, że nie do końca jest człowiekiem, musi posiadać w sobie pewien pierwiastek magii. Znam go?

— Muszę odpowiadać? — Alan kiwa głową — Stiles.

— No tak, mogłem się domyślić, że nasz domorosły mag był w to zamieszany. Kłopoty i Stiles to praktycznie nieodłączny duet...


One Shot Teen WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz