Rozdział 37

2.8K 189 96
                                    

*Oczami Jen*
Gdy zniknęłam z zasięgu wzroku Justina zaczęłam biec. Po moich policzkach płynęły łzy a podmuch wiatru sprawiał że było mi chłodno.  Mimo to chciałam uciec jak najdalej od Justina. Chociaż raz chciałam zrobić to czego ode mnie oczekiwał. Mimo iż było to najgorsze czego mógł ode mnie oczekiwać. W przekonaniu że mnie nie chce utwierdził mnie fakt, że mnie nie zatrzymał ani za mną nie pobiegł. Szybko skręciłam w znaną mi ulicę i pewnie znaną też Justinowi, wiedziałam że nie wykonam prośby Justina będąc w mieście. Ale nie było innej możliwości. Nie miałam nikogo poza ciocią z którą i tak od wielu lat nie utrzymywałam  kontaktu. Nie wiedziałam jak mogłam dopuścić do tego,  że nie miałam osoby na której mogłam polegać. Jedyną osobą na której polegałam był Justin, ale przecież nie mogę się mu narzucać. Ta cała sytuacja wydaje się beznadziejna. Wszystko było idealne.. Tylko szkoda że ulotne... Eh.  Głośno westchnęłam po czym przetarłam policzki i otworzyłam drzwi do ulubionej kawiarni. Dziwne było to, że mimo godziny szczytu było tu mało osób. Zajęłam stolik w rogu kawiarni uprzednio zamawiając latte. Siedziałam bez ruchu wpatrując się w puste krzesło na przeciw mnie. Po moich policzkach znów zaczęły spływać łzy. Parę dni temu siedziała bym tu z Justinem i z szerokim uśmiechem na twarzy.  Jak widać wszystko może się zmienić i to bardzo szybko.
- Proszę. -  Usłyszałam cichy subtelny ale jakże bardzo męski głos. Szybko ponownie przetarłam policzki i podniosłam wzrok.  Nade mną stał kelner z lekkim ale zaraz uroczym uśmiechem, gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały szybko jego uśmiech się poszerzył. I wiedziałam że było to po to aby dodać mi otuchy. Szybko położył kawę przede mną. - podać coś jeszcze?
- Nie dziękuję. -  Obdarzył mnie ponownie uśmiechem po czym zniknął za ladą. Pozwoliłam sobie delektować się napojem i biorąc kolejny łyk smakowałam go tak jakby był on pierwszym. W pewnym momencie poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Momentalnie odwróciłam wzrok i to co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania. Nade mną stał Justin w poszarpanych ubraniach i z rozciętą warga z której sączyła się krew.
-Szukałem cie. -  Powiedział po czym usiadł na krześle w które tak uparcie przez cały czas się wpatrywałam.
-Mhm... - Szepnęłam po czym zaczęłam przygryzać dolną warge, bo po przez zapach krwi momentalnie zrobiło mi się nie dobrze.
-Chodź ze mną.
-Nie Justin.
-Dlaczego Jen? - Powiedział po czym chciał złapać mnie za dłoń którą szybko zabrałam.
-Kazałeś mi odejść. Jak widzisz staram się ale ty mi na to nie pozwalasz.
-Sądziłem..
-Sądziłeś, że będzie tak jak zawsze? Że coś mi powiesz a ja ze łzami w oczach i z walką w głowie i tak będę robić wszystko aby pozostać z tobą? Jak widzisz czasem wszystko się kończy i zmienia. Mówiłam że moje kolce wróciły i nie chce ich znowu stracić. A ty weź się w garść bo stracisz mnie na zawsze.
-A nie straciłem?
-Zastanów się nad tym co powiedziałam i nie bądź dzieckiem. - Delikatnie palcami otarł krew ze swoich ust po czym rzucił mi spojrzenie pełne bólu ale i nadziei.
-Jeżeli chcesz wrócić do domu i nie chcesz mnie widzieć to nie martw się o to nie będzie mnie tam przez najbliższy czas. - Powiedział po czym wyszedł z kawiarni.
*-*
Hej..  To jest ten moment na wyjaśnienia i wg.
Krótki. Wiem przepraszam.
Bardzo uraził mnie komentarz 'typowe zostawione ff'
Chciałam powiedzieć ze nie pamiętałam hasła to po pierwsze a po drugie mam też swoje życie..
Dziękuję za tyle gwiazdek i komentarzy.
Postaram się o to aby rozdziały były chociaż raz w miesiącu. Mam nadzieje że wybaczycie mi to,  że tak długo nie było rozdziału i w dodatku taki krótki. I że pojawia się miłe komentarze a nie tylko 'czekam na next' 'czemu taki krótki'..  Wszystkiego się odechciewa.
Chciałam jeszcze powiedzieć że nie wiem co się stało ale rozdział 27 jest po 36 :( Zmieniałam kolejność i nic dalej tak jest..

CZYTASZ =KOMENTUJESZ
CZYTASZ = GWIAZDKUJESZ

Zmienność / Fan fiction Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz