~*~
*Oczami Jen*
Kiedy się obudziłam Justina już nie było, jedyne co po sobie pozostawił to biała karteczka, której treść głosiła Nie zapomnij zmienić opatrunku. -J. Troskliwy człowiek się znalazł.
Moje lekcje jakoś nie ubłagalnie się wlekły. A fakt że Justina nie było w szkole bardzo mnie za smucił bo było to równoważne z odwołaniem naszego spotkania. Pięknie. Wychodząc za granicę przerażającego budynku rzucił mi się w oczy parkujący nie opodal biały samochód. Nie wzruszona ruszyłam szybkim krokiem w stronę przystanku autobusowego aby po raz kolejny nie zaliczyć pieszej wędrówki.
- Nie zapomniałaś przypadkiem o czymś ? - Z zamyśleń wyrwał mnie znajomy głos gdy znalazłam się po za samochodem.
-Ehm. Część Justin. Myślałam że nasze spotkanie jest nie aktualne. -Powiedziałam po czym skierowałam się w stronę samochodu.
- To że ta szkoła nie doświadcza mojej codziennej zajebistości w swych bramach nie znaczy że Cię olałem mała. - Powiedział przez co na moj twarzy zagościł bardzo rzadko spotykany szczery uśmiech.
- Ej. To że masz te swoje jakieś 20 centymetrów więcej to nie oznacza że jestem mała. - Powiedziałam po czym usadowiłam się na miejscu pasażera. Do moich uszu do leciał jeszcze chichot Justina po czym zamknęłam drzwi. Chłopak po chwili znalazł się obok mnie i od palił samochód.
-Gdzie jedziemy ? -Zapytałam po chwili gdy okolica stała mi się obca.
-Chciałbym Cię zabrać do miejsca które jest dla mnie jak i dla ciebie obce, przerażające a za razem ważne. - Powiedział po czym ze zdenerwowaniem przygryzł wargę. Nie wiedziałam o co mu chodzi więc w ciszy oczekiwałam końca naszej podróży. Justin po chwili zatrzymał się obok kwiaciarni rzucając za raz wracam zniknął za drzwiami budynku. Ciągle patrzyłam w drzwi w których zniknął chłopak. Po chwili wyszedł z 2 różami jedną białą drugą krwisto-czerwoną oraz białą reklamowką.
- To dla ciebie. -Powiedział podając mi czerwoną różę a białą w raz z reklamowką położył na tylnym siedzeniu.
-Ehm. Dziękuje.
-Nie ma za co. -Powiedział po czym ukazał rząd białych zębów. - Przyjrzyjmy się tej róży. -Powiedział po chwili gdy zauważył że ciągle się w nią wpatruję.
*Oczami Justina*
-Przyjrzyjmy się tej róży. - Powiedziałem gdy dziewczyna ciągle się w nią wpatrywała .
- Co masz na myśli?
- Jest taka sama jak Ty. - Powiedziałem a dziewczyna obdarzyła mnie zdezorientowanym spojrzeniem. - Jesteś jak ta róża pozbawiona kolców. Ktoś pozbawił Cię tego twojego temperamentu, twojej tarczy i stałaś się bezbronna. Tą różę trudno byłoby po łamać gdyby miała kolce, a teraz można zrobić to z łatwością. - Mówiłem jak w transie. Za trzymałem się na poboczu i w lepiłem swoje oczy w zakłopotanie oczy Jen. - Z tobą jest tak samo. Kiedyś miałaś swoje kolce i były nimi wszystkie cechy twojego charakteru. Jak sama mówiłaś kiedyś byłaś inna. Ktoś cię ich pozbawił a raczej coś. Ten wypadek sprawił ze straciłaś swoje kolce nie odwracalnie. Jesteś taka bezbronna wszystko trafia do ciebie ze zdwojoną siłom a dowodem tego jest to. -Powiedziałem po czym pociągnęłem rękawy dziewczyny ukazując bandaż. Dziewczyna siedziała i słuchała mnie jakbym był jej mentorem. - Tych kolcy nie da się przywrócić ale jest coś. Róże nie rosną same lecz w grupie. I choć każda różni się od siebie są razem. Obronią ją przed wszystkimi złymi rzeczami i przed ludźmi. Bo ludzie to najgorsi mordercy na świecie. Choć ja sam straciłem trochę swoich kolców obiecuję Ci że Cię obronie przed każdym kto będzie chciał Cię dotknąć bądź zerwać twe płatki. -Z oczu dziewczyny poleciała zabłąkana łza lecz nie uważała tego za ukazanie że jest słaba.
CZYTASZ
Zmienność / Fan fiction Justin Bieber
FanfictionOna skromna dziewczyna. On jej przeciwieństwo. Co jeśli ukrywa coś przed całym światem ? Coś co może go zniszczyć ? Czy spotkanie się tej dwójki wniesie coś do ich życia ? Coś dobrego ? A może przeciwnie wywróci je do góry nogami ? Czy oni wiedzą co...