Rozdział 3

843 104 6
                                    

Za nami pierwsze trzy rozdziały! Jak wrażenia do tej pory? Podoba wam się mniej/bardziej od poprzednich dwóch tomów? ;)

Od siebie dodam tyle, że ta historia będzie zdecydowanie inna - bardziej emocjonalna, a mniej krwawa i brutalna. Poza tym mam niespodziankę, której chyba jeszcze nigdzie nie ogłosiłam. Po skończeniu wszystkich czterech części LA Tales pojawi się nowa seria, tym razem o dzieciach naszych bohaterów :D Tam to dopiero będzie się działo!!!

Knox 🏔

Byłem naiwny w myśleniu, że to wyjazd do rodziców Tate'a będzie najtrudniejszy.

Dziesięć razy gorszy był powrót do pracy jako szef ochrony, bo nagle poczułem się tam nie na miejscu. Wszystko mnie irytowało, każdy najmniejszy drobiazg był niczym drzazga pod paznokciem, a na dodatek bez przerwy odpływałem myślami. Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak bezużyteczny, jak wtedy.

— Knox, słyszałeś, co mówiłem?

Oczywiście.

Znów to zrobiłem.

— Przepraszam, czy mógłbyś powtórzyć? — odparłem przepraszająco.

Na szczęście Oliver nie był nerwowym typem. Po prostu skinął głową i lekko się uśmiechnął, a przy tym nie spuszczał ze mnie spojrzenia swoich ciemnobrązowych oczu. Nadal nie mogłem się nadziwić, jak wielka zmiana zaszła w nim od dnia, gdy spotkał Elise. Chyba każdy zakładał, że ta dziewczyna będzie kolejną obsesją, która przyjdzie i odejdzie. Wszystkie w końcu znikały.

Ale nie ona.

Namacalnym dowodem był elegancki sygnet z czerwonym kamieniem, który lśnił na palcu mojego pracodawcy. Ten facet nie wyglądał na sentymentalnego... a jednak. Życie czasem bywało zaskakujące.

— Pytałem, czy przyjdziesz na moje przyjęcie zaręczynowe za cztery tygodnie — powiedział spokojnie. — Sytuacja się już uspokoiła i doszliśmy do wniosku, że możemy pochwalić się światu. Zanim coś sobie dopowiesz, zapraszam cię tam jako przyjaciela, a nie jako moją prawą rękę.

— Och, dziękuję. Przyjdę.

Zmarszczył brwi.

Patrzył i patrzył, jakby chciał dodać coś jeszcze.

— Wiesz, to zaproszenie obejmuje też Sierrę i twoją córkę — dodał po chwili. — Kiedy ostatnio je widziałeś?

Przełknąłem ślinę.

— Jakiś czas temu.

Ponad pół roku, jeśli dobrze liczyłem.

Moje wizyty tam zwykle były krótkie i intensywne, bo paranoja nie pozwalała mi na nic innego. Bez przerwy oglądałem się przez ramię, wypatrywałem niebezpieczeństwa. Spędzałem czas z małą, w nocy nie mogłem oderwać rąk od własnej żony, a potem pozwalałem sobie na kilka dni zapomnienia.

Za każdym razem musiałem uważać, żeby za mocno się do tego nie przyzwyczaić. Nie mogłem. Nie, kiedy niebezpieczeństwo wciąż wisiało nam nad głowami i było tak samo realne, jak słońce na niebie. Niestety ludzka psychika była skomplikowanym mechanizmem, bo chociaż zagrożenie odeszło, paranoje zostały. Wciąż zrywałem się spocony w środku nocy.

— Powinieneś wziąć sobie urlop.

— Co?! — Mój głos podniósł się o kilka oktaw. — Nie potrzebuję urlopu. Wszystko ze mną w porządku. Czy to dlatego, że zawalam ostatnio pracę?

Rav tylko pokręcił głową.

Bardzo powoli pokonał dzielącą nas odległość i zatrzymał się tak blisko, że mogłem dostrzec jaśniejsze plamki w jego ciemnych oczach. Wyciągnął swoją rękę, a potem położył mi ją na ramieniu i ścisnął.

Wierny stróż (LA Tales #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz