Rozdział 6

831 121 24
                                    

Kochani, pamiętajcie o tym, żeby zostawić parę słów swoich wrażeń w komentarzu, jeśli ta historia się wam podoba! Dla mnie jako autorki to ogromne wsparcie i motywacja, tak samo jak gwiazdki, dzięki którym algorytm wattpada "lubi" mnie trochę bardziej. Przyjemnej lektury! <3

Knox 🏔

Nasz dom wyglądał inaczej, od kiedy byłem w nim po raz ostatni.

Ledwo ta myśl przecięła mój umysł, a już poczułem wyrzuty sumienia. Byłem jedyną osobą, którą mogłem winić za tak popapraną sytuację. Czułem, że któregoś pięknego dnia każda ta ucieczka odbije mi się czkawką i ten moment w końcu nadszedł. Sierra na pewno już analizowała to pod każdym możliwym kątem, jak to miewała w zwyczaju. Szukała sensu nawet tam, gdzie go nie było, a ja mogłem jedynie próbować przekonać ją, że mi zależało.

— Niech cię szlag, kutasie — warknąłem sam do siebie.

Po tym zacząłem nerwowo pocierać zmęczoną twarz i w końcu rozejrzałem się dookoła, łakomy wszystkiego, co mogły mi powiedzieć pobliskie przedmioty.

Z lodówki zniknęły dziwaczne magnesy w kształcie pantofelków ze sklepu „Wszystko za dolara", a ich miejsce zajęły rysunki. Masa przeróżnych kolorowych ilustracji, które zakrywały nawet dozownik do wody i kostek lodu. Na stole leżały inne maty, a miejsce starej kanapy i stolika zajęły nowe, które najwyraźniej moja żona wybrała kompletnie sama. Wcześniej zawsze informowała mnie o takich drobiazgach, ale to było jeszcze zanim przestała na dobre odbierać i odpisywać na każdą wiadomość. Przez minione dwa miesiące miała już dla mnie tylko ciszę.

Mój festiwal użalania się nad własnym losem przerwał dzwoniący telefon, a gdy bez entuzjazmu wygrzebałem z kieszeni komórkę, prawie wywróciłem oczami.

Mama.

— Hej, mam...

Nie zdążyłem dodać niczego więcej.

Patricia Butler z typową dla siebie gwałtownością weszła mi bezceremonialnie w słowo i wcale nie brzmiała, jakby w ogóle było jej z tego powodu przykro.

— DLACZEGO ZDRADZASZ SIERRĘ?! — huknęła, aż zadzwoniło mi w uszach. — CZY JA WYCHOWAŁAM PALANTA, KTÓRY NIE SZANUJE KOBIET?! KNOOOOOX!

Kiedy wykrzykiwała moje imię w ten sposób, naprawdę się bałem.

To naprawdę wiele mówiło, bo w moim życiu nie zostało już zbyt wiele rzeczy, które potencjalnie mogłby mnie przerazić.

— Jak, co.... Ale... — dukałem. — J-jak to zdradzam? Co to za pomysł?

— O wszystkim mi powiedziała!

— Że ją zdradzam? — odparłem.

Fuknęła, a potem wydała z siebie dźwięk pełen oburzenia.

— Nie, że nie przyjeżdżasz! Uciekasz, unikasz, no i jeszcze namówiłeś ją na wyprowadzkę do tej nieszczęsnej Nebraski... Nie jestem głupia. Mogę być stara, ale nie głupia! Sama się domyśliłam, że coś jest grane. — Westchnęła, wyraźnie wściekła. — Jak możesz odrzucać tak dobrą osobę, synu?! A Cheyenne?

Zatkało mnie.

Dopiero po dobrej minucie odzyskałem zdolność mówienia.

— A-ale ja jej nie zdradzam, mamo.

— Nie? — spytała, jakby kompletnie mi nie uwierzyła.

Musiałem przyznać, że ubodła mnie ta sceptyczna nuta.

Wierny stróż (LA Tales #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz