Rozdział 9

2 1 0
                                    

To był pracowity miesiąc. Królowa Valencia rano nakazała mi uczestniczenie w treningach, które rozwijały moją umiejętność walki i samoobrony. Moim nauczycielem była moja matka, była niezwykła. Jej ruchy były tak płynne jak również stanowcze, a ja przy niej wyglądałam jak niezdara. Ale ponoć dobrze mi szło. Chociaż powiedziała to takim tonem jakby zupełnie w to nie wierzyła. Po treningach szybko coś przekąsiłam, by następnie udać się do Jej Wysokości na ćwiczenia magii. Zajmowało to znacznie więcej czasu niż przypuszczała. Nie mogła posłać mi innego nauczyciela, ponieważ nie mogło się wydać jakie moce posiadam ani czyją córką jestem. Wszyscy pozostali, którzy widzieli mnie w "akcji" nie żyją. Więc nie było większego zagrożenia. Jednak jej stanowisko nie pozwalało na poświęcenie mi wystarczającej ilości czasu do nauki dlatego po 2 godzinach"praktyki" musiałam pójść do biblioteki pałacowej i tam studiować magiczne księgi i historię oraz zwyczaje tego królestwa. One mogą wydawać się bardzo staroświeckie ale okazało się że nasza władczyni nie jest taką młodą na jaką wygląda. Przejęła władzę po śmierci matki w 1790 roku. Czarownice normalnie dożywają około 150 lat jednak tyczy się to powszechnej rangi 3. Kiedy jest niżej położona żyje kolejno 100 i 70 lat. Szlachta, czyli ranga 4 potrafi osiagnąć. Imponujący wiek 170 lat, jednak królowa jako najpotężniejsza czarownica jest praktycznie nieśmiertelna. Co to znaczy. Tak, potrafi umrzeć ale historia nie zna przypadku naturalnej śmierci. Każda poprzednia władczyni została zamordowana. Najdłużej rządzącą była Hera. Równe 500 lat trwały jej rządy. "Była to era wojen i bitew albowiem była ona niezwykle surową i chciwą kobietą. Dopiero z urodzeniem Valencji pojawiła się nadzieja pokoju..." Tak możemy przeczytać e jednej z ksiąg. Dalszej części nie ma, widocznie historia nie została jeszcze napisana, tak przynajmniej myślałam dopóki nie zauważyłam, brakujących stronnic. Lecz w tamtej chwili nie przejmowałam się tym. Książki były bardzo stare i pożółkłe. Pewnej same się rozpadły.  Kolejnych godzinach nauki wracałam do królowej. Pracowała ona nad moim umysłem. Kiedy wkraczała z amuletem w dłoni do mojego umysłu. Zdążyłam tylko na ułamek sekundy zobaczyć jak bezbronna się staje kiedy zatraca się w swojej mocy zanim sama wkraczam w świat marzeń i koszmarów.

Z początku wstydziłam się, wiecie, ona patrzyła dosłownie na wszystko, co się działo w moim życiu. Ale zaprzyjaźniłam się z nią, zaufałam jej. Ona była bardzo miła ale niezwykle skupiona kiedy dzień w dzień przewijała tę taśmę, a każdy najmniejszy ruch odbiegający od normy życia codziennego dokładnie sprawdzała i przeszukiwała. Koniec końców nic nie znalazła. A sprawdzała 3 razy moje życie od początków narodzin. Widziałam okropne rzeczy, które moja adopcyjna matka ze mną wyczyniała. Wlewała we mnie różne eliksiry z szaleńczym uśmiechem. Trudno bylo stwierdzić czym dokładnej były ale jedno było jasne dolewały oliwy do ognia. Mieszkały w mojej mocy, jako małe dziecko płonęłam jak palnik, a innym razem robiłam się blada i szara. Jedno jest pewne. Chciała zrobić ze mnie maszynę do zabijania. Mimo że miałam łagodny charakter. Niekontrolowana moc mogła zgładzić wiele osób. Czy to z mojej woli czy nie. Tego wszystkiego dowiedziano się za pomocą amuletu. Ona nie wezwała demona. Była na to zbył przeciętna. Takie czary zdołała wykonać tylko szlachta. I chociaż krąg podejrzanych się dzięki tej wiedzy zawęża to niestety oni głupi nie są j wiedzą jak skrywać tajemnice nawet przed królową.

Ostatnim etapem na mojej liście zajęć była medytacja, którą robiłam w towarzystwie Nicka. Miał za zadanie głównie pilnować moje ciało, kiedy wpadam w trans. To doświadczenie jest bardzo podobne do chodzenia po umyśle jednej tym razem nie widuję wspomnień a kolory. Są one porozrzucane, pomieszane, inne zlewają się że sobą, a moim zadaniem jest ich poukładanie tak, by przechodziły płynnie jedno w drugie jak tęcza. To była moja moc. Zadanie wydawać by się mogło banalne, jednak to tylko pozory. Każde rozrywanie niewłaściwych kolorów i układanie ich we właściwe miejsce bolało jak cholera. Chociaż moje ciało pozostawało spokojne wewnątrz krzyczałam.  Ale nawet kiedy udało mi się jakiś puzel włożyć we właściwe miejsce, to on miotał się i mrugał tak długo aż wróciło na pierwotne miejsce. Pośród tysiąca kawałków puzli, jeszcze żadnego nie mogłam wstawić na miejsce. Valencia o tym wiedziała. Zaskoczyła ją ta informacja, ale kazała mnie się dalej torturować do późnych godzin nocnych. Spałam ledwie 2 godziny dziennie. Wkoncu miałam dość i po tygodniu skłamałam jej że parę elementów już poskładałem. Ona oczywiście zadowolona pozwoliła zmniejszyć godziny dzięki czemu mialam troszkę więcej czasu na sen. Lecz wtedy także byłam pilnowana. Nick nie spuszczał mnie z oka. Nawet podczas snu. Wampiry obejdą się bez niego aczkolwiek mogą spać czy śnić. W ciągu dnia sama zostawałam łącznie przez 10 minut które były wizytami w łazience. To wszystko.

Po 2 tygodniach Valencia przestała chodzić w moim umyśle, kazała się więcej uczyć i dopóki nie uporządkuję magii nie będę uczęszczać na żadne lekcje z czarów.

Po kolejnych dniach zaczęły nawiedzać mnie koszmary. Zaczynały się zawsze tak samo: najpierw czerń później przeradzała się i nabierała kształtu postaci w czarnej pelerynie. Nie zdążyłam nigdy zobaczyć więcej aniżeli to. Nick zawsze mnie wybudzał. Twierdził, że moje powieki się mocniej zacisnęły niż powinny. Jemu również skłamałam. Opowiadałam że to pewnie przez zmęczenie nie mogę spokojnie spać. A śnią mi się całkiem przyjemne sny. O podróży w góry, albo spaceru w lesie, czy zakupach w galerii. Tak mówiłam. Uwierzył, ustał także na moją prośbę nie zawiadamiania królowej o tych incydentach. Wtedy jeszcze nie znałam powodu mojego postępowania. Robilam to odruchowo. Aż nauczyłam się leżeć zupełnie spokojnie. Wreszcie zobaczyłam postać. Kiedy skończyła się przeistaczać. Odsłoniła kaptur. Był to wysoki mężczyzna. Brunet o błękitnych oczach i niemalże nieskazitelnej cerze. To był szlachcic. Rozpoznałam go. Przerwał nam raz lekcje z Valencją. Wtedy go pierwszy u ostatni raz zobaczyłam. Generalnie ukrywano mnie przed światem i innymi magicznymi. Ale wtedy ponoć był jakiś incydent z udziałem zamożnego czarownika, który wymagał pilnej interwencji władczyni. Wydawało mi się że nawet na mnie nie spojrzał, ale teraz, kiedy zobaczyłam go we śnie, jego uśmiech i kiedy poczułam jego moc. Zrozumiałam. Że on również majstrował przy moich wspomnieniach i wspomnieniach królowej. Miało wyglądać ze nie zwracał uwagi, ale tak naprawdę spojrzał na mnie, ujął moje dłonie i ucałował je. Nim królowa zdążyła nabrać wątpliwości, wspomnienie znikło. Jak również jedyne dowody mogące go pogrążyć. Najważniejsza zasada. Kiedy w sali obecna jest królowa, okazujesz tylko jej uwagę i należyty szacunek. Inni goście powinni być nieważni. Przywrócił moje wspomnienie bym od razu spostrzegła i rozpoznała człowieka, który za pomocą moich rąk dokonał rzezi...

PrzeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz