Rozdział 5

128 12 0
                                    

-Jeżeli jeszcze raz nazwiesz mnie Vix to przysięgam, że nie odezwę się do ciebie ani słowem już nigdy więcej! - Krzyknął smoczek siedząc na ramieniu Miraela.

-Czy to groźba czy też raczej słodka obietnica? - Zaśmiał się czarodziej przedzierając się przez kolejne zarośla. Vixter udał, że tego nie usłyszyszał.

-Gdzie też ten chłopak się podziewa? - Zapytał niecierpliwie.

Ni stąd ni zowąd wyskoczył na nich wielki, czarny wilk uciekając przed czymś w popłochu z podkulonym ogonem. Uciekał tak szybko, że nawet nie zauważył ich obecności. Mirael spojrzał zdziwiony na smoka a ten wzruszył tylko ramionami.

-Pewnie ma robaki - Stwierdził rzeczowo, na co czarodziej roześmiał się serdecznie.


- Wybiegł spomiędzy tamtych krzaków - Wskazał mężczyzna. - Lepiej to sprawdźmy.

-A chłopiec?

-Chłopiec nie wilk, nie ucieknie - Zachichotal Mirael.

Dotarli na niewielką polanę na środku której leżał pogrążony we śnie Celuy.

-Aha! - Krzyknął Vixter i sfrunął na ziemię po czym podbiegł do chłopca wąchajac z ciekawością. - Jeszcze żyje ale jakiś taki wymizerowany jest - Zdiagnozował po kilku chwilach.

Czarodziej rozejrzał się uważnie dookoła. Wiedział, że w całym lesie jest tylko jedna osoba, poza nim samym, która mogłaby wystraszyć wilka. Był pewien, że Herana jest blisko.

Kto by pomyślał, że zdobędzie się na taki gest i pomoże chłopcu?- Zapytał się w duchu Mirael, po czym podszedł do Celuya i delikatnie dźwignął go z ziemi. Chłopiec przebudził się ale nadal był półprzytomny, resztkami sił oplótł Czarodzieja ramionami, po czym zasnął z wycieńczenia, głodu oraz wpływu usypiających sethri, których się wcześniej nawdychał.

-Hej! A mnie to nigdy na ręce nie bierzesz! - Poskarżył się Vixter.

-Przecież potrafisz latać.

-A ten chłopak potrafi chodzić - Powiedział pod nosem, niezadowolony.

-Co tam znowu mamroczesz ,Vix?

-Nic, nic, Panie – Odparł i machnął skrzydłami wzlatując w powietrze. Po chwili krzyknął piskliwie: - I przestań mowić do mnie Vix!



*~~* *~~* *~~* *~~* *~~* *~~*



Gdy dotarli do chatki Mirael wziął się za przygotowanie potrawki z królika. Smok siedział na łóżku i wpatrywał się w nieprzytomnego chłopca.

-Ciekawe po co się tu przyplątał? - Spytał czarodzieja, który właśnie oprzątał stół, zdejmując z niego magiczne księgi i kładąc je na drewnianej podłodze, kryształową kulę odstawiłzaś na półce. Następnie nakrył dla trzech osób i zamieszał drewnianą chochlą w kociołku zawieszonym nad paleniskiem na którym wesoło trzaskał ogień.

Adept Magii Siedmiu ŻywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz