(wstawiam rozdział bez sprawdzenia, bo chce żebyście mieli na święta, a się n wyrobie, za wszelkie błędy przperaszam)
01:08
" Kiss Will! ". ☪︎* ☁︎. . * ✰ .· ☁︎ . * ✯☽ . ✧ . *
Rano Will ledwo wstał z łóżka. Bardzo bolała go głowa i miał mrożki przed oczami. Po leżał jeszcze chwilę w łóżku, a a następnie dosyć ostrożnie wstał. Idąc do kuchni spojrzał na bluzę swojego przyjaciela jednakże uznał, że jej nie ubierze. Bał się, że tak zacznie mieć nieprzyjemny zapach potu. Będąc już w kuchni zażył swoje leki po czym jeszcze wziął tabletkę przeciwbólową. Następnie zaczął robić sobie tosty. Jego mama jak zwykle pracowała. W sumie to nigdy nie wiedział jak to jest z nią. Czasami była, a czasami pracowała od rana do późna. Trochę dziwnie jednak nie przejmował się tym jakoś mocno. Spojrzał na zegarek. Było krótko po godzinie dziewiątej. Bez sensu więc iść do szkoły. Gdy tosty były już gotowe to zabrał je i usiadł z nimi przed telewizorem. Puścił sobie na nim jakiś serial i zaczął go oglądać dalej.
Po tym wszystkim posprzątał po sobie, a następnie udało się do swojego pokoju. Tam zaczął malować kolejny obraz. Tym razem zaczął malować czarne róże. Po godzinie były one skończone. Dumny z siebie odłożył go na bok. Następnie wziął się za kolejny. Narysował pierw siebie siedzącego na jakiejś łące. Do tego dorysował jeszcze Michaela, który obejmował go od tyłu. Uśmiechnął się pos nosem. Rysunek zajął mu dosyć sporo czasu. Widząc, że za chwile może zjawić sie Mike ubrał się w ciemne baggy jeansy, a także ciemny sweterek. Ogarnął jeszcze włosy, a następnie z uśmiechem spojrzał w lustro. Szczęście jednak szybko znikło. Był cały blady, a pod oczami miał mocne ciemne wory. Do tego żyły i kości na jego rękach stały się bardziej wyraziste i podkreślone. Tak samo jak tymi na szyi. Uznał, że choroba już go doszczętnie niszczy, gdyż pamiętaj swoją nie za jasną karnację jak i zwykłe dłonie. Uznał, że to jak wygląda jest okropne gdyż jest odwzorowaniem trupa. Westchnął, a następnie wziął mała różyczkę. Dłonie zaczęły mu się trząść na myśl, że będzie właśnie wyznawał miłość. Usiadł przy biurku, a następnie zaczął rysować rysunek. Zdążył narysować jedynie szkic, który przedstawiał go i Wheelera przytulających się w deszczu kiedy przerwał mu dzwonek do drzwi. Będąc dosyć zestresowanym poszedł otworzyć. Tak jak się spodziewał był to Michael, który automatycznie go przytulił.
- Jak się trzymasz? Jest wszystko okej? - zapytał go wchodząc do środka i zdejmując buty.
- Prócz tego, że wyglądam jak trup jest.. Dobrze. Chyba - stwierdził wzruszając ramionami i idąc w stronę swojego pokoju.
- Tą ocenę siebie mam rozumieć, że według siebie źle wyglądasz? - dopytał brunet.
Gdy tylko dotarli do pokoju Byers usiadł na swoim łóżku.
- Tak. Wyglądem przypominam trupa. Jestem blady i dosyć kościsty. Mam sine pod oczami. Same oznaki tego, że w żadnym stopniu nie jestem akrakcyjny no chyba, że ktoś jest chory na umyśle i podobają mu się zmarli - mruknął. - Z resztą i tak już niebawem taki się stanę, bo wątpię w powodzenie tej zbawczej operacji.
- Williamie Byers! - wykrzyknął nagle Mike. - Jesteś prześliczny więc proszę mi tu nie wymyślać. Nawet jeśli wyglądasz jak trup to co z tego? Taki jesteś. Nie zmienisz tego. To cię czyni wyjątkowym. Poza tym ja wierzę w to, że do żyjesz starości.
Na te słowa szatyn się dosyć delikatnie zarumienił co i tak przy jego bladej cerze było mocno widoczne tak więc przekręcił głowę w bok.
CZYTASZ
"Każdy kwiat ma znaczenie" | BYLER
FanfictionMike od dłuższego czasu nie ma pojęcia co ma myśleć o swoim przyjacielu. Nawet nie wie czy on nadal jest dla niego tylko przyjacielem gdyż możliwe, że darzy go jakimś uczuciem. Gdy tylko uświadamia sobie, że ten jest dla niego kimś więcej postanawia...