czasy: II wojna światowa
__________________________________
Zośka uwielbiał zapach deszczu we włosach Janka, który przez swoje nieodpowiedzialne zachowanie wrócił po raz kolejny z nocnej eskapady ledwo uchodząc z życiem cały mokry od wieczornej ulewy.
Dwóch gestapowców jak hieny tylko czekało, aż jakaś młoda osoba zakręci się blisko ratusza, chcąc ich schwytać dla swojej chorej satysfakcji posiadania w rękach kogoś przed kim los szykuje lepsze plany od bycia rozstrzelanym przy jednej z brudnych, poobdzieranych ścian, kogoś przed kim jeszcze długie życie. Owe wrażenie było namacalnie odbierane przez prawie każdego nastolatka, którego znali chłopcy, bowiem dużo rozmawiali z innymi rówieśnikami na temat głównych działań Niemców, ich sumienia i posiadania sumienia w ogólnym postrzeganiu rzeczywistości.
Szczególnie takie rozmowy prowadził Tadeusz z Rudym, którzy w ten sposób mogli na pewien czas zapomnieć o otaczającym ich świecie i strachu płynącym w żyłach. Uspokajali się podczas dyskusji, rozmów o życiu i najbliższych miesiącach, chociaż oboje bali się wychodzić dalej w przyszłość, niż następny poranek. Słuchali się zawsze dokładnie dając drugiemu czas na dokończenie myśli, akceptując każde wypowiedziane pragnienie czy ciche marzenie, z którymi zazwyczaj nie dzielili się z innymi, nie dlatego, że ich pozostali przyjaciele byli nieważni, ale raczej nie posiadali z nimi relacji na podobnym poziomie. Zaufanie i poczucie komfortu, a nawet przynależności do drugiej osoby nie było tak dogłębne i wysokie jak w przypadku tej dwójki przyjaciół.
Ostatnimi czasy co wieczór przesiadywali u siebie nawzajem, będąc przy tym bardzo ostrożnymi, no może z wyjątkiem wybryków Janka, który tym razem nie zdążył wyjść wcześniej przez ilość nauki i zanim się zorientował była już godzina policyjna. Ryzykując wymknął się i znanymi uliczkami pobiegł do domu Zośki, który jak tylko go zobaczył to zgarnął w swoje ramiona, a następnie zbeształ za lekkomyślność. Młody mężczyzna nie mógł jednak być za długo złym na Rudego, bowiem za bardzo go lubił i bardziej przemawiała przez niego troska o przyjaciela, niżeli irytacja. Nie pierwszy raz przemieszczał się późną porą lub niebezpiecznymi ulicami, zawsze wychodząc z tego cało, jednakże co wtedy, gdy nie uda mu się uratować samego siebie i zostanie złapany. Zośka wie jak potworne miałby wyrzuty sumienia i za wszelką cenę starałby się uratować jedną z najważniejszych osób dla niego, ale także dla Małego Sabotażu.
- O czym myślisz? - spytał Janek. Znajdowali się na łóżku Tadeusza, już przebrani, umyci i przygotowani do snu, a może bardziej do zbliżających się refleksji. W całym pomieszczeniu panował półmrok, jednak nie przeszkadzało im to w odnalezieniu swoich oczu.
- O twojej nieodpowiedzialności za samego siebie - spojrzał twardo na swojego towarzysza, przyjmując stanowczy wyraz twarzy, dostrzegalny pośród ciemności ozdobionej słabą wiązką światła z ulicy.
- Zośka - westchnął. - Żyję, mam się dobrze i nie masz o co się martwić.
- Ktoś powinien bo jak widać nie za bardzo przejmujesz się sobą.
- Mam większe priorytety, niż stawianie siebie na pierwszym miejscu i za każdym razem zastanawianie się kilka razy czy na pewno dobrze robię. Trochę braknie nam czasu na to. Naprawdę, Zośka ciężko jest przejmować się sobą kiedy jest do zrobienia tyle rzeczy, z których staram się korzystać jak mogę, na przykład zrobienie zakupów dla mamy albo dokończenie akcji, a co równie ważne to spędzenie czasu z tobą. Wiem, że widujemy się praktycznie codziennie, czas mija nam na zajmowaniu się drużyną, ale mało możemy skupić się na sobie. Odczuwam tego skutki tęskniąc za tobą nawet gdy jesteś obok i być może jestem jedynym z naszej dwójki, ale ciężko jest mi ze świadomością, że zbyt mało rozmawiamy i nie korzystamy z jeszcze w miarę spokojnych dni, swojej obecności i możliwości bycia blisko. Nigdy nie wiadomo co wydarzy się za godzinę, może nas ktoś wsypie i będzie po nas. - Zakończył monolog odczuwając upragnioną ulgę, w końcu wyznał przyjacielowi ciążące słowa tkwiące w nim od dłuższego czasu. Myślał o rozmowie z Tadeuszem, jednak rosła w nim pewna obawa, zawstydzenie, którego nie sposób było mu się pozbyć.
![](https://img.wattpad.com/cover/217570739-288-k332770.jpg)