Wreszcie udało mi się spalić wszystkie demogorgony a reszcie udało się uciec z tego przeklętego laboratorium. Byłam z siebie i innych bardzo dumna.
- Udało się - szepnęła Joyce, gdy Hopper dał jej znać że już są z Eddie'm i resztą.
- Tak - szepnęłam po czym poczułam jak robi mi się słabo, Joyce szybko do mnie podbiegła po czym złapała i podpadła o swoje ramię - za dużo energii zużyłam, to dla tego, plus dawno tego nie robiłam i mój organizm się odzwyczaił od takiego wysiłku. Przy pierwszym razie też zemdlałam - powiedziałam starając się uspokoić Hopper, która ewidentne wystraszyła się widząc mój stan.
- Dobrze, skoro tak mówisz - powiedziała po czym dalej mnie podtrzymując prowadziła nas do wyjścia.
- Już mi lepiej Joyce - powiedziałam gdy byłyśmy prawie na miejscu. Widziałam że jest jej ciężko dlatego wolałam iść o własnych siłach chociaż nie miałam ich za dużo.
- Na pewno? - zapytała po czym mnie puściła a ja poczułam jak kręci mi się w głowie, szybko podparłam się ściany.
- Tak, na pewno - powiedziałam starając się nie pokazywać że wcale tak nie jest. Joyce nie kłóciła się ze mną, ale szła cały czas za mną starając się mnie asekurować wrazie jakby coś się działo.
Wreszcie dostałyśmy do wyjścia gdzie reszta wręcz rzuciła się nas nas.
- Joyce! - krzyknął Hopper po czym przytulał mocno żonę a do mnie podbiegli Steve, Eddie i Robin.
- Lily! - krzyknęła Robin - nie wygadasz za dobrze - szepnęła.
- Wiem Robin - szepnęłam po czym zemdlałam. Prawie przewróciłabym się na ziemie, ale w ostatniej chwili złapał mnie Eddie.
- co jej się stało? - usłyszałam jak przez mgłę a poźniej była ciemność.
Pov Eddie
- Co jej się stało? - zapytałem przestraszony i przerażony stanem w jakim jest moja narzeczona.
- Alex pierwszy raz od dawna użyła swojej mocy - powiedziała Joyce. - Więc to był jej plan - pomyślałem.
- Ale przecież miała się nie przemęczać - szepnęła przerażona Robin.
- Dlaczego? - zapytałem zdziwiony.
- Alex od paru miesięcy choruje na jakby zanik umiejętności, można to tak nazwać. Zawsze gdy chce użyć chociaż odrobinkę mocy mdleje, albo robi jej się słabi i nie wiadomo co jej jest - powiedziała El a ja byłem wściekły na Alex po pierwsze przez to że mi nie powiedziała a po drugie przez to że użyła swojej mocy chociaż wiedziała że ma problemy.
Wziąłem ją w stylu panny młodej po czym zaniosłem do auta Nancy i położyłem na tylnich siedzeniach.
- Masz Steve! - krzyknąłem po czym rzuciłem mu kluczyli - odwieź resztę do domów a ja zajmę się Alex - powiedziałem a Steve mi przytaknął.
W końcu wsiadłem na miejsce kierowcy po czym ostatni raz spojrzałem w stronę Alex i ruszyłem do jej domu. Przez całą drogę zastanawiałem się dlaczego mi nie powiedziała o tym że ma problemy zdrowotne, przecież nie zwyzywał bym jej ani nic tylko starał się pomóc. Zauważyłem ostatnio że jest bardziej blada niż zwykle i mniej ruchliwa, ale nie sądziłem że to coś aż tak poważnego.
Wreszcie dojechaliśmy do posiadłości Harringtonów. Wysiadłem po czym otworzyłem tylne drzwi i wyjąłem Alex po czym skierowałem się do domu.
Z ledwością otworzyłem drzwi i włączyłem światło, ale udało. Zaniosłem Alex do salonu po czym położyłem na kanapie i pobiegłem po jakąś ścierkę, którą namoczyliśmy w lodowatej wodzie i położyłem Alex na czoło.
- Dalej Alex obudź się - szepnąłem do dziewczyny głaszcząc ją po zimny niczym lód policzku - błagam cię Alex - szepnąłem po czym ukryłem twarz w jej ramieniu.
- Już dobrze Eddie, jeszcze się do Chrissy nie wybieram - usłyszałem jej cichy, ale radosny głos.
- Alex! - krzyknąłem podnosząc się po czym pocałowałem chłodne usta dziewczyny kompletnie nie kontrolując tego co robię, dopiero po chwili do mnie dotarło co zrobiłem po czym szybko się od niej odsunąłem - przepraszam Alex - szepnąłem ze skruchą, już nie jesteśmy razem pomimo tego że Alex ponownie przyjęła swój łańcuszek z moją kostką i pierścionkiem zaręczynowym, to jednak nie rozmawialiśmy na NASZ temat dlatego za bardzo nie wiem na czym stoimy i czasami nie wiem jak mam się przy niej zachować, chociaż nie raz mam ochotę po prostu się na nią rzucić i zatopić w jej ciele, w jej uścisku, pocałować ją tak jakby zaraz miał się skończyć świat i chciałabym żeby było jak dawniej, ale wiem że już nigdy tak nie będzie.
- Nic nie szkodzi Eddie - szepnęła po czym usiadła i poklepała miejsce że mam usiąść obok niej.
Usiadłem po czym ona oparła swoją głowę o moje ramię. Siedzieliśmy tak przez długi czas nie odzywać się do siebie słowem, gdyż oboje nie wiedzieliśmy o czym mamy rozmawiać.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - zapytałem wreszcie.
- O czym? - zapytała zdziwiona prostując się po czym spojrzała na mnie.
- O twojej chorobie - powiedziałem odwracając się bardziej w jej stronę.
- Eddie... to nie jest choroba - powiedziała po czym usiadła z powrotem tak jak poprzednio po czym spojrzała przed siebie - po prostu wydaje mi się że... - zaczęła na chwile zatrzymując się po czym spojrzała na mnie - ...ratując cię oddałam ci część swojej mocy, przez to nie jestem już w stanie użyć jej w całości tak jak dawniej bo już nie mam tej całości - powiedziała a ja spojrzałem na nią zszokowany. Ona oddała mi część swojej mocy aby mnie uratować i teraz sama ma problemy. Przeciągnąłem ją do siebie po czym mocno przytuliłem, nie widzieć za bardzo co mam powiedzieć. Czy jej podziękować, czy zwyzywać że mogła mnie tam zostawić i bynajmniej teraz nie miała by problemów.
CZYTASZ
Oh Mami • Eddie Munson [2]
FanficKONTYNUACJA OH MAMI 1 - ciąg dalszy nastąpi, gdy pojawi się ostatni sezon Stranger Things. Wreszcie nastał spokój. Hawkins jest bezpieczne od potworów. Mieszkańcy wreszcie wracają na stare śmieci bez obawy że może im się coś stać a Eddie i reszta ż...