15. Chodźmy na spacer.

399 58 86
                                    


Media: Hillsong Worship - Oceans (widziałam wiele razy w shortach tę piosenkę i myślę, że mało kto wie, że jest to piosenka chrześcijańskiego zespołu :) ) 

Gabriel


     Odpisałem mu wtedy od razu. I choć po głowie tłukło mi się wiele rozległych monologów, ograniczyłem się do krótkiej, acz treściwej odpowiedzi: Ponieważ nie nazywam dobra złem.

     I na tym skończyła się nasza rozmowa. Zerkałem co chwila na telefon, jak zakochany nastolatek, a Eliza uśmiechała się pod nosem. Oczywiście odbierała to po swojemu, bo nie miała pojęcia o tym wszystkim co zdążyło się już wydarzyć w naszej zaledwie raczkującej znajomości. Choć mam wrażenie, że nawet raczkowanie było tutaj zbyt dużym określeniem.

     Tego dnia nie odpisał.

     W sobotę zaś, zaledwie rozchyliłem powieki, złapałem za telefon.

     Nic.

     Wstałem więc z ociąganiem i włączyłem radio. Zadarłem głowę do góry i uśmiechnąłem się szeroko.

     Witaj, Jezu. Kolejny dzień pełen wrażeń, hmm?

     Tego akurat byłem pewien. Odkąd przyjąłem chrzest z Ducha ciągle coś się działo w moim życiu. A początkowo nie było lekko. Miałem wrażenie, że czepiało się mnie wszystko co złe. Nie zaliczyłem sesji końcowej na drugim roku, prawie wyleciałem przez to ze studiów, bo z poprawką też mi nie poszło. Na szczęście zgodzili się puścić mnie warunkowo. Ojciec jednak mocno się zdenerwował, że lekceważę sobie naukę i odciął mnie od pieniędzy na kilka miesięcy. Z dnia na dzień nie dość, że musiałem się uczuć dniami i nocami, bo miałem do ogarnięcia bieżący materiał i do zaliczenia zaległe przedmioty, to jeszcze intensywne szukanie pracy, bo jeśli dalej chciałem mieszkać na swoim, to czekały mnie do opłacenia rachunki. A oprócz tego musiałem z czegoś żyć. Oczywiście mogłem wrócić na Osobowice do rodziców, ale się zawziąłem. Stwierdziłem, że tak to nie będzie. To był jeszcze ten czas gdzie ciągle byłem bardziej gniewny niż opanowany i naprawdę cała ta fala niepowodzeń zaczęła mnie irytować. Wiedziałem też, że była całkiem naturalna. Nie znałem osoby nowo narodzonej, której nie rzucono by kłód pod nogi przez pierwsze tygodnie. Gdy odgradzamy się grubą krechą od szatana, by zrobić krok w kierunku zerwania z nim wszelkiej zależności i postawienia się nad nim... mówiąc prosto i nieco kolowialnie: on dostaje pierdolca i będzie robił wszystko, żeby dać nam do zrozumienia, że ta droga nie ma sensu, że jest za trudna, że niepotrzebnie sobie komplikujemy życie. Pamiętam swoje słowa, które któregoś dnia wykrzyczałem w przestrzeń:

     – Coś ci się chyba pomyliło, ty mały kurwiu! Nie masz nade mną władzy. Żadnej. Ale ja mam ją nad tobą, daną mi przez Ojca!

     Im bardziej się chrzaniło, tym bardziej utwierdzałem się w tym, że idę we właściwym kierunku. Przetrwałem ten najgorszy okres, który przecież ciągle naznaczony był śmiercią Klaudii. Wyszedłem z podniesioną głową, bo w ani jednej sekundzie nie byłem w tym sam. I nie mam na myśli rodziny, czy przyjaciół, choć od drugiego człowieka również otrzymałem dużo. Rodzice choć nie dawali mi przez pewien czas pieniędzy ciągle byli po mojej stronie i nie pozwolili mi o tym zapomnieć.

     – Gabriel – powiedziała do mnie mama, dzwoniąc do dzień po tym, jak zdałem sobie sprawę, że muszę poszukać pracy. – To nie tak, że chcemy ci zrobić na złość. Ale sam wiesz, jak wyglądał u ciebie pierwszy rok.

Prawo Miłości.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz