IX: Dzieło sztuki

94 7 0
                                    

Fabien

Równo o siódmej po mojej sypialni rozniósł się dźwięk budzika, którego zapomniałem wyłączyć poprzedniego dnia. Sobota wyjątkowo miała być dla mnie wolna od pracy, gdyż dzień wcześniej Raphael i Tatiana organizowali przyjęcie z okazji zaręczyn. Właśnie. Przyjęcie... Totalnie zachlałem pałę, co zwykle mi się nie zdarza, a w związku z tym nie zadbałem o Giselle tak, jak powinienem był to zrobić. Co ze mnie za facet? Na moje nieszczęście pamiętałem wszystko co miało miejsce w nocy. To jak Giselle prowadziła mnie do mieszkania, przeszukiwała wszystkie moje kieszenie, a następnie rozbierała mnie z garnituru, by w końcu pomóc mi się położyć do łóżka. Cholera... Co ona musiała sobie o mnie pomyśleć? 

Podniosłem się ociężale i rozejrzałem po sypialni, aby zlokalizować wczorajsze ubrania. Z tego co pamiętałem, w wewnętrznej kieszeni marynarki miałem schowany telefon. Garnituru nie było w zasięgu mojego wzroku, ale za to znalazłam poszukiwane przeze mnie urządzenie na szafce nocnej, znajdującej się po mojej lewej stronie. Obok telefonu dostrzegłem także szklankę wody i tabletki, zapewne aspirynę. Od razu sięgnąłem po obie te rzeczy, aby ulżyć sobie w cierpieniu. 

Co jak co, ale Giselle potrafi zadbać o faceta.

Do: Giselle
Dziękuję, że się mną zajęłaś. Bądź gotowa o 17:00. Chcę się odwdzięczyć.

Co prawda, gdyby się mną nie zaopiekowała po przyjęciu zaręczynowym Raphaela i tak bym miał dla niej niespodziankę, ale Gis nie musiała tego wiedzieć. Odpowiedź od dziewczyny przyszła niemalże od razu. Zupełnie tak, jakby z telefonem w ręku czekała na nadejście powiadomienia.

Od: Giselle
To miłe, że chcesz mi wynagrodzić te wszystkie męki, ale dzisiaj pracuję. 

Nie chciałem rezygnować ze spotkania z Giselle. Zaczęło podobać mi się jej towarzystwo. W dodatku musiałem mieć pewność, że mój wybryk nie przekreślił naszej znajomości i dziewczyna nie zmieniła o mnie zdania. Musiałem więc coś zrobić. W ciągu kilku sekund odnalazłem w kontaktach numer właściciela klubu, w którym pracuje Morin, by załatwić jej wolne. Wysłałem mu krótkiego SMSa, którego treść jasno dawała do zrozumienia, że Gis nie pojawi się dzisiaj w pracy, bo mam wobec niej plany. Nie miałem zamiaru prosić o wolne dla znajomej mi barmanki i to nie był pierwszy raz, kiedy postanowiłem wykorzystać swoją pozycję społeczną do własnych korzyści.  Czy to moralne? Niekoniecznie. Czy mam zamiar zaprzestać? Zdecydowanie nie. 

*** 

-Gdzie mnie zabierasz? - Giselle uśmiechnęła się ciepło, gdy włączyłem się do ruchu. Całe szczęście nie spędziłem zbyt wiele czasu w znienawidzonej przez siebie dzielnicy, gdyż Morin czekała na mnie przed swoją kamienicą. Dzwonienie do Gis z informacją, że już się zbliżam to dobre rozwiązanie. Zmniejsza ryzyko zarysowania auta, bądź oberwania ciężkim przedmiotem z niewiadomego kierunku. Morin oczywiście twierdziła, że to plotki i w tej części Paryża jest bezpiecznie, ale nie potrafiłem jej w to uwierzyć. To tylko jeden głos przeciwko co najmniej dziewięćdziesięciu pięciu procentom mieszkańców stolicy. 

-Mówiłaś, że zjadłabyś szczura z grilla...

-Nie mówisz poważnie... - Gis próbowała dostrzec w moim wyrazie twarzy chociażby drgnięcie kącika ust, ale byłem mistrzem powagi. - Fabien, ty serio tak chcesz mi się odwdzięczyć? Co z tobą? Nie no wysiadam stąd. 

-Pasy. - Mruknąłem w sekundzie, w której je odpięła. 

-Blokada dziecięca? Serio? - Zapytała, gdy ignorując mój komentarz, chwyciła za klamkę. Nie sądziłem, że byłaby do tego zdolna, ale jak widać Morin ma lekko nierówno pod sufitem.

Rouge séduisantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz