ROZDZIAŁ II

187 9 0
                                    

    Siedziała właśnie po skończonej kąpieli na wielkim łożu w swojej komnacie i czesała długie do pasa kasztanowe włosy po całym dniu spędzonym w towarzystwie smoków. Było bardziej niż prawdopodobne, że jutro Dreamfyre, smoczyca Healeny złoży jaja dlatego Rhaella chciała jak najszybciej położyć się spać, aby wstać wraz ze świtem. Zerknęła ostatni raz w dziennik i na przygotowaną pustą stronę na jutrzejszy dzień, a następnie odłożyła go na mebel koło łóżka. W tym momencie rozległo się subtelne pukanie do drzwi.
- Proszę. - odpowiedziała dziewczyna poznając Jacaerysa już po samym sposobie, w jaki pukał do jej drzwi.
Chłopak wetknął głowę między skrzydło drzwi a futrynę i na jego uroczą buzię wpłynął pełny uśmiech. Rhaella odwzajemniła go i zrobiła mu miejsce koło siebie na łóżku, zachęcając go aby wszedł do środka. Brunet wpełznął czym prędzej zamykając za sobą drzwi i pewnym krokiem podszedł do łóżka dziewczyny, aby na końcu na nim usiąść. Chwycił w prawą dłoń dziennik dziewczyny i od razu zabrał się za kartkowanie stron.
- Hm, dzisiaj znowu Sunfyre? Nie powinnaś się aby bardziej przyglądać Dreamfyre? Daemon mówi, że lada dzień złoży jaja. - powiedział z wyrzutem, ale szybko wysilił się na uśmiech, aby dziewczyna nie wyczuła jego zazdrości.
- Owszem, według mnie jutro będziemy już mieli nowe jaja od Dreamfyre. Byłam u niej do południa, nie było sensu jej dłużej męczyć, potrzebowała spokoju. - odpowiedziała brunetka nie komentując zaczepki odnośnie smoka Aegona.
- To świetna wiadomość. Może któreś ze smoczątek jest tobie pisanych? - zagadnął przyjaźnie, jednak tylko rozdrażnił Rhaellę.
Kwestia nieposiadania przez nią smoka nigdy jej wyraźnie nie gnębiła, ponieważ nie pamiętała swojego życia i w jej świadomości nie było aż tak głęboko zakorzenione, że powinna owego towarzysza posiadać. Jednak od kilku miesięcy brak ukochanego smoka zaczął jej bardziej doskwierać. Może to przez to, że aktualnie posiadali bardzo dużo nowych smoczych jaj, więc sytuacja była stabilna. A może dlatego, że za każdym razem kiedy Jake i Luke wybierali się na treningowy lot na swoich smokach, ona zostawała na ziemi i jedyne co jej pozostało to rysowanie ich powietrznych popisów w dzienniku. Za każdym razem wytykała im ich błędy w prowadzeniu smoków, jednak nie mogła znieść widoku ich rumianych buzi i szczęśliwych oczu, kiedy lądowali na ziemi. Dziewczyna tylko krzywo się uśmiechnęła na słowa chłopaka i już nic nie powiedziała. Jake był bystry i zauważył jej przygnębienie, jednak też nie potrafił znaleźć odpowiednich słów pocieszenia. Zamiast tego przysunął się bliżej dziewczyny i objął ją wolnym ramieniem. Rhaella trochę się skuliła i delikatnie wysunęła z jego uścisku, uderzając go przy tym delikatnie zaciśniętą pięścią w ramię. Z twarzy chłopaka nie dało się nic konkretnego wyczytać, jednak odsunął się na kilka centymetrów i więcej nie próbował się do niej zanadto zbliżyć.
- Luke będzie ci jutro towarzyszył podczas oględzin jaj? - chcąc podtrzymać rozmowę chłopak ponownie zerknął najpierw na dziennik leżący na szafce, a następnie na dziewczynę.
- Myślę że tak, skoro też chce być Opiekunem Smoków. Musimy zerwać się z łóżek o świcie, ponieważ ciężko mi przewidzieć o jakiej porze może pojawić się pierwsze jajo.
Milczenie Jacearysa było dość wymowne. Rhaella wiedziała, że on również kocha smoki, ale dziwnym trafem jego zainteresowanie nimi wzmogło się dopiero od kilku miesięcy, natomiast Luke kochał te stworzenia niemal tak jak Rhaella i dziewczyna widziała w nim potencjał, który mógł rozwijać.
- Przecież wiesz, że on będzie lordem Driftmarku, nie będzie mógł być jednocześnie Opiekunem.
- Lordem zostanie dopiero po śmierci Morskiego Węża. Co więcej słyszałam plotki że on i Rhaenys jeszcze nie zakończyli wydłużać swojej linii, więc może Luke się z tego wywinie. - uśmiechnęła się pod nosem.
- Żartujesz? Kto ci przekazał te zmyślone wieści? Wąż morski już na pewno nie może mieć więcej dzieci, przecież jest w sędziwym wieku. - odpowiedział zszokowany Jacearys i spojrzał z niedowierzaniem na dziewczynę.
- A usłyszałam coś to tu, to tam i połączyłam fakty. Oszczędzę ci szczegółów, mój drogi. - zaśmiała się głośno widząc zniesmaczenie na twarzy bruneta.
Chłopak po chwili również się zaśmiał, jednak Rhaella widziała roztargnienie i myśli przebiegające gwałtownie przez jego oblicze. Nagle gwałtownie podniósł się z miejsca zajmowanego obok kobiety i podszedł do jej toaletki nieopodal wyjścia z komnaty na rozległy taras. Najpierw w milczeniu zabrał się za oglądanie biżuterii, którą miała poukładaną na blacie mebla, a następnie spojrzał na nią w odbiciu lustra. Rhaella speszyła się nieco jego przenikliwym wzrokiem, dlatego również wstała z łóżka i wymijając go podeszła do drzwi prowadzących na taras. Otworzyła szeroko wrota, wpuszczając dużo ciepłego, letniego powietrza i leniwie oparła się o balustradę, spoglądając przy tym na wzgórze wznoszące się na tle Smoczej Skały. W oddali dostrzegała dwa lecące smoki, sądząc po sposobie lotu był to Sunfyre i Seasmoke. Kobieta uśmiechnęła się promiennie i odgarnęła na swoje plecy długi pukiel włosów, aby móc lepiej przyjrzeć się stworzeniom. Jake dalej grzebał w jej kosztownościach, jednak zupełnie jej to nie przeszkadzało. Często milczeli w swoim towarzystwie i każde z nich czuło się mimo wszystko komfortowo, dlatego Rhaella pozwoliła sobie się odprężyć i przymknęła oczy, kiedy już smoki zniknęły z jej pola widzenia. Usłyszała cichy głos Jacearysa, a wypowiedziane przez niego pytanie tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że chłopakowi ciągle coś chodziło po głowie, czym nie chciał się z nią podzielić.
- A ten nowy dornijski młody opiekun? Jak się sprawuje? Widziałem go kiedyś jak słuchał twoich lekcji, nie spuszczał z ciebie wzroku i zdawało się, że zna się na swoich fachu. - jedną ręką trzymał pierścień Rhaelli i obracał go gładko między palcami i czekał na odpowiedź dziewczyny.
- Jest dobry, nie zaprzeczam. Uważny, dokładny, lubi się uczyć i chłonie wiedzę jak gąbka. Coś mi w nim jednak nie odpowiada, jest zbyt cichy i skryty. - młoda kobieta westchnęła lekko, chcąc dać wyraz swoim obawom.
- Rozumiem, musiałby rzucać obelgami zawsze kiedy mu coś nie wyjdzie, a przy tym zawierać przyjaźnie z każdą napotkaną żywą istotą, żeby spełniać twojego wymagania, o Pani. - Jake zaśmiał się swobodnie, niemal chwytając się za brzuch.
- Nie żartuj sobie, mówię poważnie. Nie wierzę, że przyjechał z tak daleka i nie interesuje go nic innego poza smokami. Nawet nie chciał zwiedzić ze mną wyspy, kiedy mu to zaproponowałam.
- Oh, czyżby twój urok osobisty na niego nie zadziałał? - książę spojrzał na dziewczynę z szyderczym uśmieszkiem, który Rhaella od razu zapragnęła zedrzeć mu z twarzy siłą. - Po drugie, ciebie również nie obchodzi nic poza smokami na tej wyspie.
- Uważaj, książę. Obchodzi mnie wiele rzeczy, jednak nie poznasz żadnej z nich jeśli będziesz mnie dalej denerwował. - skierowała palec wskazujący w jego stronę pokazujący przy tym niewypowiedzianą groźbę.
Jake nie spróbował swojego szczęścia i oszczędził sobie kolejnych komentarzy, jednak opiekunka ciągle widziała na jego twarzy uśmiech zwycięstwa. Odwróciła ponownie głowę w stronę horyzontu ukazywanego przez otwarte drzwi w komnacie, a jemu pozwoliła na napawanie się sukcesem w ciszy. Po chwili milczenia poczuła jego oddech na swoim karku. Poruszał się tak bezszelestnie że Rhaella mogła przysiąc, że czas się zatrzymał. Kiedy powolnym ruchem obróciła się w jego stronę, ten stał zaledwie krok od niej i w prawej dłoni trzymał zwisający z niej medalion z niebieskim szafirem, który już dawno upchnęła do jednej ze szkatuł i nigdy go nie wyjmowała.
- Skąd to masz? - zapytał nie starając się zachować ani krztyny uprzejmości.
Brunetka zacisnęła swoje usta w wąską linię i nie odpowiedziała. Zamiast tego spuściła wzrok, niemalże jakby chciała ukryć jakiś obrzydliwy czyn, którego się dopuściła.
- Zadałem pytanie Rhael. Skąd wziął się u ciebie ten medalion?
Kobieta słysząc zdrobnienie swojego imienia, którego tak często używał zarówno Jake, jak i Luke nieco się rozluźniła i nabierając pewności siebie spojrzała księciu w oczy. Prawie rozpłynęła się w czekoladowym odcieniu jego szklistych tęczówek, które teraz próbowały prześwidrować ją na wylot.
- Stary śmieć. Zapomniałam, że go mam, więc dziękuję za przypomnienie. - nie chciała okazać księciu swojej skruchy ani wstydu, dlatego postawiła na obarczenie go winą.
- Stary śmieć powiadasz? To naszyjnik należący do Alicent. Jakim cudem znalazł się w twoim posiadaniu? Bo jeśli oznajmisz mi, że go ukradłaś to chyba stracę resztki swojej wiary w twoją osobę.
Słysząc rozczarowanie w głosie Jacearysa, Rhaella nie wiedziała czy bardziej jest jej przykro, że książę pomyślał że mogłaby być złodziejkom, czy bardziej czuła się oburzona. Dziewczyna często czuła właśnie te mieszaninę emocji i zwykle wygrywała u niej ta druga.
- Nie jestem złodziejką. Dostałam go w podarku, bardzo dawno temu. Czy teraz twoja ciekawość i troska została zaspokojona, książę? - prychnęła prawie jak najeżona kotka i odwróciła się plecami do przyszłego władcy.
Ten jednak nie dał tak łatwo za wygraną i chwycił dziewczynę za prawe przedramię, dając jej do zrozumienia że ta konwersacja nie została jeszcze zakończona. Zanim ponownie się odezwał, brunetka spojrzała na jego twarz. która napełniona była gniewem i zazdrością. W jednej chwili ten uroczy, słodki młodzieniec wyglądał jakby chciał spalić zamek do gołej ziemi.
- Podarek od Aegona? W takim razie masz rację - to śmieć. Śmieć, którego w ogóle nie powinnaś przyjąć, a już na pewno nie powinnaś go zachować i trzymać w szkatułce jak gdyby nigdy nic.
- Leżał zapomniany w rzadko otwieranej szkatułce, ponieważ dostałam go kilka lat temu i całkiem o nim zapomniałam! Twoja matka uważała, że brakiem ogłady będzie odrzucenie prezentu. - wykrzyczała mu w twarz, ponieważ zaczęła już tracić nad sobą resztki panowania. Dyskutowali o nic nie znaczącym medalionie jakby to była sprawa wielkiej wagi.
- To dlatego ciągle najwięcej uwagi poświęcasz Sunfyre? Czujesz coś do tego obrzydliwego dzieciaka? - książę również był na skraju wytrzymałości i nie starał się już nawet baczyć na słowa ani dostosowywać swojego tonu do rozmowy. Widać było, że ta sytuacja całkowicie wyprowadziła go z równowagi. Odsunął się gwałtownie od Rhaelli i zaczął chodzić po jej komnacie, zupełnie jakby rozmowa toczyła się o pierścionku zaręczynowym, a nie o medalionie nie posiadającym żadnej wartości dla dziewczyny. Jednak długowłosa brunetka nie zdążyła powiedzieć już ani jednego słowa wyjaśnienia, ponieważ Jake odezwał się pierwszy.
- Nie ma w tobie za grosz odpowiedzialności. Jesteś już dorosła, a nie potrafisz docenić wartościowych ludzi wokół siebie, którzy tylko czekają na twoje skinienie palcem. Dodatkowo tylko uciekałabyś od zobowiązań! Nie rozumiesz że ja kiedyś zostanę królem i będę władać królestwem, w porządku. Ale teraz jeszcze wciągasz Luke'a w swoje pomysły i chcesz dać mu nadzieję na inne życie, które nigdy nie będzie do niego należeć. Wiesz dlaczego? - Jacearys wykrzykiwał kolejne zdania w stronę Rhaelli, a ta stała coraz bardziej wryta w ziemię.
- Ponieważ na nas ciąży poczucie obowiązku i powinności, które musimy wykonać. Luke zostanie lordem Driftmarku i to do tego powinien się przygotowywać, a nie latać za tobą i pobierać twoje nauki. Nigdy tego nie zrozumiesz, ponieważ się tu nie wychowałaś! Zostałaś znaleziona! - chłopak zrobił się purpurowo czerwony na twarzy i chwycił się za brązowe włosy zupełnie jakby chciał je wyrwać, kiedy wykrzyczał ostatnie słowo w stronę Rhaelli. Spojrzał na nią w ciszy, która się między nimi roztoczyła i dziewczyna dostrzegła w jego oczach łzy. Młodzieniec natychmiast postawił w jej stronę kilka kroków z rozłożonymi rękoma, chcąc zapewne wykrzesać z siebie słowa przeprosin, jednak brunetka mu na to nie pozwoliła.
- Wyjdź, proszę. - powiedziała najbardziej spokojnym głosem na jaki było ją stać i gwałtownie odwróciła się w stronę nadal otwartych drzwi na taras, aby nie utrzymywać z chłopakiem kontaktu wzrokowego. Dziewczyna niemalże całe dzieciństwo znosiła podobne i dużo gorsze uwagi na temat swojego pochodzenia, jednak zupełnie co innego usłyszeć je od nic nie znaczących prostaczków albo wrogów, a co innego usłyszeć je od ukochanej osoby.
- Rhael... - Jake zaczął mówić do niej załamującym się głosem, na co dziewczyna prawie zmiękła, jednak postanowiła pozostać twarda w swoich przekonaniach.
- Wyjdź, skończyliśmy rozmawiać. - postanowiła odwrócić się do niego twarzą i obdarzyć go jednym ze swoich najbardziej stanowczych spojrzeń, na jakie udało jej się w tym momencie zebrać. Chłopak dostrzegł w jej oczach brak możliwości sprzeciwu, dlatego chwytając się jedną dłonią za kark i pocierając go nerwowo, wyszedł z komnaty zgodnie z jej życzeniem i zamknął za sobą cicho drzwi, które głuchym szczęknięciem zatrzasnęły się, pozostawiając Rhael dalej opartą o balustradę balkonu.

Opiekunka SmokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz