Po opuszczeniu sypialni Rhaelli przez królewską parę, jej matka oraz Jacearys zamienili z dziewczyną jeszcze kilka zdań. Kiedy Rhaenyra upewniła się, że jej córka następnego dnia niezwłocznie uda się, aby zaoferować przeprosiny księciu Aemondowi, a następnie zgodnie z instrukcjami wyruszy w podróż śladami złodzieja jaja Dreamfyre, pocałowała przybraną córkę w czoło i oddaliła się na nocny spoczynek. Jake patrzył jak jego matka opuszcza pomieszczenie, a kiedy zniknęła w korytarzu, przeniósł swój wzrok na Rhaellę. Przez chwilę bił się z własnymi myślami i wyglądał jakby chciał coś jeszcze dodać, dlatego brunetka cierpliwie czekała na krok z jego strony. Chłopak jednak zmieszał się wyraźnie i uśmiechnął na pożegnanie, jednocześnie kłaniając się lekko dziewczynie w pas. Po tym również wyszedł z jej sypialni i udał się długim korytarzem do swojego pokoju, który znajdował się na tym samym piętrze. Dziewczyna zastanawiała się co chciał powiedzieć jej Jake ale z dywagacji wyrwało ją subtelne pukanie do drzwi. Wypowiedziała głośno słowa zaproszenia do środka, po czym w drzwiach dostrzegła Lynn z tacą pełną ciasteczek i imbrykiem do herbaty. Rudowłosa przytrzymywała sobie skrzydło drzwi plecami, a kiedy udało jej się już wejść do środka, odezwała się troskliwie do swojej najlepszej przyjaciółki.
- Masz może ochotę na herbatę i ciastka? - wyraz jej twarzy zdradzał opiekuńczość, którą zawsze starała się obdarzać Rhaellę, choć dziewczyna wiedziała że często na to nie zasługiwała. Brązowowłosa oczywiście się zgodziła i zaprosiła kompankę do wspólnej rozmowy. Lynn ani słowem nie skomentowała sytuacji, która zaszła podczas kolacji. Rhaellę coraz częściej zastanawiał fakt, że przyjaciółka nie gani jej za nieodpowiedzialne zachowania, a każdą taką sytuację przemilcza. Jeszcze całkiem niedawno ich relacja wyglądała nieco inaczej i Lynn nie szczędziła sobie słów reprymendy dla młodej Targaryenki. Niemniej jednak dziewczyna niezmiernie cieszyła się z towarzystwa przyjaciółki i nie wyobrażała sobie wykonać zadania powierzonego przez samego króla bez jej pomocy i wsparcia. Przyjaciółki długo rozmawiały, jednak rozsądek Lynn w końcu wziął nad nimi obiema górę. Z samego rana miały przygotować się do morskiej podróży, a Rhaella jeszcze wcześniej miała przebrnąć przez przeprosiny Aemonda, dlatego wspólnymi siłami uznały że najwyższy czas kłaść się do łóżek i zregenerować siły przed najbliższym dniem.
Mijała godzina za godziną a Rhaella dalej leżała na lewym boku swojego ciała, zupełnie w takiej pozycji w jakiej się położyła. Sen nie chciał nadejść a ciemność panująca w sypialni zdawała się kpić z dziewczyny. Po wyjściu Lynn brunetka wiedziała, że jest tak wycieńczona psychicznie że nie ma mowy o braniu kąpieli. Postanowiła że woli wstać jeszcze przed wschodem słońca i wykąpać się oraz odświeżyć, jednak kiedy zorientowała się że nawet nie ubrała na siebie koszuli nocnej, podniosła się gwałtownie do pozycji siedzącej. Czyżby była aż tak przejęta wydarzeniami z minionego dnia, że zapominała o podstawowych czynnościach? Medalion którego dalej nie zdjęła, a który był właściwie przyczyną okaleczenia Aemonda, teraz niemiłosiernie palił ją w skórę. Najgorsze było burczenie w brzuchu i narastające uczucie głodu, który odwiódł myśli brunetki od biżuterii. W trakcie kolacji nie tknęła przecież prawie nic z przygotowanych przez kucharzy posiłków. Męczyła się sama ze sobą, ale w końcu wstała z łóżka i cały czas ubrana w elegancką suknię z rozcięciem na udzie, wyszła ze swojej sypialni i ruszyła korytarzem w stronę schodów, aby udać się na niższe piętro które kończyło się zejściem do kuchni pałacowej. Idąc korytarzami nie spieszyła się zanadto, oglądając każde płótno z obrazem wiszące na ścianie i przyozdobione w drewnianą ramę. Pozwoliła sobie zagłębić się we wspomnienia, kiedy to biegała każdym korytarzem wraz z Lukem i Jakem, a obrazy służyły im za nietykalne części ich baz. Minęła po cichu pokoje obydwóch chłopców, którzy zapewne byli już pogrążeni w śnie, ponieważ z ich pokoi nie dobiegał żaden dźwięk ani nie docierała żadna smuga światła. Dziewczyna na bosaka dotarła do schodów i zwinnym ruchem pokonała kilkanaście stopni, aż dotarła na piętro na którym znajdowały się pokoje dzieci króla Viserysa i królowej Alicent. Rhaella musiała dojść do końca tego korytarza, a następnie podążyć trzema szerokimi schodami wprost do drzwi prowadzących do kuchni. Zamierzała poruszać się bezszelestnie i nawet nie spojrzeć na drzwi prowadzące do pokoi mieszkańców zamku.
Niestety jej plan nie do końca się powiódł, ponieważ drzwi prowadzące do sypialni Aemonda były lekko uchylone i wydostawało się z nich delikatne i ciepłe światło pochodzące najprawdopodobniej z rozpalonego kominka. Fiołkowe oczy dziewczyny zatrzymały się na bukowym drewnie i wtedy jej wzrok padł na malutki inicjał wyryty nożykiem nad gałką otwierającą pomieszczenie. Nie musiała nawet zbytnio wytężać wzroku, żeby wiedzieć jaka litera zdobi drzwi chłopaka, ponieważ sama była świadkiem jej powstawania. Dzięki ostrzu noża, nad gałką w drzwiach powstała przed laty miniaturowa literka „V" z zawijasem przy prawej krawędzi rozpoznawalnym dla charakteru pisma księcia. Rhaella nie zważając na to że ktoś może ją dostrzec, dotknęła wyżłobienia w materiale kciukiem prawej dłoni. Aemond wyrył ten symbol zaraz po tym, jak udało mu się stworzyć więź z Vhagar... był wtedy najszczęśliwszym człowiekiem, jakiego do tej pory Rhaella miała okazje zobaczyć w swoim życiu. Cofnęła dłoń jak gdyby doznała oparzenia i zmarszczyła nos. Z tego radosnego, śmiałego i uroczego chłopaka nie zostało już nic, pomyślała dziewczyna. Odwróciła się prawym bokiem ciała w kierunku wejścia do sypialni Aemonda i już chciała podążyć dalej korytarzem, aby wreszcie dotrzeć do kuchni, ale jej uwagę przykuł długi miecz, który został oparty o podnóżek przy łóżku jasnowłosego chłopaka. Ogień tlący się leniwie w kominku odbijał się wyraźnie od klingi miecza i w ten sposób oko Rhaelli go wychwyciło. Karcąc się bezustannie w myślach za swoją głupotę i brawurę, dziewczyna już przekraczała próg pokoju chłopaka. Pod wpływem chwili zdecydowała, że jeśli Aemond także nie może spać tej nocy, to skorzysta ona z nadarzającej się okazji i przeprosi go, aby mieć to za sobą. Drzwi delikatnie skrzypnęły w zawiasach, kiedy postawiła pierwsze kroki w pomieszczeniu, jednak szybkie zlustrowanie wzrokiem pokoju pozwoliło jej stwierdzić, że młodszego syna Viserysa nie ma obecnie w komnacie. Nie zatrzymując się, szczupła dziewczyna podeszła prosto do urzekającego ją miecza i dopiero wtedy się zatrzymała. Broń oparta o podnóżek zdecydowanie była tą samą bronią, którą Aemond chciał użyć przeciwko niej na ostatniej kolacji. Ostrze wydawało się dziewczynie ostre na tyle, że mogłoby naruszyć jej ścięgna a następnie dotrzeć do kości. Przełknęła ślinę i wyobraziła sobie jak krawędź miecza zatrzymuje się na jej ramieniu, zupełnie tak jak krawędź jej sztyletu zatrzymała się na przedramieniu młodego Targaryena.
Dziewczyna musiała powstrzymywać się przed chwyceniem miecza w dłonie, ponieważ była bardzo ciekawa zarówno jego środka ciężkości jak i sposobu układania się w ręce. Udało jej się jednak pohamować swoje nieodpowiedzialne zapędy i spuściła wzrok z klingi prosto na podnóżek o który stała ona oparta. W ten sposób jej spojrzenie prześlizgnęło się na łoże księcia, na którym spoczywała pościel będąca w nieładzie, sugerującym niedawną obecność chłopaka oraz biała koszula którą musiał nosić pod kombinezonem. Przelotnie zerknęła na mały, ledwo widoczny rzemyk z jakimś nieznanym jej klejnotem, który był obwiązany wokół kolumny w prawym górnym rogu łóżka. Dalej obróciła się plecami do miecza i spostrzegła zamknięte drzwi prowadzące do łaźni należącej do Aemonda, a także ogromną półkę z księgami która przed laty zajmowała zdecydowanie mniej miejsca niż teraz. Jak widać kolekcja literatury długowłosego rozrastała się, co wcale nie dziwiło Rhaelli. Podeszła bliżej regału i po drodze natknęła się na mały stolik, który wedle jej przypuszczeń służył za miejsce do czytania, ponieważ znajdowało się przy nim również krzesło z wygodnym i miękkim obiciem. Na stoliku leżała jakaś opasła księga, która była otwarta mniej więcej w połowie. Dziewczyna zbliżyła się do egzemplarza księgi i spojrzała na tekst oraz rysunki, które zdobiły poszczególne strony. Po pewnym czasie zaczynało docierać do niej, co ma przed sobą. Księga była jej bardzo dobrze znana, ponieważ był to wykradziony z biblioteki królewskiej egzemplarz podstaw hodowli smoków, który czytała jako dziecko razem z Aemondem i któremu zawdzięczała dużą część swojej wiedzy na temat latających stworzeń. Rhaella najwidoczniej nie była aż tak wycieńczona, ponieważ kiedy zidentyfikowała książkę, ogarnął ją niewyjaśniony gniew i złość. Sama nie wiedziała co ją zirytowało w znalezisku, ale nie mogła nic poradzić na narastającą frustrację w jej głowie. Złapała za kilka stron podręcznika i zaczęła go kartkować widząc w niektórych miejscach węglowe notatki zapisane pismem młodego księcia, które na pewno powstały w ostatnim czasie, ponieważ dziewczyna ich nie kojarzyła. Chłopak zapisywał swoje spostrzeżenia i uwagi odnośnie tego, co pisali autorzy podręcznika i czasem się z nimi nie zgadzał. Brunetka chwyciła się za naszyjnik, który ukryty był pod dekoltem jej sukni i poczuła ciepło wpływające na policzki. Udało jej się natomiast rozszyfrować przyczynę swojej frustracji. Mianowicie denerwowała ją myśl, że Aemond mógłby mieć większą wiedzę i doświadczenie na temat smoków niż ona sama. To ona była królewską Opiekunką Smoków, w jakim celu młodszy syn króla Siedmiu Królestw miałby aż w takim stopniu interesować się hodowaniem i utrzymaniem smoków? Nerwowo przerzucała kartki z coraz bardziej widocznym niezadowoleniem w ruchach, skupiając się głównie na dopiskach stworzonych przez blondyna. Z zaczytania między wierszami wyrwał ją niski i ochrypły głos należący bez wątpienia do Aemonda i docierający od strony jego łazienki.
- Teraz rozumiem że chciałaś się mnie pozbyć, aby mnie okraść. Niestety chyba nie pomyślałaś, że skoro to pierwsze ci się nie udało, to to drugie tym bardziej się nie powiedzie.
Rhaella niemal podskoczyła w miejscu i natychmiast zabrała dłonie z książki leżącej na stoliku. Rumieńce na jej policzkach tylko przybrały na sile i teraz czuła się niemal tak, jakby ktoś oblał ją kubłem z wrzątkiem. Ogarnęło ją lekkie zamroczenie, przez co całkiem zapomniała po co znalazła się w pokoju chłopaka. On najwyraźniej czekał na słowa wyjaśnienia z jej strony, ponieważ oparł się o framugę rozsuwanych drzwi prowadzących do łaźni i skrzyżował ręce z przodu swojego ciała. Kobieta jednak dalej się nie odezwała, ponieważ przyglądała się księciu badawczym wzrokiem. Na szczęście miał na sobie inną koszulę niż ta, która spoczywała na jego łóżku, ale jego lekko wilgotne, śnieżnobiałe włosy sugerowały że właśnie skończył brać kąpiel. To tylko spotęgowało zażenowanie i zawstydzenie Rhaelli, która coraz bardziej odczuwała na sobie zapach całego dnia. Kiedy podczas panującej między nimi ciszy uzmysłowiła sobie, że nadal ma na sobie suknię którą na kolacji komentował Aemond, niemal łzy napłynęły jej do oczu. Po co ona tu przyszła, jeszcze w takim stanie? Za szybko podejmowała wszystkie pochopne decyzje w swoim życiu.
Kilka niesfornych kosmyków jego włosów opadało mu na drugą stronę przedziałka niż powinno, co przyciągnęło wzrok dziewczyny. Jego skórzana opaska była nieco krzywo założona na włosy, ale na szczęście zasłaniała cały oczodół więc kobieta nie widziała pustki w jego lewym oku. Przez moment przeszło jej przez myśl, że chciałaby zobaczyć pusty otwór po oku chłopaka oraz bliżej przyjrzeć się tej bliźnie w całej jej krasie, jednak szybko wyzbyła się tych myśli gdyż chłopak coraz bardziej intensywnie się w nią wpatrywał. Ponieważ książę nie miał już na sobie ciasno opinającego go czarnego kombinezonu, jego postawa ciała była nieco mniej napięta niż zwykle, a także pod lnianym materiałem koszuli Rhaella mogła dostrzec mięśnie na jego brzuchu i bez najmniejszego problemu je policzyć. Nie sądziła, że może jej się zrobić jeszcze bardziej gorąco, ale najwyraźniej mogło. Z trudem jej się teraz oddychało i być może ze względu na to spuściła wzrok z Aemonda i zaczęła wracać do sytuacji, w której się właśnie niefortunnie znalazła. Odchrząknęła delikatnie i już zbierała się, aby odburknąć coś absurdalnym oskarżeniom księcia, ale ten był dostatecznie znudzony czekaniem na jej odpowiedź, dlatego sam zabrał głos.
- Po co tu przyszłaś? - dalej stał oparty o drzwi, a jego ton stał się nieco bardziej oschły w porównaniu do tonu, którym wypowiedział kąśliwą uwagę w stronę dziewczyny.
- Nie mogłam w nocy spać i zrobiłam się głodna. Idąc do kuchni zobaczyłam światło przez uchylone drzwi w twoim pokoju i uznałam, że skoro ty również nie śpisz... - Rhaella usłyszała na głos swoje tłumaczenie i już wiedziała, jak bardzo żałośnie ono brzmi. - Ja... chciałam cię przeprosić. Nie powinnam była podnieść na ciebie ręki i nie powinnam była się z tobą sprzeczać w obecności naszych matek. - wydusiła z siebie niemal jednym tchem i spojrzała z większą odwagą na jasnowłosego, oczekując jakiejś reakcji z jego strony. Chłopak przyglądał się jej jednak badawczo, jakby próbował wywietrzyć spisek płynący z jej słów. Dokładnie mierzył ją wzrokiem od stóp do głów, zatrzymując się tylko na jej odsłoniętym udzie. Rhaella czuła bardzo dokładnie jego palące spojrzenie, jednak ani się nie odezwała ani nie poruszyła. Po prostu czekała.
- A więc przeprosiłaś mnie. Coś jeszcze? - odepchnął się od framugi drzwi i przemierzył całą szerokość pokoju, przechodząc wyjątkowo blisko dziewczyny, ale nie podniósł na nią wzroku docierając do własnego miecza.
Brązowowłosa kobieta miała ochotę po prostu podejść prosto do drzwi wyjściowych i opuścić pokój chłopaka. Z drugiej strony, mimo chłodnego tonu młodzieńca, dziewczyna nie wyczuwała w nim jawnej wrogości ani nienawiści. Przeklinając w duchu swój charakter i ciekawość, zapytała Aemonda.
- Dlaczego czytasz hodowlę smoków? Drugi syn króla nie ma ciekawszych zajęć, czy może chcesz wygryźć mnie ze stanowiska? - pozwoliła sobie na zwyczajową uszczypliwość i odwróciła się przodem do księcia.
- Może nie mam i może chcę. - odpowiedział będąc oszczędnym w słowach i podniósł z podłogi swój miecz, aby odłożyć go w inne miejsce w pokoju. Dziewczyna głośno wypuściła powietrze z płuc, dając chłopakowi do zrozumienia że uważa konwersację z nim za niezwykle trudną do przebrnięcia. Aemond widząc delikatne rozdrażnienie krewnej, w wyrachowany sposób podniósł lewy kącik ust ku górze, jednak postanowił obdarzyć ją kolejnym przytykiem, zamiast rzeczową odpowiedzią.
- Tak się składa, że w nocy mój czas wolny nie interesuje króla, najwyraźniej w przeciwieństwie do ciebie. Za to po reprymendzie jaką otrzymałaś od mojej matki i ojca, powinnaś mieć jakieś inne zajęcia niż nachodzenie mnie bez zapowiedzi w mojej komnacie.
Kobieta słysząc jego słowa wywróciła ostentacyjnie oczami i założyła obie ręce na klatkę piersiową. Nawet po tym co wydarzyło się między nimi podczas kolacji, Aemond dalej prowokował ją wszelkimi znanymi sobie sposobami. Chłopak nie zirytował jej jednak na tyle, aby coś odpowiedziała, co widocznie uznawał za porażkę, ponieważ po chwili kontynuował.
- Może gdybyś nie była zajęta myszkowaniem po kątach to znalazłabyś czas, żeby chociaż przebrać się w stosowniejszy strój na przeprosiny. - mówiąc to nie patrzył na brunetkę, ale ta wiedziała przecież doskonale że już wcześniej zauważył brak zmiany jej ubrania.
- Oh, myślę że niektórzy uznaliby ten strój za idealny na przeprosiny. - odpowiedziała zaczepnie w stronę jasnowłosego. Ten zdawał się nie być ani trochę speszony jej przejawem śmiałości, za to odwrócił się do niej przodem, pozostawiając miecz na jednej z komód. Zbliżył się do niej wykonując jeden krok i zachowując śmiertelną powagę powiedział.
- Na przykład Jake? Pewnie skakałby z radości.
Dziewczyna miała ochotę wybuchnąć śmiechem, jednak opanowanie ze strony Aemonda nie pozwalało jej na to. Bardzo możliwe że w innych okolicznościach po prostu puściłaby tę uwagę mimo uszu, jednak tego wieczoru tak się nie stało. Brunetka oparła się o mebel stojący za nią i wyciągnęła prawą nogę w przód, jeszcze bardziej ją odsłaniając i eksponując rozcięcie w materiale sukni.
- Też tak myślę. Jaka szkoda, że przyszłam do ciebie a nie do niego. - nie odrywając wzroku od chłopaka uśmiechnęła się niczym wąż i z przyjemnością patrzyła jak zmienia się wyraz jego twarzy. Figlarny uśmieszek musiał ustąpić pojawiającej się złości, ponieważ Aemond zmarszczył czoło, a swoje dłonie przeniósł na tył pleców, gdzie zaplótł je ze sobą jak to miał w zwyczaju. Być może on również był zmęczony minionym dniem, ponieważ nie wysilił się na kolejny komentarz aby ciągnąć między nimi tę dwuznaczną wymianę zdań. Rhaella nie zmieniając pozycji w jakiej zastygła, odrzuciła włosy do tyłu i wykorzystując chwilę roztargnienia młodego księcia, ponownie zapytała.
- Będziemy kontynuować wątek mojej sukni, czy odpowiesz mi czego szukasz w tej księdze? - jedno dłonią niedbale wskazała na na stolik z literaturą.
Aemond głośno mruknął pod nosem i ponownie przeszedł obok Rhael, jednak tym razem zdecydowanie zmniejszył dystans jaki wobec niej zachowywał. Dziewczyna przez chwilę nawet myślała, że mężczyzna potknie się o jej wystającą prawą nogę, jednak w ostatniej chwili wydłużył krok i podniósł wyżej kończynę, aby nie trącić dziewczyny. W mgnieniu oka dotarł do otwartej książki i w przeciwieństwie do córki Rhaenyry zaczął przewracać kartki niemalże z czułością i uwielbieniem. Kobieta postanowiła na razie na niego nie patrzeć, tylko z rosnącą niecierpliwością czekała na odpowiedź.
- Byłem ciekawy czy znajdę tu jakieś informacje dotyczące opóźnień w znoszeniu jaj. - dalej powoli przesuwał kartki w podręczniku, zatrzymując się od czasu do czasu na niektórych stronach. Rhaelli nie zdziwił fakt, że książę był zainteresowany smokami, ale temat jakiego poszukiwał wzbudził jej podejrzenia. Sama nie wpadła na to, aby szukać w literaturze czegoś na temat możliwych przyczyn opóźnienia w zniesieniu jaj przez Dreamfyre. Być może gdyby miała na to więcej czasu przed opuszczeniem Smoczej Skały, to wybrałaby się do biblioteki w poszukiwaniu odpowiedzi, ale wiadome było że królewska biblioteka i jej zbiory były znacznie bogatsze w wiedzę i informacje. Zaciekawiona długowłosa przeniosła swój nieco wścibski wzrok na Aemonda, jednak ten zasłaniał cały stolik plecami i nic nie mogła za nim dostrzec.
- I co? Znalazłeś coś? - spytała nie ukrywając zainteresowania.
- Gdybym coś znalazł, to już byłbym w drodze do ojca aby go o tym poinformować. A twoja posadka Opiekunki być może byłaby zagrożona, księżniczko. - pretensjonalnym tonem zwrócił się do kobiety.
Wyśmienicie, jedno normalne wypowiedziane zdanie w zamian za każdy jeden sarkastyczny i cyniczny komentarz. Dziewczyna podniosła się na nogach i odsunęła od komody, przestając się jednocześnie o nią opierać i zbliżyła się do jasnowłosego. Ten jednak dalej wpatrywał się w księgę i być może nie dostrzegł jej kroków, ponieważ nawet nie drgnął. A może taki był jego zamiar? Młoda brunetka podeszła jeszcze bliżej, aż w końcu znalazła się za jego plecami i zerknęła na dłonie mężczyzny pokryte żyłami, które ułożył luźno na podręczniku. W tym momencie dostrzegła zakrwawiony bandaż, w który zawinięte było okaleczone przez nią przedramię. Zdezorientowana przyjrzała się opatrunkowi i bez ostrzeżenia odezwała się do syna Viserysa.
- Opatrunek przesiąkł ci krwią. - zdawała sobie sprawę, że nie popisywała się właśnie spostrzegawczością, ponieważ zauważyła ten fakt po takim czasie od wejścia do sypialni Aemonda.
- Miałem zamiar go wymienić, zanim nie przyszłaś aby dokończyć swoją spartaczoną robotę. - chłopak ciągle stał odwrócony do niej plecami, jednak w jego głosie wyczuła nutkę rozbawienia. Przez bandaż przeciekła już całkiem spora ilość krwi, dlatego Rhaella nic nie odpowiedziała na kolejny komentarz chłopaka, tylko wpatrywała się w jego przedramię. Blondyn niespodziewanie odwrócił się od studiowanej księgi, a że kobieta stała tuż za jego plecami, to teraz znaleźli się ze sobą twarzą w twarz, a dzieliło ich zaledwie kilka cali wolnej przestrzeni. Moment zastygnięcia nie trwał długo, zaledwie ułamek sekundy, jednak był wystarczający aby brunetce zrobiło się parno, a na policzki wpełzł rumieniec. Czuła że napływająca do jej twarzy krew powoduje zarumienienie nie tylko policzków, ale również czubków jej uszu. Nie chciała przyznać przed sobą samą jak bardzo onieśmiela ją każdy przejaw bliskości z Aemondem, dlatego wbrew uczuciom po prostu stała patrząc na chłopaka i nie opuszczała wzroku, nie zwiększyła również dzielącej ich odległości. Luka między nimi zdawała się niezauważalnie zmniejszać, ale po chwili okazało się że to przez to, że chłopak po prostu przygotowywał się do wyminięcia Rhaelli. Kiedy to uczynił, bez słowa doszedł do fotela w którym zasiadł i chwycił za przyrządy leżące na stoliku. Zakłopotana kobieta zupełnie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, ponieważ chłopak zabrał się za zmienianie bandaża, dalej się do niej nie odzywając. Nie wiedziała czy odpowiednio będzie wpatrywać się w jasnowłosego, czy wręcz przeciwnie odwrócić wzrok od rany, którą mu zadała. Postanowiła po prostu nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów licząc na to, że chłopak w końcu przerwie panującą między nimi ciszę. Zaczął bardzo wprawnym ruchem odklejać opatrunek od świeżej rany, nawet minimalnie się przy tym nie krzywiąc. Dziewczyna mogła dzięki temu dostrzec krawędzie rozcięcia oraz lepiej przyjrzeć się wielkości obrażenia. Z całych sił pragnęła odwrócić się plecami do Aemonda, aby ten przypadkiem nie zarejestrował jej zainteresowania, ale nie była w stanie tego zrobić. Wpatrywała się w jego przedramię również bez słowa, nie wiedząc co mogłaby powiedzieć, aby nie zabrzmieć nad wyraz żałośnie. Długowłosy wyrzucił zużyty bandaż i chwytając za nowy, świeży kawałek, zamoczył go w jakiejś substancji, która spoczywała w przygotowanej miseczce i przyłożył sobie kawałek materiału do rany. Rhaella wyraźnie dostrzegła teraz jego skrzywienie wyrysowane na twarzy, mimo tego iż było ono ledwie zauważalne. To skłoniło ją do rozpoczęcia kolejnego wątku ich rozmowy.
- Co to za substancja? Dziwnie pachnie. - zagadnęła i zmarszczyła nos, jednocześnie wciągając nim nieco powietrza.
Aemond oczywiście nie zamierzał jej odpowiedzieć od razu. Skończył przykładanie opatrunku, po czym owinął go materiałem i dopiero wtedy skierował swój wzrok na siostrzenicę.
- Bardzo silny środek ściągający. Powinien pomóc w przyspieszeniu zabliźniania się rozcięcia.
Rhaella była przekonana że specyfik jest autorskim pomysłem chłopaka, ponieważ nigdy nie widziała podobnej substancji w użyciu królewskich medyków. Rosnące zażenowanie z powodu swojego zachowania podczas kolacji zaczęło ją przytłaczać, dlatego wreszcie zebrała się na odwrócenie plecami do mężczyzny. Udawała że po raz kolejny spogląda na otwartą księgę na temat smoków, jednak dyskretnie omiatała wzrokiem otwarte drzwi do łaźni, z której dalej wylatywała para wodna mimo tego, że Aemond wziął kąpiel już dobre kilkanaście minut temu. Wzięła kilka głębokich wdechów, aby uspokoić rytm serca i kiedy jej się to udało, ponownie odwróciła się w stronę chłopaka, ale tym samym w stronę drzwi wejściowych. Z zaskoczeniem zauważyła że chłopak mimo zachowania milczenia, najwyraźniej wpatrywał się intensywnie w jej plecy, ponieważ teraz ich spojrzenia się skrzyżowały. Rhaella wyminęła jasnowłosego, dalej siedzącego w fotelu i podeszła do progu sypialni. Nie miała nic więcej do przekazania księciu, a więc najwyższy czas było opuścić jego komnatę.
- Napewno zostałeś poinformowany, że wyruszamy skoro świt. Jako zarządzająca tą wyprawą chcę żebyś wiedział, że nie toleruję spóźnień. - czuła, że nie chce brzmieć aż tak obcesowo, jednak słowa same zdawały się opuszczać jej usta. Niemal odwróciła się już w stronę wyjścia, nie przekazując chłopakowi żadnych słów pożegnania, jednak Aemond był dużo szybszy niż sądziła.
Gwałtownie podniósł się z fotela, aż płomień tlący się w kominku zadrgał od podmuchu powietrza. Dziewczynie zdawało się, że nie zdążyła nawet mrugnąć, nie mówiąc już o postawieniu kroku zbliżającego ją do drzwi wyjściowych, a smukły książę już stał naprzeciw niej, zupełnie jak kilka chwil temu. Teraz jednak moment zastygnięcia zdawał się Rhaelli trwać wieczność. Aemond nie zawadził spojrzeniem na niczym innym, tylko na jej fiołkowych oczach. Wlepiał w nią wzrok, jakby chciał przeszyć ją na wskroś i zajrzeć do wnętrza jej duszy. Dziewczyna również pozwoliła sobie na głębokie spojrzenie w jego fioletowe oko, na którym dostrzegła małe czarne kropeczki zdecydowanie dodające mu uroku. Była bardzo ciekawa powodu zachowania chłopaka, jednak nie miała czasu się nad nim zastanawiać, ponieważ on bez ostrzeżenia chwycił ją za medalion delikatnie odznaczający się pod materiałem dekoltu jej sukni. Brunetka spuściła wzrok na jego dłoń, dostrzegając wyraźne zarysowania naczyń krwionośnych i zręczne palce, które obracały naszyjnik pod tkaniną. Ogarnęła ją panika, która sparaliżowała ją do tego stopnia że przestała oddychać. Powoli podniosła spojrzenie na twarz mężczyzny po raz kolejny odnajdując jego oko, z którego próbowała odczytać emocje. Ten jednak zachował kamienną twarz, rozchylając przy tym delikatnie usta i przechylił głowę na prawy bok. Stał w odległości zaledwie małego kroczku, więc brązowowłosa czuła jego oddech na policzkach. Nie chciała usłyszeć pytania, które właśnie padało z jego strony, jednak nie mogła go zatrzymać.
- Dlaczego wciąż go nosisz? - zapytał wciąż obracając klejnot między palcami, wyciągając coraz bardziej materiał jej sukni w przód. Dziewczyna raz po raz czuła dotyk jego palców na skórze, mimo iż od jej skóry i jego palców dzielił ją materiał ubrania.
Panika w połączeniu z głupotą dały o sobie znać, ponieważ córka Rhaenyry zdołała tylko odpowiedzieć.
- Nie wiem o czym mówisz.
Jasnowłosy przyszpilił ją wzrokiem niczym rzuconą włócznią. Bez wysiłku dostrzegła rozgniewanie w jego spojrzeniu, jakby oczekiwał innej odpowiedzi. Nie mogła mu się dziwić, jej riposta nie była najlepsza. Przecież doskonale wiedziała, że Aemond dostrzegł podarek już podczas ich potyczki na kolacji. Rhaella nie rozszyfrowała jednak w żaden sposób swoich odczuć co do naszyjnika, jak i co do samego chłopaka, dlatego żadna lepsza odpowiedź nie przychodziła jej w tym momencie do głowy. Wyczuła niemal momentalnie rosnącą stanowczość Aemonda, ponieważ pociągnął on mocniej za naszyjnik, napinając jego łańcuszek całkowicie. Brunetka musiała użyć nieco siły, aby zaprzeć się mocniej na nogach i nie przysunąć do niego. Jednak jego oddech stawał się coraz bardziej wyraźny i ciepły, ponieważ ich twarze się do siebie zbliżyły. Nawet gdyby nie chciała, to mogła teraz policzyć wszystkie kropki występujące na tęczówce jego zdrowego oka. Musiała pogodzić się z faktem, że policzenie tych okrągłych ziarenek wydawało jej się niezwykle kuszące, i właśnie z tego powodu spuściła swój wzrok w dół, aby nie patrzeć w jego oko. Chłopak musiał zauważyć wędrówkę jej spojrzenia i najwyraźniej mu się ona nie spodobała, ponieważ drugą wolną dłonią chwycił ją nieustępliwie za podbródek i podniósł go delikatnie ku górze. Rhaella poczuła oburzenie w związku z jego śmiałym posunięciem, jednak pozostała nieruchoma. Obydwoje trwali w napięciu i nie zmieniali pozycji, jednak Rhaella nie wypowiedziała żadnego słowa, ponieważ czuła że to była kolej chłopaka.
- Ostatni raz pytam. Dlaczego wciąż go nosisz? - wypowiedział pytanie prosto w jej twarz, konsekwentnie przytrzymując jej podbródek i sam naszyjnik. Szczupła kobieta czuła już zmęczenie i ból nóg, które wciąż zapierały się o podłogę. Wzrastało także uczucie kłucia w piersi, ponieważ od jakiegoś czasu bardzo oszczędnie wprowadzała powietrze do swoich płuc nie chcąc poruszać ani ustami, ani własną piersią. Pozycja w której razem trwali zaczynała z jednej strony ją irytować, a z drugiej wywoływała u niej świdrujące uczucie w brzuchu, które sprowadzało na nią przemiłe ciepło. Kiedy dotarło do niej, że odczuwa uniesienie dzięki bliskości chłopaka, wyrwała swoją brodę z jego mocnego uścisku i szarpnęła się do tyłu. Jeszcze moment, a łańcuszek naszyjnika zapewne rozpadłby się w drobny mak, ale Aemond w ostatniej chwili puścił również i szafir znajdujący się na końcu biżuterii. Być może dlatego że dziewczyna sama nie wiedziała dlaczego w ogóle postanowiła zabrać ze sobą medalion do Królewskiej Przystani, a być może i dlatego że była rozdrażniona reakcją swojego ciała na obecność cynicznego blondyna - po raz kolejny w ciągu kilku godzin dała się ponieść niezdrowym emocjom. Spojrzała z wyższością na księcia, ale nie dostrzegając w jego spojrzeniu żadnego innego uczucia oprócz złości i irytacji, chwyciła za spoczywający na jej szyi naszyjnik i jedną ręką rozpięła zapięcie biżuterii. Chłopak bez słowa obserwował bacznie jej ruchy nie wydając z siebie dźwięku. Nie wydał go również wtedy, kiedy Rhael szybko postawiła pół kroku w jego kierunku i znajdowała się teraz znowu kilka centymetrów od niego. Nie patrząc na jego dłoń, tylko prosto w zdrowe oko, wcisnęła mu naszyjnik między palce nie dając możliwości sprzeciwu.
- Skoro tak bardzo chcesz go z powrotem, to proszę. - nie poczekała na żadną reakcję ze strony młodzieńca, ponieważ nie była przekonana czy chce słyszeć jakąkolwiek odpowiedź. Nie chciała również zbytnio zastanawiać się nad swoim postępowaniem, ponieważ czuła że jeszcze chwila i mogłaby się rozmyślić. Zamiast tego prędko odwróciła się od Aemonda, wyciągając dłoń, którą przez chwilę trzymała na dłoni mężczyzny i wyszła z jego pokoju bez słowa. Ten jednak nie poszedł za nią, a także nie zawołał jej, kiedy odchodziła korytarzem. Opiekunka Smoków samotnie wróciła w środku nocy do sypialni wiedząc, że nie zaśnie już do samego rana.
CZYTASZ
Opiekunka Smoków
FanfictionRhaella Targaryen jest królewską Opiekunką Smoków nie posiadającą własnego wierzchowca. Jednak kiedy jedno z jaj smoczycy Dreamfyre zostaje skradzione, dziewczyna wyrusza w pogoń za domniemanym złodziejem za towarzyszy mając znienawidzonego Aegona...