ROZDZIAŁ III

159 9 0
                                    

    Mając piętnaście lat Rhaella spędzała bardzo dużo czasu w Królewskiej Przystani razem z całą rodziną Targaryenów. Rhaenyra i Daemon często opuszczali Smoczą Skałę, aby spędzić więcej czasu z królem Viserysem oraz aby pomóc mu w sprawowaniu rządów nad królestwem. Akurat spędzali cały miesiąc w zamku władcy, ponieważ Daemon musiał wyruszyć na Stopnie, aby pozbyć się z nich piratów i rebeliantów, a Rhaenyra nie chciała w tej sytuacji znajdować się sama na Smoczej Skale. Rhaella raz na tydzień latała wraz z Jacearysem do domu, ponieważ nie chciała zgodzić się na tak długa rozłąkę ze smokami zamieszkującymi Jamę, ani nie chciała powierzać ich całkowitej opieki w ręce pomocników. Oprócz tego spędzała dnie na leniwym przesiadywaniu w swojej komnacie, na błoniach zamku oraz na treningach szermierki z Jakem i ich nauczycielem sztuki miecza z Braavos, który znajdował się na usługach króla. Zwykle po długich godzinach treningu dziewczyna szła się odświeżyć, a następnie spożywała kolację z całą rodziną w sali jadalnej. Kiedy cały zamek zapadał w sen, ona wstawała z łóżka i wędrowała do podziemi zamku, gdzie lochami przedostawała się na zewnątrz. Tam zawsze stacjonowała Vhagar, która była smokiem od niedawna należącym do Aemonda. Chłopak zdobył sobie prawo do tytułu jej jeźdźca, posuwając się do bardzo odważnego czynu, jednak podjęte ryzyko opłaciło się mu. Stracił przy tym jedno z oczu, ale sam zwykł mówić, że to niewielka cena za posiadanie największego żyjącego smoka na ziemi. Rhaella zawsze kłóciła się z chłopakiem o nazewnictwo więzi między jeźdźcem a smokiem, ponieważ doskonale wiedziała, że nikt nie posiada smoka na własność, ale już wtedy młodzieniec był dość krnąbrny i i tak nazywał więź po swojemu.
    Mimo wszystko, w czasach kiedy dziewczyna zajmowała się obserwacją Vhagar, która w jej otoczeniu była wyjątkowo spokojna i uległa, między nią a Aemondem nawiązała się pewnego rodzaju przyjaźń. Pewnej nocy, kiedy po raz kolejny zakradała się przez lochy aby narysować kilka dodatkowych rysunków smoczycy, natknęła się na Aemonda, który również podążał ciemnym korytarzem. Od tamtej pory dzieci oczywiście chodziły razem, ponieważ jasnowłosy chłopak był bardzo zainteresowany wiedzą jaką posiadała Rhaella na temat smoków i chciał ją zgłębiać z jej pomocą. Sam również nie odstępował w niej dziewczynce, ponieważ w wolnych chwilach czytał opasłe tomiszcza dotyczące hodowli smoków, które wykradał z biblioteki królewskiej, a następnie przynosił je na wspólne spotkania z Rhaellą. Tak oto dzieci wymieniały się posiadaną wiedzą, a Aemond dodatkowo wykładał dziewczynie najprościej jak umiał, wszystko co wiedział na temat latania na smoku. Brunetka bardzo często obserwowała chłopaka, jak ten podczas dnia wybierał się na przejażdżki na Vhagar, a także był pierwszą osobą, z która odbyła ona wspólny lot. Przed tym wydarzeniem Rhaella nigdy nie próbowała wsiąść na żadnego ze smoków, ponieważ nie była świadoma, czy którykolwiek by jej na to pozwolił. Aemond natomiast twierdził, że jego smok przy nikim nie zachowuje się tak swobodnie jak przy niej, dlatego zaproponował jej, aby wsiadła na smoczy grzbiet Vhagar tuż za jego plecami.
    Niezależnie od tego, jak dalej potoczyła się im młodzieńcza relacja, Rhaella była wdzięczna chłopakowi po wsze czasy, ponieważ gdyby nie on zapewne nigdy nie odważyłaby się na taki krok. Uwielbienie jakie wtedy do niego czuła nie miało granic, a ich wspólne loty na największej i najstarszej żyjącej smoczej istocie stały się jej ulubionym zajęciem. Podczas jednej lipcowej, ciepłej nocy, kiedy to ponownie spotkali się w umówionym miejscu, na rozstaju dróg w ciemnym korytarzu znajdującym się w lochach twierdzy, Aemond nie ruszył od razu jak zwykle w korytarz znajdujący się po ich prawej stronie, od którego czuć było lekki powiew świeżego powietrza, a który prowadził na zewnątrz zamku, ale uśmiechnął się delikatnie na widok Rhaelli i powiedział.
- Chciałbym ci dziś coś pokazać. Vhagar może zaczekać.
Rhaella zerknęła podejrzliwie na srebrzystowłosego, jednak odwzajemniła uśmiech którym ją obdarzył, ponieważ ufała mu bezgranicznie i czuła, że z nim nic złego jej nie spotka.
- Vhagar zauważy nasze opóźnienie, zobaczysz. To ty będziesz się jej tłumaczył. - zachichotała i zaczęła iść w korytarz tuż za Aemondem.
Młody książę uśmiechnął się pod nosem, jak to miał w zwyczaju i poprawił swoją skórzaną przepaskę na głowie, która zasłaniała jeden pusty oczodół. Dziewczyna wiedziała, ile wyrzeczeń kosztowało księcia patrzenie na świat jednym okiem, jednak nigdy się jej na to nie uskarżał, ani nie przeklinał swojego losu. Co więcej, jego mądrość bardzo imponowała młodszej i bardziej impulsywnej dziewczynce, ponieważ mu jej zazdrościła. Aemond zawsze powtarzał, że gdyby wiedział jaka cena czeka go za możliwość wytworzenia więzi z Vhagar, bez wahania zrobił by wszystko ponownie. Również nie żywił zaciekłej nienawiści względem Luke'a i Jake'a, głównie ze względu na przyjaźń jaka łączyła go z Rhaellą. Dziewczynie bardzo zależało, aby jej ukochani chłopcy się pogodzili. Nie było to jednak możliwe, ponieważ Aemond miał tylko jeden warunek co do tego. Luke musiał go szczerze przeprosić za wyrządzoną mu krzywdę, czego nigdy nie uczynił ze względu na stanowczy sprzeciw ze strony dumnej Rhaenyry.
    Kiedy dzieci zaczęły coraz bardziej zagłębiać się w labirynt korytarzy, a ściany lochów były coraz słabiej oświetlone, brązowowłosą dziewczynę zaczęły nachodzić wątpliwości.
- Na pewno wiesz dokąd idziemy? W takim tempie to wrócimy na jutrzejsze śniadanie. - udawała nadąsaną, jednak cały czas bacznie obserwowała otoczenie, starając się jak najdokładniej zapamiętać drogę z której przyszli.
Aemond mruknął coś niezrozumiale, co wcale dziewczyny nie zdziwiło, dlatego westchnęła ociężale chcąc wyrazić swoje niezadowolenie i dalej pokornie podążała za chłopakiem.
Minęli ostatnią zapaloną pochodnię na ścianie i wtem jej oczom ukazał się jakiś wielki, niezidentyfikowany kształt spoczywający na środku podłogi. Dziewczyna wydała z siebie dźwięk, który zapewne miałby być pisknięciem, gdyby nie fakt że Aemond w porę zasłonił jej usta dłonią.
- Nie wrzeszcz, to czaszka. - powiedział uśmiechając się przebiegle widząc nutkę przerażenia w twarzy Rhaelli.
Rhaella nie powiedziała ani słowa, a kiedy chłopak odsunął dłoń od jej twarzy, zdała sobie sprawę że stoi z otwartą buzią i wpatruje się w największą czaszkę smoka, jaką w życiu zapewne uda jej się zobaczyć. Nie zwracając więcej uwagi na chłopaka, od razu podeszła do znaleziska i położyła na nim swoje drobne dłonie. Czaszka była ogromna, dużo większa od całej jej wysokości, ale zachowana w idealnym stanie. Brunetka usiadła przed nią, dalej wpatrując się w część ciała dawnego smoka.
- Jak to znalazłeś? - zapytała, odwracając głowę w stronę Aemonda, który właśnie stanął za jej plecami.
- Przez przypadek, oczywiście. Kiedyś zgubiłem drogę i zawędrowałem aż tutaj. - odpowiedział wymijająco nie patrząc jej w oczy.
- Przecież zawsze chodzimy razem... co więcej znasz te lochy lepiej ode mnie, bo przychodziłeś tu dużo wcześniej. - Rhaella starała się ukryć grymas wpełzający na jej twarz, ale jasnowłosy od razu go zauważył.
- Nie krzyw się. Znalazłem i już. Mam rozumieć, że nie zadowoliłem tym naszej księżniczki i chcesz już wracać do Vhagar? - zapytał podnosząc jedną z jasnych brwi ku górze i nie czekając na odpowiedź dziewczyny zaczął wracać korytarzem.
- Lepiej daj mi mój dziennik i węgiel, zanim ją dokładnie obmacam, to chcę ją narysować. - przedrzeźniając jeszcze przez chwilę chłopaka, podniosła się z miejsca. Młodzieniec szczerząc się od ucha do ucha podał jej dziennik i stanął obok, dotykając delikatnie jej barku. Przez kilkanaście minut dziewczyna w absolutnej ciszy pracowała nad swoim szkicem, obchodząc raz po raz czaszkę z każdej strony. Aemond z podziwem w oczach chodził za nią krok w krok, świecąc jej przy tym pochodnią jak najbliżej, aby wspomóc jej oświetlenie dziennika. Kiedy dziewczyna skończyła, zatrzasnęła dziennik z lekki stęknięciem i rzuciła go na podłogę lochu, doskakując do czaszki. Dotykała delikatnie każdą możliwą jej część, uważając aby nic nie uszkodzić, a chłopak pozwalał jej na to bez zbędnego gadania. Skończywszy, odwróciła się do niego i rzuciła mu się na szyję, czego zupełnie się nie spodziewał.
- Dziękuję, że mi ją pokazałeś. - czując spięte mięśnie chłopaka pod swoimi ramionami, odsunęła się delikatnie i spojrzała mu w oczy. - Myślę, że to czaszka Baleriona, prawda? - zapytała.
Aemond dalej patrząc w jej fioletowe, błyszczące z podekscytowania i wzruszenia oczy, odpowiedział tylko.
- Mhm. - odchrząknął po chwili i dodał. - Też tak myślałem.
Wspólnymi siłami doszli do wniosku, że zostawią znalezisko w nienaruszonym stanie i po prostu rusza jak gdyby nigdy nic w stronę wyjścia na zewnątrz, aby przed snem odwiedzić jeszcze Vhagar. Kiedy dotarli do odpowiedniego korytarza, dziewczyna ciągle milczała, ponieważ nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów podziękowania, a jednocześnie jej umysł zaprzątał już tuzin myśli na temat wyglądu Baleriona Czarnego Strachu podczas jego najlepszych lat świetności. Musiała niestety wyrwać się z zamyślenia, ponieważ sufit nad ich głowami zaczął znikać i dotarli na otwartą przestrzeń, którą zwykle zajmowała smoczyca chłopaka.
- No i nie ma jej, pewnie poleciała po coś do jedzenia. Za bardzo się ociągałeś! - dziewczyna wykrzyknęła słowa niezadowolenia do Aemonda, jednak ten zdawał się być w świetnym humorze, dlatego śmiejąc się odpowiedział.
- Ja? To ty musiałaś - jak to określiłaś - wymacać każdy skrawek starej czaszki! Pretensje możesz mieć tylko do siebie, księżniczko.
Rhaella wydęła usta i zrobiła obrażoną minę, jednak nie potrafiła się długo gniewać. Z podskokiem usiadła na ciepłej trawie i zaczęła wypatrywać Vhagar na niebie, jednak nic nie udało jej się dostrzec. Aemond również usiadł koło niej na ziemi, a po chwili z wyczuwalnym entuzjazmem w głosie wykrzyknął.
- Patrz, tam! - i wskazał palcem na niebo po ich lewej stronie, na co dziewczyna od razu odwróciła głowę i zaczęła wytężać swój doskonały wzrok.
Po kilku minutach intensywnego patrzenia rozbolały ją oczy, więc odwróciła się w stronę chłopaka chcąc go zbesztać za kłamstwo, ale kiedy tylko odwróciła się tak, aby go widzieć, ten natychmiastowo sięgnął po coś ręką do kieszeni swojej szaty i wyciągnął rękę przed jej oczy. Kiedy Rhaella odzyskała ostrość widzenia, spojrzała na zaciśniętą dłoń chłopaka, z której zwisał dośc długi, majestatyczny medalion z pięknym, idealnie wykrojonym szafirem, który aż błyszczał w blasku lipcowego księżyca.
- Niedługo wracasz na Smoczą Skałę i pewnie odwiedzicie nas dopiero na jakąś ważną uroczystość. Chciałbym ci go dać. Pasuje do ciebie. - na twarz chłopaka wpełzł delikatny rumieniec, jednak zachował on powagę sytuacji i nie spuścił wzroku z dziewczyny nawet na moment.
Rhaella zupełnie nie wiedziała co powiedzieć, zaparło jej dech w piersiach na widok piękna medalionu. Obdarzyła Aemonda jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów i dalej siedząc odwróciła się do niego plecami, ogarniając jednocześnie długie włosy z pleców, dając chłopakowi do zrozumienia, że życzy sobie aby ten założył jej naszyjnik na szyję. Aemond błyskawicznie zrozumiał aluzję i już po chwili na jej szyi spoczywała najpiękniejsza biżuteria, jaką do tej pory widziała.
- Nie wiem co powiedzieć. Dziękuję, jest przepiękny... - Rhaella sama była zdziwiona, ale chyba nieco się zawstydziła podarkiem i dlatego delikatnie spuściła wzrok.
- Dlatego do ciebie pasuje. - chłopak uśmiechnął się czule i troskliwie, po czym po chwili dodał pospiesznie. - Najlepszym podziękowaniem będzie, jeśli po prostu będziesz go nosić.
Długowłosa skinęła potakująco głową na znak aprobaty, a jednocześnie małej obietnicy. Aemond spojrzał ponad jej głową na niebo, na którym to pojawiła się Vhagar wracająca z polowania. Razem z dziewczyną obserwowali jak ogromna smoczyca ląduje nieopodal na ziemi, a następnie podnieśli się z trawy i powolnym krokiem ruszyli w kierunku zwierzęcia.

Opiekunka SmokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz