-Kuroo, mam do ciebie ogromną prośbę - zagadałem czarnowłosego, gdy odwiedziłem go w barze - nie sprzedawaj więcej Tooru. Proszę cię.
-A co z nim? - zmartwił się.
-Po prostu się o niego martwię. To jeszcze dziecko. Jeżeli ci na nim zależy, nie sprzedawaj mu. Nocował u mnie ostatnio... O mało nie przedawkował.
-Kurwa - przetarł twarz dłońmi - jak się teraz czuje? Masz go na oku?
-Na ten moment siedzi u mnie, więc tak. Jakoś się trzyma. Jest trochę... Nieobecny, ale się trzyma. Mniej więcej.
-Muszę go zobaczyć - siegnął po kluczyki z pod lady - czekaj. Powiem tylko Kenmie.
-Okej, zaczekam.
Dwie minuty później za ladę wszedł Kenma a ja i Kuroo wyszliśmy z baru. Pojechaliśmy dwoma samochodami.
W mieszkaniu panowała cisza. Zupełna. Tooru siedział na podłodze, plecami opierając się o kanapę i patrzył w jeden punkt. Kucnąłem przy nim i ostrożnie dotknąłem jego ramienia. Zdarzało się że się zawiesił i pogrążał w myślach.
-Dlaczego siedzisz na ziemi? - zapytałem łagodnie, przenosząc dłoń na jego włosy.
-Nie wiem - wyszeptał. Złapałem go pod kolanami i usiadziłem na kanapie. Kuroo usiadł przy nim. Poczułem że ma zimne dłonie. Dałem mu koc.
-Chodź młody - powiedział cicho czarnowłosy obejmując go. Nastolatek wtulił się bezpiecznie w wyższego, układając głowę na jego torsie. Przykrył go kocem - jak się czujesz?
-Jest okej... Trochę mi słabo.
-Jadłeś? - zapytałem. Zanim wyszedłem, przygotowałem mu obiad. Miałem nadzieję że zjadł.
-Jeszcze nie.
-A spróbujesz? - zapytał go Kuroo głaszcząc po włosach - tylko trochę, tyle ile dasz radę. Jesteś blady.
-W porządku.
-Super. Jesteś dzielny.
Przyniosłem mu jedzenie, a później zerknąłem na telefon. Do Tooru codziennie dzwoniła mama. Był u mnie od tygodnia, więc domyślałem się że musiała się martwić. Odpisywałem jej z jego telefonu że wszystko w porządku. Nie chciałem nikogo martwić, a po wiadomościach widziałem że ma dobry kontakt z rodziną.
Trochę skubał w porcji jedzenia, a w ciągu godziny zjadł połowę. Musiał zrobić sobie kilka przerw. Cały czas byłem obok, by dać mu jakieś wsparcie. Mówiłem mu że jestem dumny, albo głaskałem po głowie.
-Już nie mogę - powiedział cicho i na mnie popatrzył.
-W porządku - ująłem jego policzki i złożyłem pocałunek na czole. Oparł głowę o mój bark. Musiałem go przytulić.
Taka bliskość mi się podobała. Oikawie chyba też to odpowiadało. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Spaliśmy razem, bo tylko wtedy przesypiał całą noc.
-Muszę się zbierać, Kenma ma spory ruch w barze - oznajmił Kuroo - napisz jutro jak się czujesz. Okej?
-Dobrze - kiwnął głową.
-Super. Trzymaj się młody - przytulił go krótko - narazie.
-Cześć... - pożegnał się cicho obejmując nieśmiało moje ramię. Gdy Kuroo wyszedł, stanął przodem do mnie i się wtulił. Staliśmy tak dłuższy moment, położyłem brodę na czubku jego głowy.
-W porządku? - zapytałem w końcu.
-Ja chyba... Muszę wrócić do domu - odsunął się i objął ramionami - narzucam ci się.
-Wcale nie. Nie mów tak. Przynajmniej mam cię na oku.
-Mama musi się martwić. Zniknąłem na cały tydzień, bez słowa.
-Pisałem do niej z twojego telefonu. Nie bądź zły. Dzwoniła, ale byłeś w takim stanie że... Po prostu nie chciałem jej martwić.
-Dziękuję - uśmiechnął się delikatnie.
-Jeżeli chcesz wrócić do domu, to w porządku. Nie będę cię tu przecież trzymał siłą. Odwiozę cię i będziemy w kontakcie. Nie zostawię cię mimo wszystko.
Tooru się zgodził. Już kilka minut później jechaliśmy w stronę jego domu. Nastolatek był trochę nerwowy. By go uspokoić, złapałem go za drżącą dłoń.
-Możesz... Wejść tam ze mną? Chcę żebyś ją poznał.
CZYTASZ
fucking drugs ~ iwaoi
FanfictionDwudziestoczteroletni Iwaizumi Hajime jest znanym w okolicy dealerem narkotyków. Siedemnastoletni Oikawa Tooru tylko trochę się zagubił w swoim życiu ❗książka nie ma na celu zachęcania do przedstawionych w niej działań, czy zażywania wszelkich używ...