6

265 21 6
                                    

Byłem zdziwiony na jego prośbę, ale się zgodziłem. Wysiadłem z samochodu razem z nim, a potem weszliśmy do środka. Zacisnął dłoń na mojej.

-Mamo? Jesteś? - zawołał. Zaraz znalazła się przy nas trochę niższa od Tooru kobieta. Mocno przytuliła bruneta, a on ją.

-Strasznie się o ciebie martwiłam. Nic ci nie jest? Skarbie, gdzie byłeś tyle czasu?

-U... Iwaizumiego - wskazał na mnie - bardzo mi pomógł.

-Nic nie brałeś, prawda? - zapytała zmartwiona.

-Nie... Dzięki niemu - uśmiechnął się delikatnie, łapiąc mnie za dłoń. Już dawno zauważyłem, że uwielbiał kontakt fizyczny.

-W takim razie muszę ci podziękować, Iwaizumi. Naprawdę.

-Żaden problem - posłałem jej uśmiech.

-Wejdźcie dalej.

-Ojca nie ma?

-Skarbie...

-Mamo. Jest tutaj - stwierdził twardo. Poczułem jak wzmacnia uścisk, prawdopodobnie się bał.

-Musicie porozmawiać - westchnęła ciężko - proszę. Zrób to dla mnie.

-Uderzył cię - stwierdził dostrzegając siniaka pod okiem kobiety - przepraszam że mnie nie było - przytulił ją. 

-Tooru, nie boli. Nie zamartwiaj się tak. To wejdziecie?

-Dobrze... Chodź - nawet na chwilę nie puścił mojej dłoni.

Kobieta była naprawdę bardzo miła. Zdążyła mi podziękować jeszcze ze dwa razy, że byłem przy Tooru. Wypiliśmy z nią po herbacie, bo tak chyba wypadało.

Następne wydarzenia zadziały się bardzo szybko. Mama Tooru wstała na chwilę z kanapy, by przejść do kuchni, ale została chwycona przez swojego męża. Przyłożył jej pistolet do głowy. Zagroził że strzeli. Rozpoznałem mężczyznę.

-Nie rób jej krzywdy, proszę - cichy szept wydarł się z ust Tooru. Dla nastolatka to było za wiele.

-Rzuć to - powiedziałem celując swoim pistoletem. Przy mojej sytuacji, nosiłem go zawsze gdy wychodziłem z domu. Był schowany za paskiem, ale był. Na wypadek właśnie takich sytuacji. Było wiele osób które skorzystałoby z okazji by mnie zabić. Trzeba było się jakoś bronić.

-A jeżeli nie? Iwaizumi Hajime...

-Nie zawaham się - ostrzegłem - a naprawdę nie chcę tego robić - Tooru przyległ do mojego ramienia. Jedną ręką go objąłem, bo był wystraszony, a drugą dalej celowałem - nie musisz wplątywać w to niewinnych, wiesz?

Miałem małe zatargi z jego ojcem. Nie wiedziałem że są rodziną, ale w każdym razie mieliśmy mały konflikt. W grę wchodziły narkotyki i nie do końca legalny handel bronią.

-Nigdy nie grałem czysto, wiesz o tym - na jego twarz wszedł uśmiech. Doskonale wiedziałem co zamierza. Znałem ten uśmiech, aż za dobrze.

Nacisnął spust i najpierw strzelił w kobietę. Prosto w głowę. Bałem się o to, jak Tooru zareaguje. Ja byłem przyzwyczajony do widoku śmierci. On nie. W dodatku to była jego mama.

Zanim zdążyłem strzelić, oddał drugi strzał. W udo Tooru. Gdy dotarł do mnie zduszony krzyk nastolatka, sam nacisnąłem spust. Zabiłem mężczyznę.

Tooru upadł. Z rany sączyła się krew a on ciężko oddychał. Musiałem mu pomóc.

-Zostań ze mną - powiedziałem - Tooru, patrz na mnie - odwróciłem jego głowę. Patrzył na kobietę. Nie mógł, wiedziałem o tym - ćśś, zaraz będzie lepiej - powiedziałem, chociaż byłem pewien że nie będzie.

Rozdarłem jego spodnie, a material przycisnąłem do rany, by to zatamować.

-Trzymaj i dociskaj. Wrócę za minutę - poleciłem mu i pobiegłem do kuchni. Potrzebowałem czegokolwiek. Kilka bandaży uciskowych powinno wystarczyć na ten moment. Musiałem zawieźć go do kogoś, kto będzie w stanie wyjąć mu odłamki naboju i opatrzyć ranę.

Wróciłem do Tooru. Zabezpieczyłem mu ranę. Był w tak ogromnym szoku, że nawet nie płakał. Nie dotarło jeszcze do niego, co się stało.

-Jesteś ze mną, super - powiedziałem widząc że jest przytomny - tak trzymaj - wziąłem go na ręce. Trzymałem pod kolanami i za plecy. Oplótł ramionami mój kark. Patrzył w stronę dwóch ciał.

-Iwa...

-Ćśś, nie patrz tam. Spójrz na mnie, proszę - poleciłem. Zamknął oczy, wtulając się.

Poczułem jego łzy, a do mojego ucha dotarł głośny szloch.

fucking drugs ~ iwaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz