Gorący piasek na arenie 2

141 21 0
                                    

Bastian razem z Aaronem szli powolnym krokiem, przemierzając korytarze Twierdzy Sumatrany. Było już dobrze po południu. Bastianowi wydawała nieco mniejsza, niż ją zapamiętał. A może to on był większy? Wiele wspomnień starał się schować do pudełka i zamknąć je na zawsze. Ale teraz, każdy kąt mimowolnie ożywiał je na nowo. 

Chodźmy tędy! – krzyknął głosik w jego głowie.

Nie, nie, nie, nie, nie! (głos)

O zobacz, zobacz! Tu się z bratem chowaliście przed Albertem! (głos) – Bastian zamknął oczy i próbował się wyciszyć. Ale wnętrze twierdzy bardzo trafiało w jego serce i męczące głosy nie dawały za wygraną. Zresztą... pierwszy raz usłyszał je właśnie tu. 

To tu się wydarzyło... Tak... tu, tu, tup, tup, tup... (głos)

– Kurwa dość! – krzyknął w końcu, stawiając na nogi Aarona, który jeszcze zapinał ostatnie guziki po poranku z adeptką. 

– Nie jesteśmy sami, co? – zapytał przyjaciel i jak gdyby nigdy nic kontynuował zasuwanie paska. Widocznie takie napady zdarzały się już dużo wcześniej i był do nich przyzwyczajony.

Bastian tylko kiwnął mu potwierdzająco. Wyglądał, jakby miał zaraz zwymiotować. Był zmęczony, miał sińce pod oczami, opuchnięte powieki. Aaron zdawał sobie sprawę, że towarzysz nie do końca jest stabilny psychicznie. Głosy w jego głowie to przyjaciele, którzy zginęli podczas ich rytuału, siedem lat temu. Z wyjątkiem Vanessy.   

– Opowiesz mi coś o tych koszmarach? To coś nowego... – zaczął ostrożnie Aaron. Bastianowi przeleciał przed oczami miniony sen. Vanessa, jego ukochana: martwa i cała zakrwawiona. Przeszedł go lodowaty dreszcz.

– Był o niej – skwitował tylko. Przyjaciel spojrzał na niego niepokojem.

– Czyli teraz męczą cię wszyscy... – zazwyczaj odzywał się tylko jeden lub maksymalnie dwóch – ...plus masz koszmary o Vanessie? Rany... – Aaron podrapał się po głowie z obawą o przyjaciela. – Musimy jak najszybciej opuścić to miejsce. Bo się rozpadniesz... Albo co gorsza, znowu niekontrolowanie przemienisz...

– Ciii – uciszył go Bastian gestem dłoni. – Nikt nie może się o tym dowiedzieć.– Aaron rozejrzał się wokół, ale nikogo nie było. 

– Bastianie, nie chce cię martwić, ale jeśli przemienisz się tu, w twierdzy, to ktoś może nabrać, że tak powiem podejrzeń. – Popatrzył na przyjaciela z ukosa. – Pamiętaj, jestem tu i w razie potrzeby zrobię wszystko, co w mojej mocy, by ci pomóc. Ale wolałbym załatwić naszą sprawę i ruszać dalej w drogę, bez przymusu zabijania każdego, kto się nawinie.

– Wiem – uspokoił go Bastian – postarajmy się wszystko załatwić jak najszybciej. Ale próba jest dopiero pojutrze. I dopiero wtedy będziemy mogli porozmawiać z Iliamem. 

Mężczyźni doszli w końcu do głównego holu. Było to sporych rozmiarów pomieszczenie, które tętniło życiem. Po bokach były ogromne biblioteczki, które skrywały przeróżne sekrety. W centrum stało dużo ławek, przy których jedli, oraz uczyli się adepci. Aaron zauważył wśród nich dziewczynę, z którą spędził poranek. Teraz była uwieszona na swoim koledze. Gdy go spostrzegła, od razu spuściła wzrok, odkleiła się od jakiegoś mężczyzny i zajęła rozmową z jedną z koleżanek. Jakby  w ogóle nie istniał. Aaronowi spadł kamień z serca, widząc tą scenę. Był typem romantyka, ale na krótki dystans. 

Bastianowi ciągle przelatywały wspomnienia z jego życia w bractwie. Godziny spędzone na nauce przy tych samych ławkach. Miliony żartów wypowiedzianych przez jego przyjaciół. Nieśmiałe spojrzenia i pocałunki Vanessy. Czuł, jakby to było wczoraj. Jakby nic złego się nie wydarzyło.  

Mimesis [+18] [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz