Rytuał 6

87 19 0
                                    

Wiatr mocno zawiał na wzgórzu, gdzie w szeregu stało siedmiu wojowników. Patrzyli z niepokojem na ogrom wielkiego kamiennego labiryntu, w którym już za prę chwil przyjdzie im zmierzyć się z przeznaczeniem. Czarne, spięte włosy Serany delikatnie muskały ją po ramionach z tańcem wiatru. Drena z wielkim łukiem na plecach obserwowała z niepokojem Mistrzów, którzy kończyli ostatnie przygotowania. Nagle podbiegł do nich pomocnik i wręczył każdemu po małej szklanej fiolce i malutkim, ale za to bardzo ostrym sztylecie, po czym bez słowa pobiegł dalej. Anita popatrzyła niepewnie na buteleczkę. Wiatr powiał jeszcze mocniej, jakby zwiastował najgorsze. Słońce było wysoko nad horyzontem. Bastian stał wśród pięciu innych mistrzów i patrzył poważną, zaniepokojoną miną na rozwój wydarzeń. Był trochę zdezorientowany, bo głosy jak na razie odpuściły.

– Rytuał czas rozpocząć! – krzyknął Mistrz o szatynowych włosach. Był potężnej postury, ale jego głos wydawał się ciut za wysoki, jak na tak postawnego mężczyznę. Serana zaśmiała się pod nosem i zerknęła na przyjaciółkę, która odwzajemniła uśmiech. Rozumiały się bez słów. Łączyła ich bardzo silna więź. Bastian popatrzył na sąsiada nietęgą miną.

– O chłopie... – rzucił pod nosem.

Pięciu pomocników, ubranych tylko w czarne spodnie i szarfy, stało przy czerwonych bębnach, ze skrzyżowanymi rękami trzymającymi spore pałki. Po słowach mistrza uderzyli jednocześnie w membranę instrumentów wydając głośny, niski, basowy dźwięk. Wszystkim zaparło dech w piersi. Żarty się skończyły.

– Uczestnicy! – Krzyknął Iliam łapiąc za ramię poprzedniego, trochę skonsternowanego Mistrza. Zdaje się, że nie tylko przyjaciółki usłyszały niepasujący ton głosu do powagi sytuacji. 

– Pierwszym etapem Rytuału jest przyłączenie, czyli pobranie waszej, nieskalanej krwi. – Serana popatrzyła na sztylet. – Natnijcie skórę i upuście jej trochę do szklanej fiolki, którą potem zabierzecie ze sobą. – Drena niepewnie popatrzyła na przyjaciółkę, która jednym ruchem rozcięła dłoń i zacisnęła ją mocno. Krople krwi wylewały się z silnie spiętej pięści. Podstawiła fiolkę i poczekała aż się napełni. Wszystko wykonała bez zająknięcia. Gdy już wszyscy uczestnicy, mieli swoją krew w buteleczkach otrzymali trochę maści uzdrawiającej na zamknięcie rany. Działanie leku było naprawdę oszałamiające. Na jej oczach rana błyskawicznie się zasklepiła, nie pozostawiając nawet śladu. Szybko schowała fioleczkę do woreczka i mocno przywiesiła go do swojego pasa. 

Wojownicy zobaczyli niskiego, barczystego mężczyznę, który niósł z wyraźną lekkością wielką świecącą perłę. Jej średnica liczyła około czterdziestu centymetrów. Robił to szalenie uważnie i z ogromnym szacunkiem. Bastian kojarzył go z sali radnych, gdy wyrwał mu niemalże Różę z ręki, sądząc że ją skalał. Perła mieniła się złotym blaskiem. Była naprawdę piękna. Podszedł do kamiennego ołtarza, na którym stał ozdobny kielich. Nazywali go Pucharem Dusz. Był bardzo stary, zrobiony ze srebra, ozdobiony szafirami. Całkowita cisza spowiła wzgórze. Serana mogła przysiąc, że słyszała bicie serca płynące z perły. Nawet światło mieniło się w jego rytmie.

Tu, tu... Tu, tu...

Mężczyzna podniósł wysoko perłę nad pucharem i wypowiedział słowa wiążące:

"Czysta krew płynąca w twoich żyłach. Czas czystości. Czas pokoju. Czas życia... Krew skalana, topiąca twój umysł. Czas grzechu. Czas wojny. Czas śmierci. Mimesis!"  Gdy krzyknął ostatnie słowo, perła pękła niczym bańka. Czerwona ciecz wystrzeliła w powietrzu wprost do srebrnego kielicha. Wyglądała jak krew. 

Wszyscy patrzyli z przestrachem oraz fascynacją na cały obrzęd. Gdy biała kula pękła, Seranę przeszedł dreszcz, a po nim pojawiła się gęsia skórka.

Mimesis [+18] [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz