Węzeł Krwi 13

64 17 0
                                    


Kolejna błyskawica przecięła niebo i po chwili głośny grzmot odbił się echem. Krople deszczu leniwie zaczęły opadać na powierzchnie.

– Serano... – Bastian z przerażeniem oglądał postać, która powolnym krokiem przemierzała dystans, który ich dzielił. Krople deszczu spływały jej po bladych policzkach. – Widzę harcerzyku, że wszystko masz pod pierdoloną kontrolą. – jego niski, kpiący głos zabrzmiał w uszach Ethana, który popatrzył tylko na niego z nienawiścią. 

– Nie zdążyliśmy. – Odwrócił wzrok i spojrzał niedowierzająco na Seranę. – Przykro mi Bastianie, ale... – Ethan wypowiedział cichutko słowa zaklęcia i machnął ręką. Białe światło błysnęło, ale poczuł nagle mocny uchwyt za nadgarstek, a czar zdusił się w zarodku.

– Co ty wyprawiasz? – Bastian silnie chwycił go za dłoń i odepchnął. Ethan o mało się nie przewrócił. 

– Dusza Serany opuściła nasz świat – słowa ledwo przeszły mu przez drżące gardło – dlatego...

– ... pierdolisz – wszedł mu w zdanie ciemnooki. Jego oczy błysnęły w ciemności. – Widać, że chuja tam wiesz o demonach – prychnął pod nosem. 

Serana była coraz bliżej. Jej złocisty, radosny wzrok świecił w ciemności. Ethan popatrzył na Bastiana niepewnie. 

– Co tak patrzysz? Zdziwiony? W tej waszej szkółce uczyli od razu zabijać spaczonych, co? – rzucił, poprawiając metalowe zarękawia, które idealnie przylgnęły do ciała. W czasie przemiany musiały się poluzować.

– Nie mamy wyjścia... – drążył dalej. 

– ... to dopiero pierwsza faza, białasku – ponownie mu przerwał, rozciągając mocno kark. Na każdym możliwym kroku okazywał mu brak szacunku. – Gra dopiero się zaczyna... – Złowroga iskra błysnęła w jego ciemnych oczach. – Musimy ją tu ściągnąć z powrotem – westchnął i wziął głęboki wdech, zwilżając językiem suche usta.

– Oboje jesteście tacy słodcy... Nie dziwie się, że ta mała spróbowała każdego z was... – szept demona odbił się w ich głowach. Mężczyźni wymienili nienawistne spojrzenia. 

– Widzę, że nie próżnowaliście... – odparł Bastian z delikatnie drżącą szczęką. Jego twarz w sekundzie przybrała lodowatą aurę, a żyły na rękach uwydatniły się pod wpływem napięcia. Demon najwyraźniej bardzo chciał ich poróżnić, bo dla niego nawet lepiej, żeby nawzajem się pozabijali. Ethana przeszedł zimny dreszcz. Nie wiedział, czy w tej chwili obawiał się bardziej demona skrytego w ciele Serany, czy Bastiana, który odczytując z jego twarzy, bardzo chciał przetrącić mu kark.

– Skup się lepiej na walce, on mąci ci w głowie! – krzyknął, próbując ostudzić choć trochę jego mordercze spojrzenie.

– Stań lepiej z boku, biały chłopcze. Będziesz mi tylko przeszkadzał. 

Serana przejechała słodko swoimi rękoma wzdłuż ciała. Kusiła ich kobiecymi kształtami, które oboje dobrze już poznali. 

– Uwielbiam, gdy moje ofiary skrycie łakną opętaną. Zabicie was będzie niesamowicie podniecające... – Serana stanęła, podniosła dłoń do twarzy i włożyła palec do buzi. Sprośnie go oblizała. – Zerknęła na Ethana, a potem jej świecący wzrok zatrzymał się na Bastianie, który podszedł bliżej, jak gdyby nigdy nic. 

– Co ty...? – usłyszał za plecami niepewny głos czarodzieja. Nie wiedział, co się dzieje. Najwyraźniej nigdy wcześniej nie dyskutował z żadnym demonem. Po prostu je unicestwiał. Za to Bastian sprawiał wrażenie pewnego siebie.

Mimesis [+18] [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz