Hayley
- Szach-mat, Victorze.- usłyszałam. Zaledwie kilka kroków przed nami stała Ava, zwycięska i pewna siebie, bez najmniejszego cienia strachu w oczach. Nawet w takiej chwili przemknęło mi przez myśl, że ona nie ma sobie równych.
Uścisk Victora zelżał, ale nie na tyle, by dać choć chwilę odpoczynku moim zesztywniałym ramionom. Słyszałam, jak jego oddech przyspiesza, staje się niespokojny.
- Jak to możliwe?- syknął. Wyczuwałam bijące od niego szaleństwo. Był bliski temu, by dać mu pełny upust, dopuszczając się czegoś, czego z pewnością nie planował, ale w żadnym wypadku nie żałowałby tego. Błagałam w myślach Avę, by działała. Natychmiast. Resztę zrobię już ja.Moje nieme wołanie na szczęście spotkało się z odzewem.
- Och, nigdy tego nie zrozumiesz. Do tego trzeba umieć dostrzegać nieco więcej, rozumieć więcej, niż może ci się wydawać. A ty jesteś zaślepiony dążeniem do władzy, sławy i potęgi. Ale to też jest twoją słabością. Nienawidzę cię, skurwielu z przerośniętym ego. Zapłacisz mi za wszystko.- rzekła zuchwale Ava, podchodząc do nas jeszcze bliżej. Rosnąca wściekłość Victora była przerażająca. Czułam, że zbliża się finał sceny, która ciągnęła się w nieskończoność. Gdyby rozgrywała się ona jeszcze miesiąc temu, chciałabym zniknąć, ulotnić się lub umrzeć, zakończyć to. Ale teraz byłoby to najgorszym zakończeniem. Moje życie było warte tyle, co życie mojej watahy. To, że moje serce wciąż jeszcze biło, dodawało słabnącemu Stevenowi choć trochę sił.
- Wytrzymaj jeszcze trochę, kochanie.- prosiłam go gorliwie, ale w odpowiedzi usłyszałam tylko jęk pełen bólu i rozpaczy.
- Przepraszam cię, Hayley. Tak bardzo cię przepraszam.- dotarło do mnie po chwili.
- Nie! To ja...- wydusiłam zaledwie, ale on już tylko patrzył na mnie mglistym, dalekim wzrokiem. Kiedy przeszywający krzyk miał wyrwać się z mojej piersi, w moich uszach rozbrzmiał tubalny wrzask. Upadłam na ziemię, stękając z bólu, który falą zalał moje zdrętwiałe ciało. Zamroczyła mnie ona dosłownie na chwilę, ale gdy już przejrzałam na oczy, dostrzegłam ciemną mgłę, która pochłaniała szamoczących się Avę i Victora, którzy sami przypominali czarną, pierzastą chmurę. Zostałam sama ze Stevenem i z grupką stworzeń wyglądających jak uosobienie śmierci. Kiedy tylko ich pan zniknął w odmętach, zaczęły patrzeć na mnie swoimi przerażającymi ślepiami, kierowane już nie poleceniami i nakazami, a jedynie żądzą krwi i mordu.
W tamtym momencie nie działałam świadomie. Gdy stado bestii rzuciło się w moją stronę, miałam tylko jedną szansę, by się obronić. Zamknęłam oczy i krzyknęłam najgłośniej, jak potrafiłam, wysilając wszystkie moje zmysły. Odgłosy jak z dna piekieł i zapach świeżej krwi dał mi do zrozumienia, że znów wydobyłam z siebie ogrom mocy. Wyglądało na to, że stworzyłam niewidzialną bańkę, która otoczyła wampiry, a silne ciśnienie uderzyło im do głów, które w końcu wybuchły, wraz ze wszystkimi wnętrznościami. Obrzydzenie owładnęło mną tylko przez chwilę. Usiłowałam wstać, ale moje nogi były niemal bezwładne. Powoli więc, na czworakach, omijając zakrwawione mózgi i resztki innych narządów, walcząc ze zniewalającymi zawrotami głowy i nawracającymi mdłościami, zbliżałam się do Stevena.
Gdy w końcu objęłam jego sztywne ciało i wtuliłam się w ciemną sierść, w końcu usłyszałam bicie jego słabnącego serca. Żył.
- Steven...- wyszeptałam niemal bezgłośnie. Gorzkie łzy spłynęły obfitymi strumieniami po moich policzkach, wsiąkając na końcu w wilcze futro. Łkałam coraz głośniej, bojąc się nawet pogłaskać mojego Stevena, by nie sprawić mu bólu. Zanosząc się płaczem, błagałam go, by nie odchodził. Działanie wilczego ziela było jednak nieprzezwyciężone. Rany nie miały szans szybko się zagoić, a kości zrosnąć. Steven stracił dużo krwi i z każdą sekundą słabł coraz bardziej.
CZYTASZ
Księżycowa Dama 🌒🌗🌒 || Część 1 || ZAKOŃCZONA ✔
Fantasía"Nieważne, dokąd i jak długo będziesz uciekała, Hayley Moore. Nie uciekniesz od swojej przeszłości, nigdy. Ta myśl odzywała się w mojej głowie codziennie. Czasami dręczyła mnie tak bardzo, że nie mogłam zasnąć. O swojej przeszłości wiedziałam przeci...