Rozdział 2

909 28 16
                                    

   Gdy Karina wstała okazało się, że Matt se poszedł. Już miała zwyzywać go na instagramie, że jak śmie damę porzucać w potrzebie, ale okazało się że gra jutro mecz i musi jechać do Anglii. Karina jest w stanie mu to wybaczyć.

   Lekarz wszedł do jej pokoju, akurat wtedy kiedy ta zajadała się ogórkami kiszonymi.

   — PANI KARINO! TO JUŻ TRZECI DZISIAJ SŁOIK! NIECH PANI NIE JE TYCH OGÓRKÓW, ZWLASZCZA GDY JEST PANI NA LEKACH.

I zabrał jej ogórki.
   — Zluzuj stringi ziom.

Wkurzona wziela długopis i rzuciła w niego śmiejąc się pod nosem.

   — Matt Cash zostawił pani swój numer na kartce. Ma pani do niego napisać.

  Karina otworzyła usta szerzej niż objętościowa masa słońca. Czyżby spodobała się swojemu crushowi z dzieciństwa? Nie żałowała tego, że przedawkowała Apap i popiła to witaminką C, skoro jej sen się właśnie spełniał!

   Wyjeła telefon chcąc wystukać numer Cusha, ale ten był rozładowany.

   — Naładuj mi telefon — powiedziała do lekarza.

   — A ja co? Caritas? — gdy wyszedł dalej jadła ogórki, które miała schowane pod łóżkiem.

Pożyczyła (ukradła) telefon koleżance z pokoju obok i zadzwoniła do swojej przyjaciółki Wiktorii.

   — Cash chce mój numer.

   — Idź ty spać lepiej, bo ten Apap za bardzo na ciebie działa.

   — Skończ, serio chce mój numer. Uratował mnie, gdy zemdlałam.

   — Wtf, chyba mocno o ziemię uderzyłaś.

Karina próbowała przekonać Wikę, że mówi prawdę. Ta jednak nadal nie wierzyła. Zadzwoniła też do Julii, Marii i Zosi, ale żadna jej nie uwierzyła.

Poszła płakać w poduszkę i czekała aż lekarz odda jej naładowany telefon.

~~~

Zemdlone Serca // MATT CASHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz