PROLOG

937 40 11
                                    

Gotta slow up, gotta shake this high

Gotta take a minute, just to ease my mind

Cause if I don't walk then I get caught up

And I'll be falling all the way down.


Słowa piosenki dudnią w słuchawkach podłączonych do mojego telefonu. Leżę na łóżku, ubrana w nienaganny galowy strój i patrzę tępo w sufit. To już koniec, powtarzam sobie w myślach. Dzisiaj wszystko się skończy. Już nie płazę. Wylewałam łzy przez całą noc, teraz, kiedy nadszedł ranek zwyczajnie już ich nie mam. Moje kanaliki łzowe wyschły jak pustynia i potrzebują porządnego deszczu, aby znów się napełnić.

Przez ostatnie godziny nie miałam żadnej wiadomości od Roberta. Może to nawet lepiej. On dokonał już wyboru. Przedstawił swoje stanowisko w tej sprawie. Dzisiaj nadeszła kolej na mnie. Nie będę nic ukrywała, powiem wszystko tak, jak było naprawdę. Nawet jeżeli miałoby to skutkować zaprzepaszczeniem mojej nauki i przyszłości. Nawet jeżeli pogrążę tym Roberta i jego karierę. On ich wszystkich okłamał, z premedytacją i z obawy o siebie. Nawet przez chwilę nie pomyślał o tym, co poczuję, kiedy dowiem się, że nazwał mnie „popieprzoną gówniarą, która wymyśliła sobie wszystko".

Parskam cicho śmiechem. Ja jestem popieprzoną gówniarą... To tak nieprawdopodobne, że aż śmieszne. Do drzwi mojego pokoju rozlega się ciche pukanie i do środka zagląda głowa mojej mamy.

– Skarbie? – pyta cicho i niepewnie wchodzi do pokoju. Podchodzi do mnie i siada na brzegu łóżka.

Moja kochana mama. Jak zwykle wygląda idealnie. Ma na sobie białą koszulę, czarną spódniczkę i wysokie szpilki. Ciemne włosy, z samego rana spięła w rozpadającego się koka, a zielone oczy podkreśliła eyelinerem oraz tuszem. Twarz bez zmarszczek pokrywa delikatna warstwa pudru, a usta świecą błyszczykiem... zapewne moim.

Jest piękną kobietą.

– W porządku mamo – mruczę tylko i znów spoglądam w sufit.

To znaczy... chcę żeby sądziła, że jest w porządku. Nigdy nie mogłam zrozumieć czym sobie zasłużyłam na taką matkę. Inni rodzice na jej miejscu urządzaliby mi awantury, dawali szlabany, trzaskali drzwiami i rzucali czym popadnie. A moja mama? Ona przyjęła wszystko ze stoickim spokojem... No prawie. Mało tego! Broniła mnie przez ten cały czas! Zawsze uważałam, że jest nienormalna, ale w ostatnich dniach upewniła mnie w tych przypuszczeniach

– Musimy jechać – mówi i dotyka mojej ręki. Ma taką ciepłą i delikatną dłoń.

– Okej – znów mruczę i wyciągam słuchawki z uszu.

Po raz pierwszy od bardzo dawna, miałam jechać do szkoły samochodem. Po raz pierwszy w życiu nie biegałam po domu jak szalona w poszukiwaniu książek, zeszytów i plecaka. Po raz pierwszy w życiu posprzątałam swój pokój i wychodziłam z domu punktualnie... Po raz pierwszy i ostatni.

W szkole jest mnóstwo ludzi, ale nie mówi się o niczym innym, jak o mnie. Gdy idę u boku mamy do dyrektora, uczniowie wskazują mnie palcami, patrzą i szepczą między sobą kąśliwe uwagi. Mama kroczy obok mnie dumna, z wysoko uniesioną głową i czarną torebką na ramieniu. Wygląda na pewną siebie i zdeterminowaną. Och mamo... tak bardzo chciałabym być tobą.

– Gdyby udało im się mnie wyprowadzić z równowagi – mówi nagle, gdy wchodzimy schodami na piętro. – To powstrzymaj mnie, zanim zrobię komuś krzywdę, dobrze?

– Masz przy sobie jakieś ostre narzędzia? – pytam, a mama uśmiecha się lekko.

– Tylko pilnik do paznokci i grzebień do tapirowania. – Spogląda na mnie i puszcza mi oczko.

– Czyli broń masowego rażenia – stwierdzam.

Uśmiech na twarzy mojej mamy blednie i wiem dlaczego. Przed nami, koło drzwi sekretariatu, stoją ONI. Ci którzy mają wydać "wyrok". Wyrok za to, że zaufałam. Oddałam całą siebie.

Pokochałam....

____________________________________

Czy ktoś jeszcze pamięta tę historię? Charlotte i Robert wracają do gry!


[EDIT KWIECIEŃ 2023]

Ruszam z poprawkami Lotki :) W późniejszym czasie planuję również zmianę tytułu oraz opisu. Ale o tym będę informowała na bierząco :D 

 

I am (NOT) your ClareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz