20. Walking contradictions.

68 11 98
                                    

∆ Sobota 27 listopada 2038

Jest równo wpół do drugiej w nocy, gdy drzwi rezydencji przy Lafayette Avenue otwierają się a w progu staje Markus. Wnętrze jest ciemne, co daje mu nadzieję, że Carl już dawno śpi i nie zobaczy w jakim stanie wrócił android. Zdejmuje buty, odkłada je na ociekacz i powoli rusza w głąb domu.

Salon tonie w mroku, rozpraszanym jedynie przez dochodzący zza okna subtelny blask latarni, dzięki któremu brunet przynajmniej w minimalnym stopniu widzi, gdzie stawiać kroki, by uniknąć wpadnięcia na któryś z mebli i narobienia potwornego hałasu. Poruszając się cicho, jak kot, ściąga kurtkę i wsuwa pod pachę, wcześniej niedbale ją składając. Kieruje się prosto do swojego pokoju, gdzie odkłada kurtkę na łóżko, by po chwili wyjść z powrotem do salonu i ruszyć do łazienki. Zza każdego rogu wychyla się dyskretnie i wychodzi dopiero, gdy ma pewność, że na jego drodze nie pojawi się Carl. Aż za dobrze wie, czym skończyłoby się takie spotkanie, dlatego bezszelestnie wślizguje się do łazienki, a ubrania, które z siebie zdejmuje, wkłada do stojącego obok pralki kosza, przykrywając je warstwą leżących w środku, brudnych rzeczy.

Stojąc pod prysznicem, pośpiesznie zmywa z siebie pozostałości po całej awanturze, nie dając sobie czasu na relaks. Mimo faktu bycia androidem, Markus uwielbia wieczorne kąpiele i chętnie poświęca na nie bardzo dużo czasu. Zdarza się, że gdy rozkoszuje się strumieniami ciepłej wody, spływającej po jego ciele, do drzwi puka Jacob i mówi, że Carl prosi, by przekazał mu, że jeśli nie przestanie zużywać codziennie hektolitrów wody, zostanie zmuszony do płacenia za nią rachunków. RK200 zawsze kwituje takie wiadomości wybuchem serdecznego śmiechu, bo zdaje sobie sprawę z dwóch rzeczy. Pierwszej, że majątek, jakiego dorobił się malarz, pozwala mu na wygodne życie bez obaw o płatności. I drugiej, że jako android nie jest w stanie podjąć płatnej pracy. Przynajmniej na razie, bo Markus głęboko wierzy, że nacisk społeczeństwa przyniesie pożądany efekt i wszyscy zrozumieją, że świadomy i emocjonalny android nie jest już wyłącznie częścią przemielonych przez popkulturę motywów, tylko faktem z którym trzeba się pogodzić, czy to się komuś podoba, czy też nie.

Po szybkim prysznicu, wychodzi z łazienki z owiniętym wokół bioder ręcznikiem i idzie do kuchni. System powiadomił go o niewielkim, ale wymagającym uzupełnienia ubytku tyrium, dlatego RK200 zamierza przed pójściem spać, uzupełnić niebieską krew.

Jest już obok stojącego w salonie dużego, jadalnianego stołu, gdy prowadzące do kuchni drzwi otwierają się. Markus drga, jednak gdy jego oczom ukazuje się Jacob, z ulgą wypuszcza powietrze ustami.

- Cholera jasna, Jake! - syczy, przykładając dłoń do czoła. - Aleś mnie przestraszył! Myślałem, że to Carl.

- Dobry wieczór, Markus - wita go uprzejmie. - Carl śpi. Zadbałem, by nie oglądał wieczornego wydania wiadomości. W przeciwnym wypadku, z pewnością nie byłby w stanie zasnąć przed twoim powrotem.

Brunet zamiera w pół kroku, jedną stopą będąc już w kuchni. Spogląda na lekarza przez ramię, a ten unosi brwi i kiwa głową, sprawiając wrażenie, jakby doskonale wiedział, gdzie Markus był i co robił. Starszy RK szybkim ruchem głowy sugeruje mu, by poszedł za nim i już po chwili oba androidy stoją przy kuchennym blacie. Markus wyciąga z szafki butelkę tyrium, odkręca ją i bierze kilka dużych łyków.

- Co masz na myśli? - pyta, starając się wypaść tak przekonująco, jak tylko się da.

- Szarpaninę pod sklepem CyberLife. Wedle informacji podanych przez media, sprawa jest dość poważna. Z pewnością przez kilka najbliższych dni, będzie to główny temat w każdym serwisie informacyjnym.

- I co? Pomyślałeś, że brałem w tym udział?

- A nie? - odpowiada pytaniem na pytanie, unosząc lewą brew w ironicznym grymasie.

Fire and water ∆ D:BH fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz