1

2.3K 115 9
                                    

Zapraszam wszystkich na krótką historyjkę!

* * *

Pewnie myślicie, że widzieliście wszystko. No cóż muszę was zasmucić, bo okazuje się, że nie widzieliście nic.

* * *

Można powiedzieć, że Aqua miała wszystko, czego chciała. Dom. Kochającą rodzinę. Jednak coś jej brakowało... kochającego partnera. Mimo, że była w młodym wieku jej ojciec już zaręczył ją ze starszym chłopakiem o kilka lat. Jasne znała go, bo razem się wychowali, ale ona nie kochała, nie kocha i nie będzie kochała go w romantyczny sposób. Jest dla niej przyjacielem, bratem nikim więcej...

Dlatego też po kolejnej kłótni z ojcem wybrała się za rafę. Musiała oczyścić umysł. Musiała wydostać się z uścisku ojca...

Wynurzyła się z wody i pogłaskała swoją Ilu. Położyła się na niej i zamknęła oczy pozwalając, aby zwierzę powoli płynęło przed siebie.

– Znowu z nim przegrałam...

Ilu wydała z siebie cichy dźwięk, na co Aqua uśmiechnęła się i przytuliła ją mocniej.

– Kocham Cię. Jako jedyna wiesz, co tak na prawdę pragnę.

Usiadła i rozejrzała się dookoła. Ocean. Spojrzała na niebo i zmarszczyła brwi widząc na niebie wielkie ptaki. Zacmokała dając znać Ilu, aby powoli zanurzyła się i płynąc w stronę ptaków. Nie wiele widziała pod wodą jednak, kiedy była pewna, że przelecieli nad nią wynurzyła głowę.

Były to Banshee, które wyglądały niesamowicie. Nigdy nie widziała ich na żywo a z historii innych wnioskowała, że były one ogromne, ale nie spodziewała się jednak, że aż tak ogromne.

Ruszyła za nimi będąc lekko wynurzoną i dokładnie obserwując przybyszów. Z przerażeniem stwierdziła, że kierują się prostu na jej wyspę. Musiała jak najszybciej ostrzec ojca.

Wydała z siebie ciche cmoknięcie a Ilu zanurzyła się głębiej i przyspieszyła.

Była już blisko wyspy. Przepłynęła rafę i wynurzyła się, kiedy była blisko plaży. Zsiadła z Ilu i pobiegła prosto do ojca.

– Tato! Tato! – krzyczała, aby zwrócił na nią uwagę. Obrócił się i spojrzał na nią. – Widziałam kogoś na Banshee. Lecą prosto na naszą wyspę!

Jej ojciec od razu wydał rozkaz, aby wojownicy się przygotowali i szybko udał się na plażę.

– Co narobiłaś tym razem siostro? – Usłyszała za sobą żartobliwy głos Aonunga.

– Tym razem to nie moja wina – broniła się i odwróciła się do niego. – Ktoś leci na naszą wyspę.

Aonung zmarszczył brwi i ruszył zaciekawiony na plażę. Aqua westchnęła i dołączyła do brata. Doszli na plażę gdzie większość mieszkańców zaczęła się zbierać. Przepchnęli się przez lud, jej brat stanął obok ojca a ona za nimi.

Nie wychylała się, trzymała się z tyłu tak jak mówił jej ojciec. Na początek myślała, że to, dlatego że była inna i się jej wstydził, ale zrozumiała, że to dla jej dobra. Była cenna i każdy na Pandorze o tym wiedzieli nawet ludzie.

Jej matka nie była zadowolona z ich przybycia, odradzała, aby dać im schronienia. Jednak to nie ona miała tutaj ostatnie słowo.

Aqua przyjrzała się im teraz dokładniej. Sześciu Na'vi, którzy wyglądali inaczej niż jej lud. Byli niebiescy i bardziej szczupli a ich ogony bardzo chude. Nie byli przystosowani do życia w wodzie.

Aonung podszedł do nich, krążył wokół nich przyglądając się się im i kpiąc z nich. Aqua przewróciła oczami i odezwała się:

– Przestań bracie.

Nowi spojrzeli na nią, przywitali się z nią. Spojrzała na każdego z nich jednak najbardziej skupiła się na najstarszym z rodzeństwa. Chłopak przywitał się z nią, kiedy skupiła swoją uwagę na nim. Oboje patrzyli w sobie oczy nie mogąc oderwać wzroku.

Dopiero głos jej ojca przywrócił ich do rzeczywistości.

– Toruk Makto i jego rodzina zostaną z nami. Traktuj ich jak naszych braci i siostry. Nie znają morza, więc będą jak niemowlęta biorące pierwszy oddech. Naucz ich naszych dróg, aby nie cierpieli wstydu bycia bezużytecznymi.

Zgodził się.

Dał im schronienie.

Aqua uśmiechnęła się z ulgą do nich.

– Moje dzieci pokażą wam wszystko. Będą was również uczyć.

Można powiedzieć, że nie tego się spodziewała... jasne wiedziała, że ktoś ich będzie musiał uczyć, ale nie spodziewała się, że to będzie ona i jej rodzeństwo...

Mieszkańcy rozeszli się tak samo jak jej ojciec, matka i... brat... Jej siostra na szczęście została i z uśmiechem przedstawiła się im.

– Nazywam się Tsireya. To moja siostra Aqua.

– Potrafię się przedstawić siostro – zachichotała Aqua i również posłała im uśmiech – chętnie pomożemy w noszeniu bagaży.

– Dziękuję. – Jake posłał dziewczynie słaby uśmiech.

Pomogła im tak samo jak Tsireya, która szła pierwsza i prowadziła ich do ich nowego domu. Aqua szła ostatnia i przypatrywała się im. Jakoś nie potrafiła przestać patrzyć na ich sylwetki. Niebieskie, smukłe, a ręce takie inne, dziwne...

Jak ona sama...

▪︎ ▪︎ ▪︎

Chcecie dłuższe czy mogę być takie długości? I jak się wam czyta? Podobało się?

Avatar: Dziecko WodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz