Śniadanie

815 59 17
                                    

~ Takami Keigo ~

Obudziłem się wtulony w wyższego chłopaka. Pierwszy raz widzę go bez koszulki. W nocy nie mogłem się przyjrzeć bo ciemno było. Był bardzo umięśniony. Miał też wiele blizn. 

- Długo masz zamiar się tak wpatrywać? - Zapytał drwiąco.

- Myślałem, że śpisz! - Wykrzyknąłem i czułem jak policzki mnie pieką. 

Próbowałem zasłonić rumieńce ale czarnowłosy chwycił mnie za ręce. 

- Teraz ty daj mi popatrzeć. 

Spojrzałem na niego przerażony.

- Dabi, co ty chcesz zrobić. 

- Nie za gorąco ci w tej bluzie? 

- Nie. Puść.

Przyciągnął mnie do siebie i podwyższył temperature ciała. 

- A teraz? - Zaśmiał się cicho.

- Nienawidzę cię. - Westchnąłem i wtuliłem się w chłopaka. 

- Zero zabawy. Która godzina? - Nie czekając na odpowiedź odsunął się ode mnie i wziął mój telefon. - Trochę po jedenastej. I ty masz problemy ze snem?

Jak mam mu powiedzieć, że nie śpie po nocach bo myślę o nim? W odpowiedzi jedynie milczałem. 

- Czekam na odpowiedź. - Wyszeptał mi to do ucha. Nawet nie wiem kiedy się do mnie przysunął. 

- Muszę iść na patrol. Zostawię ci klucze i wyjdziesz jak będzie ciemno by nikt cię nie widział. - Wstałem z łóżka i zacząłem szukać jakiś ubrań. - W lodówce powinno być jakieś jedzenie. Nie wiem kiedy wrócę. - Wziąłem strój bohatera i poszedłem do łazienki.

Zamknąłem drzwi i opadłem na podłogę. Muszę być ostrożniejszy. Jak się dowie to mnie znienawidzi. To co mam powinno mi wystarczyć. 

Powoli przebrałem się i wyszedłem z pomieszczenia. Poszedłem do pokoju w którym zostawiłem czarnowłosego. Nie było go.

- Dabi?! - Krzyknąłem mając nadzieje, że gdzieś jeszcze tu jest. - Dabi! - Powtórzyłem.

Rzuciłem się na łóżko. Jeśli wyszedł ktoś może go teraz złapać. Niedaleko Endeavor ma patrol. 

- Wołałeś? - Usłyszałem za sobą znajomy głos. - Odwróciłem się w stronę, z której dochodził głos. W drzwiach stał półnagi Tōya. 

- Mógłbyś ubrać w końcu bluzkę. Mogę ci coś pożyczyć jeśli trzeba. 

- Wygodnie mi. - Uśmiechnął się i podszedł do mnie. - Tak się wystraszyłeś, że ci uciekłem? - Siedziałem na łóżku a on kucnął przede mną. 

- Jakbyś wyszedł ktoś mógłby cię złapać.

- Poradzę sobie. - Wstał, złapał mnie za dłoń i pociągnął. - Skoro musisz już iść postanowiłem zrobić coś do jedzenia byś nie był głodny. 

Pociągnął mnie do kuchni. Na blacie stały dwa talerze z jajecznicą. 

- Odkupię ci później składniki. Albo kase oddam. - Powiedział chwytając jedne z naczyń i zaczął jeść. 

- Nie trzeba. Jako bohater mam wystarczająco. I sam ci pozwoliłem korzystać ze wszystkiego. 

Ja również zaczałem jeść. 

- Musisz częściej gotować. - Stwierdziłem. - To jest dobre.

- Zwykła jajecznica. - Powiedział z rozbawieniem.

- Zazwyczaj jem jakieś zupki czy coś odgrzewanego. Jak chce coś lepszego to zamawiam ale to naprawdę rzadko. Praktycznie nigdy nie gotuje.

- Jak tak okropnie możesz się odżywiać. - Spojrzał na mnie z politowaniem. - Będę musiał częściej tu przychodzić. 

Po jedzeniu zacząłem sprzątać a Dabi rozglądał się po kuchni co mam a co trzeba dokupić. Chyba poważnie mówił o gotowaniu mi. Nie mam zamiaru marudzić. 

Chwilę jeszcze gadaliśmy i musiałem już iść. Stanęliśmy w drzwiach. 

- Klucze zapasowe położyłem ci na blacie. Uważaj na siebie. I nie zniszcz mi niczego. - Nie wiem czy bardziej martwiłem nim czy tym co będzie z moim mieszkaniem. 

- Wszystko będzie dobrze. Ty lepiej tam uważaj by nikt cię nie zabił bohaterze. - Powiedział i zamknął drzwi.

Zamknął mi moje drzwi przed nosem. Za dużo sobie pozwala. 

- Dupek! - Wykrzyczałem na co usłyszałem jedynie przekręcanie klucza. Co za człowiek. 

Zacząłem iść ale jeszcze na koniec odwróciłem się patrząc na budynek. W oknie stał chłopak z wystawionym językiem i środkowymi palcami skierowanymi w moją strone. Nienawidzę go. 

Rozłożyłem skrzydła i wzbiłem się do góry. Leciałem nad budynkami aż dotarłem na miejsce. Nudno było. Ale to dobrze bo to znaczy, że nikomu nic się nie dzieje. 

Dopiero pod wieczór gdy miałem już kończyć usłyszałem krzyk. Natychmiast poleciałem w tamtąd stronę. 

Gorzej trafić nie mogłem. Toga stała nad zakrwawionym ciałem jakiegoś mężczyzny.

Rozejrzałem się czy w okolicy na pewno nikogo nie ma poza nami.

- Mogłabyś chociaż nie mordować tam gdzie mam patrol. Dokładasz mi roboty. - Obróciła się w moją stronę.

- Nie strasz mnie tak Hawks! - Wykrzyczała.

- Ciszej bo ktoś jeszcze nas usłyszy.

- Mhm. Ale pomogłam ci. To on mnie zaciągnął tutaj. Nie był dobrym człowiekiem. A teraz jednego złoczyńcę mniej na świecie. Nie sądzisz, że to dobrze? 

- Znakomicie. Ale to nie znaczy, że się cieszę. Mam teraz o wiele więcej roboty a miałem już wracać. 

- To idź i powiesz, że nie widziałeś. 

- Żeby to było takie proste. Idź już lepiej bo muszę wezwać wsparcie. 

- Marudny jesteś. - Podeszła do mnie i przyłożyła nóż do gardła. 

- Był gwałcicielem ale nikt z tym nic nie robił bo przekupił Komisje Bezpieczeństwa Publicznego. Kryli go. 

Odeszła ode mnie pozostawiając mnie w szoku. 

- Skąd wiesz? - Odpowiedzi jednak nie dostałem.

Kopnąłem ścianę wkurzony. 

- To nie może być prawda. Bohaterzy tacy nie są...

Ponownie uderzyłem ściane. 

Po chwili przybyła policja, którą wezwałem. Powiedziałem, że jak się zjawiłem to już nikogo tutaj nie było. 

Bez problemu mi uwierzyli. Przez to wszystko miałem trochę papierkowej roboty. Więc do domu wróciłem dopiero około pierwszej w nocy.

Dabiego już nie było. Poszedłem do kuchni napić się czegoś a tam czekała na mnie niespodzianka. 

Na stole stał talerz z kanapkami i karteczką. 

Pewnie po powrocie nic sobie nie zrobisz więc przygotowałem kolację dla ciebie 

Mimowolnie się uśmiechnąłem.

- Debil. - Mruknąłem.

Nalałem wodę do szklanki i zacząłem jeść. Później szybki prysznic i położyłem się spać. 

Zasnąłem nad ranem. Naprawdę lepiej mi się śpi jak jestem z czarnowłosym.

Przyjaciele - Dabi x HawksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz