Zakupy

26 2 4
                                    

*Chihiro

Od momentu mojej choroby minęło kilka dni, Haku tamtego dnia został przy mnie aż do momentu gdy się obudziłam i upewnił się, że czuję się lepiej, po czym odleciał i do tego momentu go nie było. Strasznie za nim tęsknię, ale rozumiem, że ma też swoje obowiązki. Vanessa uczy się od Zeniby panowania nad mocą, a ja pomagam w ogródku. Właśnie pieliłam grządkę marchewek gdy na ziemi zauważyłam podłużny cień. Podniosłam głowę, a na mojej twarzy pojawił się natychmiast uśmiech. Po chwili wylądował. Na jego grzbiecie siedziała... Lin? Spojrzałam na nią zaskoczona. „Aż tak się za nami stęskniła?". Zeszła powoli z grzbietu smoka, ten podszedł do mnie i owinąwszy się na chwilę wokół spowrotem wzbił się w powietrze i odleciał.
- Hej Chihiro - podeszła rozpromieniona Lin. Miała na plecach plecak, a na jej nogach znajdowały się porządne ciepłe buty.
- Hej Lin, stęskniłaś się za nami? - zaczęłam otrzepywać ręce z ziemi.
- Tak, to też - pokazała dwa rzędy białych zębów - ale to nie o to chodzi. Dziś porywam Cię na zakupy w moje rodzinne strony. - aż zapiszczała radośnie. W tym momencie przyszła Zeniba.
- Witaj Lin - rozpromieniła się czarownica.
- Dzień Dobry Pani Zenibo - dziewczyna ukłoniła się.
- Co Cię do nas sprowadza? - uśmiechnęła się czarownica.
- Razem z Chihiro musimy jechać w moje rodzinne strony. Mamy z okazji urodzin Pani i Pani siostry być osobistą służbą dla dwójki gości, co za tym idzie mamy być obecne też na kolacji z Panią Yubabą, a jak wiadomo na taką kolację trzeba odpowiednio się ubrać. - wyjaśniła szybko. Spojrzałam na nią, a ona na mnie i jakby ją olśniło - tylko musisz mieć ciepłe ciuchy. W moich rodzinnych stronach jest teraz zima i okres przedświąteczny. - uśmiechnęła się ponownie.
- Święta? - spojrzałam na nią zaskoczona. - Bożego Narodzenia? - nie spodziewałam się, że to już tyle czasu upłynęło...
- Tak! Przed świętami jest tam zawsze dużo rzeczy ładnych do kupienia. - zagdnęła.
- Ale ja nie mam w czym tam jechać. - westchnęłam zrezygnowana bo szczerze mówiąc bardzo lubię ten okres w roku. - co za tym idzie... - zaczęłam.
- A co to za problem? - uśmiechnęła się Zeniba. - Wejdźcie do domu zrobimy herbaty, a za góra godzinę będziesz miała wszystko co jest potrzebne na taką wyprawę. - puściła oczko do mojej siostry co nie umknęło ani mojej ani Lin uwadze.
- To znaczy? - spojrzałam na moją siostrę i jej mentorkę.
- Zaczarujemy krosno tak, że samo utka to czego potrzebujesz. - powiedziała Zeniba i zniknęła w domku razem z moją siostrą.
- Ciężko uwierzyć, że Pani Zeniba i Yubaba to siostry. - wyrwało się Lin.
Zachichotałam tylko, a Lin poczerwieniała na twarzy. Weszłyśmy równocześnie do domu, maszyna już pracowała sama, a Vanessa z ciekawością naturalną dla jej wieku się temu przyglądała. Na kuchence już grzała się woda w czajniku, a Zeniba szykowała herbatę w czterech kubkach.
- A miałam jeszcze mówić... - zaczęła Lin. - Haku kazał przeprosić, że nie został dłużej, ale dzisiaj ma dużo obowiązków w łaźni i z tym przyjęciem... - spojrzała na mnie jakby wyczekując mojej reakcji.
- No cóż... - zaczęłam - zdarza się i to w zupełności rozumiem, tylko jak się tam dostaniemy? - spojrzałam na koleżankę.
- Pociągiem. - znów się uśmiechnęła.
- A czy przypadkiem Uroczysko to nie była ostatnia stacja? - uniosłam jedną brew.
- Tak jest, ale ten pociąg ma więcej tajemnic niż myślisz. - pokazała mi język.
- Co masz na myśli? - złożyłam ręce na piersi.
- Wiesz... Wszystko zależy od tego, jaki kupisz bilet. Normalnie, jest to ostatnia stacja. Ale można kupić specjalny bilet z wybranym miejscem i wtedy pociąg tam Cię zawiezie.- puściła mi oczko.
- Rozumiem... - uśmiechnęłam się i usiadłyśmy przy stole, na którym wkrótce pojawiła się pyszna, aromatyczna herbata malinowa. Czas nam mijał na miłej rozmowie i wtedy odezwała się Van.
- Gotowe. - wręczyła mi do rąk grubą pikowaną kurtkę w kolorze jasnozielonym, wełnianą czapkę koloru niebieskiego porównywalnego z kolorem łusek Haku, tego samego koloru szal, spodnie jeansowe ocieplane futerkiem, golf w kolorze czarnym, rękawiczki koloru niebieskiego i trapery.
- Wow... - powiedziałam równocześnie z Lin. Żadna z nas nie kryła podziwu dla magicznych umiejętności mojej siostry. - Dziękuję! - objęłam Zenibę i Vanessę.
- A co z Van? - spojrzała na nią Lin - nie pojedziesz z nami? - spojrzała to na mnie to na moją siostrę.
- Ja spasuję - moja siostra uniosła obie dłonie w górę w geście poddańczym - nie przepadam za kupowaniem ciuchów wolę zostać z babcią - uśmiechnęła się szeroko.
- Och... Okej - uśmiechnęła się Lin. - no to w drogę. - ruszyła do wyjścia. Ciuchy włożyłam do plecaka, który założyłam na plecy i posłusznie ruszyłam za koleżanką. Wyszłyśmy z domu. Słońce chyliło się ku zachodowi.
- Lin... - zaczęłam powoli - jesteś pewna, że tam jest zima? - spojrzałam na nią jak na głupka.
- Tak. - uśmiechnęła się. - o tej porze tam zawsze jest zima. - szłyśmy kawałek do stacji. Trawa była wysuszona słońcem, a pod butami chrzęściły kamienie.
- Rozumiem... To gdzie jedziemy? - spojrzałam na jej rozpromienioną twarz.
- Do Wioski Ukrytej w Liściach. - właśnie zatrzymałyśmy się na stacji. Wkoło żywej duszy (ani nieżywej). Drzewa i krzaki nadawały tej stacji bardziej upiornego wyglądu po zmroku.
- Wioska Ukryta w Liściach... - powtórzyłam powoli i zaczęłam się zastanawiać czy skądś kojarzę to miejsce.
- Tak, wioska shinobi. - puściła mi oczko.
- Shinobi? Masz na myśli ninja? - spojrzałam na nią szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.
- No tak, a co? - zwróciła na mnie uwagę w tej chwili.
- Jesteś ninja? - uniosłam jedną brew.
- Nie jestem, ale mam tam kuzynkę i tam się urodziłam. Życie Shinobi jakoś do mnie nie pasowało... - skrzywiła się. - wracając ma tam czekać na nas właśnie moja kuzynka. - w tej chwili podjechał pociąg. Wsiadłyśmy i już chciałam zająć jedno z wolnych miejsc, gdy Lin złapała mnie za rękę.
- To nie nasz wagon. - Delikatnie pociągnęła mnie za sobą.
- Jak to nie nasz? - szłam za nią gdy otworzyła drzwi do sąsiedniego wagonu. O ile aktualny był w większej części zajęty tak ten był pusty. Weszłyśmy obie do jednego z przedziałów i zajęłyśmy miejsce.
- Ten wagon jest dla osób, które poruszają się poza Krainą Bogów. Dlatego jest jeden, a każdy przedział prowadzi do innej krainy. Dzieki temu możesz dostać się w każde miejsce, które istnieje. - moja koleżanka wyglądała aktualnie przez okno i obserwowała mijaną okolicę.
- Czyli mogłabym wrócić nim do domu? - uniosłam brew.
- Mała poprawka - uśmiechnęła się - w każde miejsce, które nie jest związane z ziemią.
- Aha... - mruknęłam i zapatrzyłam się w mrok za oknem. W pewnym momencie Lin zdjęła plecak i zaczęła z niego wyciągać swoje ciepłe ciuchy i się w nie ubierać. Zrobiłam tak samo.
- Zaraz będziemy na miejscu. - spojrzałam na nią była ubrana w czerwoną pikowaną kurtkę, czarnoczerwoną czapkę i spodnie jeansowe w odcieniu granatowym.
- Ciekawe czy na nas czeka... - powiedziała jakby sama do siebie.
- Kto? - spojrzałam na nią.
- Tenten. - pociąg zaczął powoli chamować i nim zdążyłam cokolwiek odpiwiedzieć stanął. - chodź szybko bo niestety może zaraz ponownie ruszyć.
Skinęłam głową i szybkim krokiem ruszyłyśmy do wyjścia. Lin miała rację. Wkoło leżały hałdy białego puchu. Na wprost znajdowały się wielkie drewniane wrota wraz z budką strażników. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej przyjaciółki:
- Tenten! - zapiszczała radośnie.
- Lin! - podeszła do nas dziewczyna z dwoma koczkami, nieco wyższa ode mnie. Była ubrana w białą kurtkę i czerwone spodnie, a na głowie miała nauszniki.
Lin i dziewczyna objęły się mocno na chwilę, po czym odwróciły się w moją stronę.
- Chihiro to jest moja kuzynka Tenten. - uśmiechnęła się szeroko. Dopiero teraz dostrzegłam, że są nieco podobne do siebie. - Tenten to Chihiro - podałam jej rękę.
- Chihiro - w tym momencie Tenten mocno mnie przytuliła... Nie spodziewałam się tego, a co dopiero siły z jaką to zrobiła.
- Tenten - uśmiechnęła się. Dopiero Lin widząc mój grymas na twarzy zaczęła się śmiać i powiedziała:
- Ten... Udusisz ją. - dziewczyna w momencie mnie puściła
- O matko bardzo cię przepraszam czasami nie mam czucia w rękach po tych morderczych treningach z Guy sensei... - zrobiła zakłopotaną minę i podrapała się po karku.
- Nie szkodzi - uśmiechnęłam się.
- To co idziemy? - spojrzała na nas Lin.
- Jasne. - uśmiechnęła się.
Szłam obok nich i tylko przysłuchiwałam się ich rozmowie.
- To aż tak wasz Sensei was męczy? - spojrzała na nią Lin.
- Masakra jest czasami... Przecież wiesz, że jego motto to „Siła młodości", Neji jest zmęczony, ja jestem zmęczona jedynie Lee jest zadowolony.
Lin się roześmiała, a ja rozglądałam się po otoczeniu. Z jakiejś budki dochodził zapach gorącej czekolady, wkoło ludzie mieli dziwne przepaski z symbolem, który widziałam na bramie.
- ... Ostatnio ścigali się ze sobą, który szybciej przejdzie przez zamarzniętą rzekę na rękach. - powiedziała Tenten.
- Ale chyba w rękawiczkach? - spojrzała na nią Lin poważnie. Tenten spojrzała na nią poważnie i pokręciła głową.
- No niestety nie. Ale wyobraź sobie, że Lee natrafił na cienki lód i się pod nim załamał. Guy za nim skoczył i go wyciągnął w porę. - Lin słuchała tego z przerażeniem w oczach i ja także - ale spokojnie nawet kataru nie mieli. Dalej się ścigają w innych dziedzinach... - skończyła mówić Tenten.
- Tenten... - zaczęłam i dopiero teraz zwróciła na mnie uwagę. Zobaczyłam, że ma na czole taką samą przepaskę jak pozostali.
- O co chodzi z tymi przepaskami? - wskazałam na jej głowę.
- O tym mówisz? - pokazała na przepaskę na co tylko przytaknęłam.
- To opaski, które noszą tylko Ninja. - uśmiechnęła się. - każda wioska ma takie, różnią się symbolem tylko. - skinęłam głową i nic więcej nie powiedziałam. Dziewczyny rozmawiały między sobą, aż w pewnym momencie dotarliśmy przed sklep z sukienkami i dodatkami. Na wystawie była piękna długa czarna sukienka z odkrytymi ramionami, ale z długimi rękawami. Była dopasowana w talii, aż do kolan, a dołem rozkloszowana.
- Podoba mi się - patrzyłam jak oczarowana na kreację.
- Chodźmy przymierzysz ją. - weszłyśmy do środka. Było przyjemnie ciepło.
- Przepraszam - zaczęła Lin - moja przyjaciółka chciałaby przymierzyć tą sukienkę, która jest na wystawie. - powiedziała miło. Ekspedientka uśmiechnęła się i wyszła zza lady. Wzięła z wieszaka sukienkę i podała mi ją.
- Tam jest przymierzalnia. - pokazała na jedną z kabin z zasłonką. Dziewczyny szukały kreacji dla Lin. Poszłam we wskazanym kierunku i zakryłam zasłonką. Zanim zdjęłam wszystkie warstwy Lin chyba znalazła sukienkę dla siebie bo po chwili zniknęła w boksie obok co zauważyłam przez szczelinę. W końcu naciągnęłam delikatny materiał na swoje ciało. Była idealna. Jak na mnie szyta. Spojrzałam jeszcze w lustro. Idealnie dopasowana do moich piersi i talii. Na myśl mi przywiodła sukienkę Pani Addams na co sama parsknęłam cichym śmiechem. Słyszałam jak Lin rozmawia z Tenten o czymś. Postanowiłam, że pójdę się im pokazać. Wyszłam i spytałam cicho:
- Jak wyglądam? - obróciłam się.
- Wow. Jest jak na ciebie szyta. - patrzyła na mnie Lin. - A ja jak wygladam? - pokazała się w sukience w kolorze czerwonego wina z odsłoniętymi rękoma. Sukienka miała dwa grube, ramiączka, które znajdowały się poniżej ramion i była długa aż do ziemi.
- Super! - klasnęłam w dłonie. - pięknie w niej wyglądasz! - uśmiechnęłam się szczerze, a Tenten tylko przytaknęła. Obie poszłyśmy do przebieralni i ponownie przebrałyśmy się w swoje ciuchy. Jeszcze dobrałyśmy odpowiednie dodatki, ja zdecydowałam się na delikatny naszyjnik z łezką świecacą i takie same kolczyki. Do tego para balerin i byłam gotowa. Lin też dobrała sobie dodatki i wyszłyśmy. Szłyśmy przez wioskę gdy zaleciał nam zapach Ramenu w nozdrza. Lin zaburczało w brzuchu.
- Jestem głodna - jęknęła.
- Ja w sumie też - przytaknęłam.
- Chodźmy na Ramen do Ichiraku - pociągnęła nas Tenten. Bez oporu poszłyśmy i zajełyśmy 3 wolne miejsca przy barze.
- Prosimy trzy razy Ramen! - uśmiechnęła się Tenten.
- Już się robi! - zaśmiał się kucharz. - Czy ja dobrze poznaje, że to Lin? - zagadnął moją koleżankę.
- Tak! - uśmiechnęła się szeroko.
- Wspaniale cię widzieć. - jego wzrok padł na mnie - a wasza koleżanka to kto to? - uśmiechnęłam się i nie bardzo wiedziałam co powiedzieć.
- To Chihiro - uśmiechnęła się Lin - moja przyjaciółka z pracy. - dodała po chwili na co tylko skinęłam głową. Po chwili stanęły przed nami trzy parujące miski z zupą. Wzięliśmy się za jedzenie gdy do baru wszedł ktoś. Pierwszy wszedł do baru blondyn w czarno-pomarańczowym ubraniu i z taką samą opaską jak u Tenten, a za nim nieco starszy pan z maską na twarzy. Jego włosy były koloru srebrnego i było widać tylko jedno jego oko.
- Hurra Kakashi sensei postawi mi Ramen! - krzyknął podekscytowany blondyn.
- Oi! - przywitał się pan z kucharzem.
- Dwa razy Ramen proszę - zamknął jedno oko i usiadł obok mnie. A obok niego blondyn.
- Naruto nie ekscytuj się tak. - powiedział obojętnie pan. - to tylko zupa. - oparł głowę na ręce.
- Tylko zupa?! - rząchnął się chłopak - Ramen to sens życia! - wyszczerzył się i spojrzał na nas.
- O ja! Tenten czy to Lin?! - spojrzał na dziewczyny, a potem na mnie - a ona to kto? - poczułam, że się czerwienię gdy zwrócił uwagę na mnie i blondyn i jego towarzysz.
- Jestem Chihiro - powiedziałam cicho. Blondyn w momencie znalazł się obok mnie.
- Jestem Naruto Uzumaki i będę kiedyś Hokage dattebayo! - wyszczerzył się i podał mi rękę, którą nieśmiało uścisnęłam.
- A ja jestem Kakashi Hatake - uśmiechnął się (tylko mogę się tego domyślać) srebrnowłosy. Coś miał dodać gdy dobiegł do nas inny męski głos:
- Oi Kakashi! - mój wzrok skierował się w tamtym kierunku. W wejściu stał mężczyzna w wieku Kakashiego w zielonym kombinezonie. Miał czarne, krótkie włosy, krzaczaste brwi i uśmiech niczym z reklamy pasty do zębów. Po lewej stronie stał chłopak - idealna kopia tego starszego, a po prawej chłopak, z długimi czarnymi włosami i białymi oczami.
- Oi Guy! - odwrócił się na stołku w stronę starszego. Zerknęłam ukradkiem na Lin i Tenten. Siedziały oniemiałe.
- Pora udowodnić siłę młodości Kakashi! - krzyknął starszy wyciągnął kciuk w górę odsłaniając białe zęby.
- Guy proszę Cię tylko nie znowu te bezsensowne pojedynki - powiedział obojętnie Kakashi.
- Tchórzysz mój rywalu?! - wrzasnął czarnowłosy. Jego młodsza kopia go podziwiała, a ten drugi kręcił głową z politowaniem.
- Guy nie tchórzę... - zaczął powoli Kakashi. Naruto zajadał się swoim Ramenem w najlepsze.
- Tchórzysz! - wrzasnął ponownie i zaczął udawać kurczaka. Mimowolnie uśmiechnęłam się podobnie jak reszta. Tylko Tenten siedziała zażenowana podobnie jak ten z białymi oczyma.
- Dobra niech będzie... - mistrz blondyna wstał powoli i obojętnie. - to pojedynek na co? - spojrzał na Guya.
- Ha! - wskazał na niego czarnowołosy - to mi się podoba ten duch walki! Proponuję udowodnić siłę młodości bitwą na śnieżki! - uśmiechnął się.
- O co gramy? - spojrzał na niego Kakashi.
- Ten, który przegra stawia wygranemu gorącą czekoladę - wyszczerzył się Guy.
- Stoi. - Kakashi włożył ręce w kieszenie.
- Neji, Lee i... - spojrzał w naszą stronę - o widzę Tenten. To moja drużyna. - wyszczerzył się czarnowłosy.
Kakashi westchnął.
- Tego w umowie nie było. Poza tym moja drużyna jest niekompletna. - wyprostował się Kakashi.
- No dobra! - krzyknął Guy - w takim razie jeden na jednego! - jego klon patrzył na niego jak na boga co bawiło mnie i Lin.
- A kto będzie sędzią? - zaczął po chwili czarnowłosy.
- Proponuję ją - wskazał na mnie Kakashi.
- Dlaczego ja? - spojrzałam na nich.
- Bo nie znasz nas, będziesz bezstronna. - uśmiechnął się znowu i albo mi się wydawało, albo nie... Zobaczyłam na jego odsłoniętym policzku rumieniec.
- No dobra... - jęknęłam.
- To jakie są zasady? - spojrzałam na jednego i drugiego.
- Zakaz celowania w krocze! - powiedział Guy. Kakashi przytaknął.
- Bitwa będzie trwała do trzech trafionych. - powiedział srebrnowłosy.
- Okej. - odpowiedziałam i wyszłam na zewnątrz. Za mną wyszli wszyscy. Nawet kucharz.
- Gotowi? - spojrzałam po „rywalach". Obaj zaczęli lepić śnieżki. - do startu... - zrobiłam pauzę żeby nadać sytuacji trochę dramaturgii - start! - krzyknęłam i odsunęłam się na bok. W mgnieniu oka rozpoczęła się bitwa. Guy atakował szybko i dosyć celnie, na co Kakashi nie pozostawał mu dłużny, w końcu każdemu z nich zostało po jednym celnym uderzeniu. Guy rzucił śnieżką, ale Kakashi jej uniknął w efekcie czego ta trafiła kibicującego Naruto. Strzał musiał być mocny bo aż chłopak wpadł w zaspę co spotkało się z salwą śmiechów ze strony dziewczyn w tym mnie. Ostatni strzał należał do Kakashiego, trafił Guya w ramię.
- Brawo mój rywalu - krzaczastobrewy ukłonił się przed Kakashim - wygrałeś. Ale obiecuję Ci, że kiedyś się za to odegram! - zaśmiał się.
- Guy sensei to była piękna walka - powiedział jego podopieczny - klon.
- Tak Lee! Trzeba umieć przegrywać! - uśmiechnął się jak w reklamie pasty do zębów. - A teraz zabieram mojego rywala na gorącą czekoladę!
- My też idziemy! - powiedziała Lin i Tenten. Chłopcy im przytaknęli i tak wszyscy ruszyliśmy w stronę budki z gorącą czekoladą. Na miejscu tak jak Guy obiecał postawił Kakashiemu gorącą czekoladę ten jednak ją wziął i wręczył... Mi? Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Wypij za mnie - uśmiechnął się.
- Dlaczego? - uniosłam jedną brew.
- Ja i tak nie przepadam za słodyczami. - znów się uśmiechnął. Kątem oka zobaczyłam, że wszyscy praktycznie łącznie z jego rywalem mało co nie zbierali szczęki z podłogi.
- W końcu książki zboczonego pustelnika na coś się przydały - zaczął się śmiać Naruto, na co Kakashi posłał mu mordercze spojrzenie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i wzięłam od niego kubek. Przyjemnie grzał mi dłonie. Dziewczyny zamówiły sobie po kubku podobnie jak chłopcy. Po gorącej czekoladzie wszystkim poprawił się jeszcze bardziej humor i atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej świąteczna. Wszyscy między sobą żartowali.
- My musimy już wracać. - odezwała się Lin.
- No tak pociąg - uśmiechnęłam się.
- Odprowadzę was - powiedziała Tenten.
- Ja też - uśmiechnął się Kakashi.
- No to jak wszyscy to wszyscy - zawtórował mu Guy. I tym oto sposobem ja i Lin miałyśmy własną obstawę aż do pociągu. Na stacji pożegnałyśmy się ze wszystkimi, a Lin obiecała im że jak tylko będzie miała jak to mnie znowu przywiezie. Nie żeby mi to nie odpowiadało, bardzo podobały mi się te zakupy i następnym razem o ile będzie to możliwe będę musiała zabrać ze sobą swoją siostrę.
- Chyba wpadłaś w oko Kakashiemu - uśmiechnęła się znacząco Lin i zabawnie poruszyła brwiami.
- Weź przestań - pokręciłam głową.
- To jak to wyjaśnisz, że lubi gorącą czekoladę, a swoją oddał Tobie? - uniosła brew. Otworzyłam usta i miałam coś powiedzieć, ale nie mogłam znaleźć żadnego odpowiedniego argumentu.
- No właśnie... - zaśmiała się - ciekawe co powie Haku jak mu opowiem...
Spojrzałam na nią z przerażeniem.
- Nie możesz mu powiedzieć o tym.
- Dlaczego nie? - uniosła brew.
- Bo nie. - zakończyłam twardo.
- Haha nie martw się - puściła mi oczko.
Nic nie odpowiedziałam, a pociąg ruszył by ponownie zabrać nas do domu Zeniby.

Spirited Away: Powrót do Krainy Bogów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz