*Haku
„A więc jednak tu jest... Skąd się ona tu u diabła wzięła? Po co znów tu weszła?" usiadłem na swoim łóżku pocierając nerwowo czoło. „Jak to możliwe, że ona ponownie tu jest? Przecież to graniczy niemal z cudem, że zwykły śmiertelnik może tu wejść. A co dopiero drugi raz i to w dodatku z... córką?". Długo jeszcze rozmyślałem nad tym leżąc w swoim łóżku, miałem ochotę zerwać się i iść do tej wiedźmy. Jednak wiem, że to nie jest najszczęśliwszy pomysł. Pokazałbym jak bardzo mi zależy, a nie wiem co ona knuje. Westchnąłem ciężko i ponownie wyszedłem na balkon. I tak wiem, że już nie zasnę. Podszedłem do barierki i spojrzałem w dół. Spała spokojnie obejmując swoją córeczkę. Na oko ma jakieś 5-6 lat. Ale wygląda jak jej kopia z dzieciństwa. Zmieniłem się w smoka i niewiele myśląc sfrunąłem na ich balkon. Był na tyle duży, że nie przeszkodziłem im w spaniu. Po cichu tak żeby żadna deska nie skrzypnęła, podszedłem do nich. Oddychały spokojnie, Chihiro chyba zmarzła bo coraz mocniej obejmowała córkę. Fakt faktem wcześniej było gorąco, ale nad ranem jest o wiele zimniej. Poszedłem do pokoju wspólnego dziewczyn i zaklęciem tak, żeby nie obudzić dziewczyn ściągnąłem do siebie jej koc. Rozłożyłem go i nakryłem. Miałem ochotę dotknąć jej włosów, policzka, ale bałbym się, że ją wystraszę, a ona tylko by zaczęła krzyczeć, budząc resztę służby. Uznałyby mnie za podglądacza. Ponownie zamieniłem się w smoka i poleciałem do siebie tym razem czując zmęczenie wróciłem do pokoju i zasnąłem wtulony w poduszkę zupełnie tak jakbym przytulał Chihiro.
*Chihiro
Przeciągnęłam się gdy poczułam jak słońce przypieka moją twarz, rannymi gorącymi promieniami. Czułam, że w ogóle mi gorąco. Przysłaniając dłońmi oczy powoli je otworzyłam. Van jeszcze spała wtulona w poduszkę, a na mnie o dziwo znalazłam mój koc. Dziwne - ,,Nie pamiętam żebym go brała ze sobą" - kołatało mi się w głowie. Ale mogła mnie przykryć na przykład Lin. To miłe z jej strony. Ruszyłam Van.
- Van? - ruszyłam ją delikatnie.
- Mmm... Jeszcze 5 minut... - jęknęła zaspana.
- Vanesso, musimy się podnieść i iść do pracy. - szturchnęłam ją mocniej, ale nie na tyle, żeby ją to zabolało.
Podniosła się leniwie i przeciągnęła.
- No dobra... - jęknęła ziewając i się podniosła. Dziewczyny jeszcze niektóre spały, a niektóre poszły już na pierwszą zmianę. Nasza pierwsza zmiana w tej pracy przypadła na godzinę 12 do 20. Razem z Lin. „Jestem ciekawa co nas dziś czeka? I czy będziemy razem z moją przyjaciółką z dzieciństwa?" - ocknęłam się dopiero z moich myśli gdy zobaczyłam jak Van łaskocze Lin. Już wiem napewno, że bardzo ją polubiła, a wczoraj jedynie była zmęczona.
- Lin, wstawaj - szepnęła jej do ucha na tyle głośno, że chyba każdy w tym pokoju ją słyszał wciąż bezlitośnie łaskocząc. Dziewczyna nie mogąc odpowiedzieć ze śmiechu jedynie zerwała się na równe nogi i głęboko oddychając powiedziała:
- Gdybym wiedziała, że taka z Ciebie dokucznica to nie kładałabym się koło was. - spojrzała na Van i ja również. Chyba ją zabolało to co powiedziała Lin bo podeszła do niej i przeczesując jej włosy dłonią dodała:
- Żartowałam tylko - uśmiechnęła się zakładając różową bluzkę. - Głodne? - podeszła do lustra i zaczęła przeczesywać włosy szczotką.
- Tak! - pisnęła Van. - jestem tak głodna, że zjadłabym konia z kopytami. - również zaczęła się czesać.
- Chi? - spojrzała na moje odbicie w lustrze i w tym momencie z okolic mojego brzucha wydobyło się głośne burczenie, na co zareagowała śmiechem - Raczej tak. - skwitowała tylko. Uśmiechnęłam się i ziewnęłam:
- Co jak co, ale co ja bym nie dała za kubek kawy z mlekiem. - przeciągnęłam się.
- A to da się ogarnąć. - odwróciła się do mnie. - dużo się tu zmieniło odkąd zaczęto tu wpuszczać półbogów. - zaczęła chować maty do szafy.
- Półbogów? - zaciekawiłam się pomagając jej upychać wszystko w szafie.
- Mhm. No wiesz świat się zmienia. Są tacy bogowie, że mimo ryzyka wiążą się ze śmiertelnymi i z tych związków czasami rodzą się dzieci. Przeważnie są bardzo piękne i pociągające - ruszyła znacząco brwiami.
- Co? - spojrzałam na nią.
- A może Ty jesteś półboginią? - uśmiechnęła się szeroko.
- Raczej nie. Chyba gdyby tak było to nasi rodzice nie zamieniliby się w świnie gdy byłam tu poprzednim razem... - urwałam widząc wzrok Van - wyjaśnię Ci to kiedyś, naprawdę.
- Zawsze tak mówisz, a potem i tak jest to bez echa, ale niech Ci będzie. - wzruszyła ramionami.
- Chodźmy już, jestem głodna... - jęknęła Van.
- I pamiętajcie że Ty masz na imię San - Lin wskazała na mnie - A Ty Mae. - pokazała na Van. - Ciekawe co nas dziś czeka... - zamyśliła się wychodząc z pokoju. Szłyśmy za nią jak gęsi. Tu i ówdzie kręciła się służba, a zewsząd było słychać muzykę jak w spa.
- To jedna z tych nowości? - wskazałam na niewielki głośnik w rogu korytarza.
- Tak. Półbogowie narzekali na brak muzyki. Przyzwyczaili się do niej w waszym świecie. - uśmiechnęła się - nie żeby mi się nie podobało, ale ta muzyka mnie usypia - dodała Lin.
- No nie dziwię się... - powiedziała Van. - brakuje w niej rytmu.
- Zgadzam się z Mae - powiedziałam. I po chwili doszliśmy do stołówki. W rogach sali stały wielkie draceny, stoliki były nakryte białymi obrusami i wszystko wyglądało jak na przybycie bardzo ważnych gości.
- wow... - powiedziałam w zachwycie. - tutaj też się pozmieniało.
- Ano... - Lin rozejrzała się po stołówce, pełnej innych pracownic. - na co macie ochotę? - spojrzała na nas prowadząc nas do stolika.
- Może same sobie przyniesiemy? - uśmiechnęłam się patrząc na stół zastawiony suto potrawami, kiełbaskami i tak dalej.
- Frankfurterki z tostami, jajecznica i herbata. - powiedziała do mnie Van.
- Starczy Ci? - spojrzałam na nią.
- Myślę, że powinno wystarczyć. - uśmiechnęła się. Wzięłam talerz i nałożyłam to o co poprosiła.
Sobie nałożyłam frankfurterki, tosty, jajecznicę i naleśniki z serem.
- Mmm... To jest pyszne... - powiedziała Van w zachwycie cała ubrudzona na twarzy jajecznicą.
Zaśmiałam się widząc ją. Wzięłam serwetkę i zaczęłam ją wycierać.
- Przypominasz bardziej jej matkę jak siostrę. - powiedziała Lin jedząc.
- Zostałam zmuszona do tego, żeby być dla niej mamą, ojcem i siostrą i żeby czuć jak każda z tych osób - pogłaskałam czule swoją siostrę po głowie.
- To co stało się z waszymi rodzicami? - spojrzała na nas.
Spojrzałyśmy po sobie z Van i pokręciłyśmy głowami.
- Przepraszam, ale nie mogę o tym mówić jeszcze. To wciąż boli. - uśmiechnęłam się słabo.
- Nic nie szkodzi pogadamy innym razem o tym jeśli będziecie chciały. - poklepała mnie po ramieniu.
- Dziękujemy za zrozumienie. - uśmiechnęłam się do niej.
- Nie ma za co. - Uśmiechnęła się szeroko Lin.
- Najadłam się. - westchnęła Van, masując swój brzuch.
- Ja też. - odsunęłam pusty talerz.
- I ja. - uśmiechnęła się Lin i wstała od stołu.
- A Ty gdzie? - spojrzałam na nią.
- Nie pamiętasz, że chciałaś kawę? - puściła mi oczko i po jakiś kilku minutach wróciła z parującymi filiżankami kawy ze śmietanką.
- Mniam... - westchnęłam gdy poczułam jak słodki smak kawy rozlewa mi się po ustach. Nagle coś sobie uświadomiłam i rozejrzałam się - dziwne, że nigdzie nie ma Haku.
- Haku? - spojrzała na mnie Lin. - przecież Haku jest na urlopie. - Lin odstawiła filiżankę.
- Wczoraj spotkałam go na balkonie. Ale on chyba mnie nie poznał. - zarumieniłam się na wspomnienie tego jaki jest przystojny.
- Dziwne, że tak szybko wrócił. Ale no cóż bywa i tak. A teraz pora się zbierać już prawie 11. Za godzinę będzie trzeba iść do pracy. Wypiłaś? - spojrzała na mnie.
- Jeszcze chwila. - zaczęłam pić szybko kawę i już po chwili filiżanka była pusta.
- To teraz mamy chwilę czasu dla siebie, a potem idziemy do kwatermistrza.
- To co robimy? - spojrzała na nas Van.
- Chodźmy do ogrodu. - Powiedziała Van. Spojrzałyśmy po sobie z Lin i przytaknęłyśmy. Tak jak powiedziała Van poszłyśmy do ogrodu, żeby odpocząć przed pracą.
CZYTASZ
Spirited Away: Powrót do Krainy Bogów
Fanfiction21-letnia Chihiro powraca po 11 latach do Krainy Bogów wraz ze Swoją siostrą Vanessą po życiowych dramatach, rozterkach i kryzysach. Co ją spotka tym razem w Krainie Bogów? Czy znajdzie miłość, a może tylko przyjaźń i miejsce gdzie będzie mogła powi...