Anioł Stróż

37 3 6
                                    

*Haku

Ciągle myślę o tym co powiedziała Yubaba. Nie żebym się nie cieszył, że mogę spędzić dzisiejszy dzień z Chihiro, ale zachowanie tej wiedźmy jest dziwne. Nigdy nie była aż tak miła dla nikogo... Fakt, że taka sytuacja miała pierwszy raz miejsce, ale... Nawet nie wiem kiedy doleciałem do gospodarstw położonych w niewielkiej odległości od Łaźni. Wylądowałem na drodze przed bramą i zamieniłem się w człowieka. Świniak dalej był nieprzytomny. Otworzyłem drzwi i dobiegły mnie odgłosy świń, a podchodząc bliżej poczułem ten nieprzyjemny zapach tak charakterystyczny dla wsi. Podszedłem do pierwszego boksu i zaklęciem przeniosłem go. Nie oglądając się za siebie wyszedłem i zmieniając się napowrót w smoka wzbiłem się w powietrze i poleciałem wprost do komnat Yubaby. Słońce mocno przypiekało i zdałem sobie sprawę z tego, że nie zastanowiłem się jeszcze nad tym gdzie ją zabrać. Tutaj na dzień dzisiejszy byłoby za dużo pytań o to co się stało...
Po kilku minutach bylem spowrotem w komnatach Yubaby. Wiedźma podpisywała dalej papiery, a Chihiro i Zeniby już nie było. Podszedłem bliżej jej biurka i delikatnie się ukłoniłem.
- Pani gdzie jest San? - zapytałem siląc się na obojętny ton głosu.
- Odesłałam ją do sypialni, żeby się przebrała. - powiedziała spokojnie. - możesz już po nią iść. - dokończyła po chwili. W jej głosie nie wyczułem ani krzty szyderstwa co było dla mnie dziwne... Jak nie Ona. Ktoś ją podmienił?
- No czego tak stoisz i się na mnie Gapisz jak wół na malowane wrota?! - wrzasnęła po chwili. - WYNOCHA! - dokończyła jeszcze głośniej. Ukłoniłem się i nic więcej nie mówiąc wyszedłem. Przynajmniej wiem, że to wciąż ona co jest jeszcze bardziej podejrzane... Potrzasnalem głową. Haku skup się! Dokąd ją zabrać? Szedłem korytarzami oświetlonymi w tej chwili przez słońce. Gdzie niegdzie napotykałem dziewczęta przygotowujące wszystko na przybycie gości. Im niżej byłem tym więcej ich napotykałem. W pewnym momencie wpadłem na Lin.
- Hej Haku! - uśmiechnęła się do mnie brązowowłosa.
- Hej Lin. - powiedziałem spokojnie - co dziś robisz w pracy? - zagadnąłem ja.
- Sprzątam w pokojach, a co? - podeszła bliżej, a obok przeszła grupka ludzi.
- Zejdźmy z drogi musimy chwilę pogadać... - odpowiedziałem wciąż zamyślony.
- Coś zjebałałam? - spytała spokojnie krzyżując ręce na piersi.
- Co? - spojrzałem w końcu na nią i dopiero teraz zrozumiałem o co pytała - niee... Tylko potrzebuję porady. - uśmiechnąłem się blado.
- Ty? Porady? - zrobiła oczy jak spodki. Westchnąłem i gestem dłoni jej pokazałem żeby się przysunela i na ucho opowiedziałem jej o tym wszystkim co dziś się wydarzyło.
- To straszne... - pokręciła z niedowierzaniem głową. - ale mnie zastanawia jeszcze jedna sprawa... - zastanowiła się chwilę.
- Jaka? - spojrzałem na jej twarz.
- No ten ich pies... Gdy je spotkałam na moście mówiły, że im uciekł. - spojrzałem na nią.
- Tak wiem... Mnie też to zastanowiło podczas kolacji... - wciąż na nią patrzyłem.
- Myślisz, że... - wymownie spojrzała w górę.
- Tak. Ale wciąż nie doradziłaś mi. - spojrzałem na nią starając się zmienić temat.
- Z czym? - spojrzała na mnie.
- Wciąż się zastanawiam gdzie ją zabrać... - potarłem skroń.
- Weź ją nad jezioro. - uśmiechnęła się Lin. - Weź koc, jakieś jedzenie czy coś i weź ją na piknik. Myślę, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Będzie miała czas żeby ochłonąć i dużo osób nie będzie wiedziało co się wydarzyło. - puściła mi oczko.
- To dobry pomysł. Jestem Ci winny coś dobrego. - uśmiechnąłem się.
- Dasz mi dobrą czekoladę czy bombonierkę i będziemy kwita. - zaśmiała się - dobra ja muszę lecieć bo dziewczyny mi zaraz łeb ukręcą. - przewróciła oczami.
- Jasne, nie zatrzymuję Cię już dłużej. - poklepałem ja po ramieniu i poszedłem w kierunku kuchni. Im byłem bliżej tym intensywniej w powietrzu unosiły się różne piękne aromaty kawy, czekolady i pieczonych potraw. Wszedłem do kuchni i zabrałem trochę owoców i innych potraw do koszyka który stał na podłodze i służył do przynoszenia jabłek. Zaczepiłem jedną z dziewczyn i powiedziałem:
- Wieczorem zwrócę koszyk.
Skinęła głową i się uśmiechnęła, po czym wróciła do swojej pracy. Poszedłem jeszcze po termos, a dziewczyny były tak miłe, że zaparzyły mi kawy i dały talerze, sztućce i kubki dla dwóch osób.
Zaszedłem jeszcze do pokoju i zabrałem koc. W końcu byłem gotowy żeby iść po Chihiro. Szybkim krokiem poszedłem w stronę sypialni dziewcząt mijając szereg korytarzy i ludzi. Niektórzy spoglądali na koszyk, ale nic nie mówili. W końcu dotarłem pod jej drzwi.

Spirited Away: Powrót do Krainy Bogów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz