*Haku
Zeniba tak jak obiecała zaczęła realizować plan. Akurat spisywałem na czysto rozliczenia ile mamy czego w magazynach gdy ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Skierowałem się w ich stronę mając nadzieję, że to Chihiro. Uchyliłem je trochę, a moim oczom ukazała się dziewczyna z czarnymi włosami i brązowymi oczami. Za nią stały jeszcze jakieś inne, wszystkie trzymały się za brzuchy. ,,Czyżby to już Zenibo?" - przebiegło mi przez myśl, ale zachowałem spokojny wyraz twarzy.
- Coś się stało dziewczęta? - spojrzałem na nie z troską choć wiedziałem co się dzieje.
- Mistrzu Haku chyba jakaś grypa nas dopadła. - odpowiedziała słabo ta pierwsza. Wszystkie były blade jak kartka papieru. - wymiotujemy, a część z nas ma biegunkę. Mistrzu prosimy pomóż nam.
- Oczywiście, zaraz wam coś przyniosę. - odpowiedziałem spokojnie i zniknąłem w pokoju. Podszedłem do szafki gdzie trzymam zioła i wyjąłem zioła pomagające na ich dolegliwości. Zrobiłem z nich mieszankę i rozdzieliłem każdej po trochu do papierowych torebeczek i podałem im.
- Parzcie to rano i wieczorem i pijcie aż do ustąpienia objawów, a jeśli częściej będzie wam niedobrze to pijcie częściej. - skinęły głowami i poszły dziękując. Wróciłem do swojego biurka. Była godzina 7 więc Lin, Chihiro i Vanessa miały pierwszą zmianę. „Jestem ciekawy jak czuje się mała" - przemknęło mi przez myśl. Skończyłem właśnie przepisywać gdy usłyszałem pukanie do drzwi.
- Mistrzu Haku? - usłyszałem za drzwiami kwatermistrza.
- Otwarte. - powiedziałem spokojnie. Wszedł do pokoju i beznamiętnym głosem służbisty oznajmił:
- Yubaba Mistrza wzywa, ale najpierw kazała przeczytać to. - podszedł i podał mi kartkę złożoną na pół po czym ukłonił się delikatnie, cofnął się i zamknął cicho drzwi. Westchnąłem i otworzyłem liścik.„Znajdź San, przyprowadź ją tutaj i którąś z dziewczyn zajmujących się kurnikami. Oraz naszykuj 30 świeżych jaj.
Yubaba"Wiedziałem, że ta wiedźma nie będzie chciała ich razem puścić do Zeniby. Złożyłem kartkę i odłożyłem ją na biurko. Z szafki zabrałem zioła i miksturę od siostry Yubaby. Wyszedłem z pokoju i udałem wprost do kuchni. Wszedłem do środka. Jak zwykle panował tam gwar, a w powietrzu unosiły się różne piękne zapachy.
- Gdzie jest San? - spytałem w przestrzeń. Wtedy podeszła szefowa kuchni i z uśmiechem powiedziała.
- Nie wiem Mistrzu. Dziś tu nie pracowała. - spojrzała na mnie jak na smaczny kąsek.
- Możesz w takim razie naszykować 30 świeżych jaj? Tylko zabezpiecz je tak żeby się nie zbiły. Raczej są na długą podróż. - dodałem i uśmiechnąłem się.
- Dobrze Mistrzu. Sama się tym zajmę. - uśmiechnęła się przymilnie i puściła mi oczko. Pokręciłem tylko głową i wyszedłem z kuchni.
- A i jeszcze jedno. - dodałem - przyśle po nie którąś z dziewczyn. - Poszedłem szukać San, ale najpierw zajrzałem do pokoju dziewcząt. Wszystkie leżały i widać było, że bardzo źle się czują. Wszystkie z wyjątkiem Vanessy. Zdziwiło mnie to trochę. Wszystkie dziewczyny powinny źle się czuć. Zamyśliłem się nad tym i nie bardzo patrzyłem co mam przed sobą aż nagle wpadłem na coś metalowego co zaczęło się chwiać. Usłyszałem czyjś krzyk dobiegający z góry. Mój wzrok skierował się w tamtym kierunku. To była San, która właśnie spadała. Podbiegłem w miejsce gdzie miała upaść i złapałem ją w ramiona. Była wciąż oszołomiona gdy spojrzałem na nią i lekko wystraszona.
- Mogę rzec, że spadłaś mi z nieba - uśmiechnąłem się.
- Taaa... - mruknęła - mało zawału nie dostałam, ale dziękuję za ratunek. To trzeci raz kiedy ratujesz mi życie. - odwzajemniła uśmiech.
Za sobą usłyszałem znajome śmiechy. To była Lin z Vanessą. Podlewały kwiaty. Odstawiłem Chihiro na podłogę.
- Wybacz Lin. - powiedziałem. - ale zostaniesz sama.
- No nie znowu?! - powiedziała naburmuszona.
- Tak, ale tym razem to rozkazy Pani Yubaby. -usmiechnąłem się przepraszająco.
- Aaa Rozumiem. - westchnęła.
W tym momencie znów pojawił się kwatermistrz.
- Mistrzu. Pani jest zdenerwowana. Kazała mi wezwać San do siebie i Tobie poleciła pospieszyć się. - ukłonił się.
- Rozumiem. - odpowiedziałem. - Mae. - przywołałem siostrę Chihiro.
- Tak? - podeszła jeszcze uśmiechnięta.
- Idź do kuchni po koszyk z jajkami i przyjdź do komnat Pani Yubaby.
- Dobrze. - odpowiedziała i szybko pobiegła.
- Chodźmy San. - uśmiechnąłem się i powoli ruszyłem. Po chwili zrównała krok, ale żadne nie odezwało się ani słowem. Można było wyczuć napiętą atmosferę, w końcu każde spotkanie z Yubabą było stresujące nawet jak dla mnie. Po kilku minutach byliśmy już pod drzwiami Yubaby.
- Coś przeskrobałam? - w końcu odezwała się Chihiro i spojrzała na mnie. Była przerażona.
- Raczej nie. Ale nie bój się. Jestem przy Tobie cały czas. - szepnąłem i musnąłem ustami jej czoło. - Ze mną jesteś bezpieczna. - skinęła głową i powoli weszliśmy do pokoju Yubaby. Ta jak zwykle podpisywała papiery.
- A gdzie masz jajka głupi smoku? - spojrzała na mnie znad okularów.
„Dwa mam w spodniach" - przeszło mi przez myśl za co się skarciłem. Natomiast odpowiedziałem:
- Mae powinna zaraz z nimi przyjść.
- A to nie ma innych dziewczyn? - spojrzała na mnie. Chihiro nadal była przerażona.
- Nie, Pani. Wszystkie dziewczęta cierpią na rozstrój żołądka, wymioty i biegunkę. - odpowiedziałem spokojnie. W tej chwili weszła Vanessa z koszykiem jaj do środka i stanęła obok nas.
- Dlaczego nic o tym nie wiem? - spojrzała znów na mnie.
- Pani, ja sam dowiedziałem się niedawno i naszykowałem im zioła, które powinny im pomóc. - wiedźma się zaciągnęła dymem papierosowym.
- Podejrzane, że mała nic nie złapała. - uśmiechnęła się złośliwie.
- Pani, ona zawsze była odporna. - nieśmiało wtrąciła Chihiro.
- Mhm... - wiedźma wypuściła obłok z dymu. - Nieważne. - mruknęła. - Wasza trójka poleci do Zeniby. Mae ma zanieść jajka, San upiecze próbny tort. - wróciła do podpisywania papierów.
- Tort? - zdziwiła się Chihiro.
- Tak tort. - odpowiedziała cierpliwie czarownica co było jak na nią dość niespotykane. Pociągnęła kolejną porcję nikotyny i wydmuchując ją dodała - Za 2 miesiące ja i moja siostra mamy urodziny, ma być bal z tej okazji. Ja nie mam czasu na wybór tortu więc wyręczy mnie Zeniba. - wyjaśniła.
- Oczywiście rozumiem. - powiedziała Chi.
- Lećcie już. - powiedziała wiedźma.
- Jak to lećcie? - odezwała się Van.
- Haku was tam zabierze. - odpowiedziała wiedźma.
Usłyszałem jak mała przełyka ślinę.*Chihiro
No to mamy przerąbane. Vanessa ma lek wysokości. Haku zabrał nas na taras Yubaby skąd był piękny widok na Krainę Bogów i przemienił się w smoka.
Vanessa zrobiła oczy jak spodki.
- Ale on ma zębiska. - podeszła bliżej i się przyjrzała. Haku głową wskazał że ma mu wsiąść na grzbiet.
- A w życiu. - pokręciła głową. - jeszcze spadnę. - spojrzała na mnie błagalnie.
- Mae nie mamy wyboru - powiedziałam cicho. - zaufaj mi. Haku lata spokojnie. Jestem pewna, że Cię nie zrzuci. Wiele razy z nim latałam. - uśmiechnęłam się uspokajająco. Haku podszedł i położył jej głowę na ramieniu, żeby dodać jej otuchy.
- Co za wzruszająca scenka... - mruknęła wiedźma. - Ile jeszcze będziecie tam sterczeć?! - wrzasnęła w końcu.
- Mistrzu czy możesz lecieć niżej? - poprosiła Van. Haku skonał głową i po chwili Van siedziała tuż za jego głową, a ja za nią. Haku wzleciał w górę, ale na tyle nisko, że było widać pojedyncze dachy domów. Vanessie chyba się spodobało bo krzyknęła:
- Ale fajnie! Wyżej! - zaczęła się śmiać. A ja tylko się uśmiechnęłam gdy Haku wzleciał ponad chmury. Vanessa zaczęła się rozglądać.
- Wow! Jak poduszki! - dotknęła ręką jednej i zaczęła wrzeszczeć - I belive I can flyyyy!I belive I can touch the sky! - zaczęłam się razem z nią śmiać i śpiewać. Po jakimś czasie wylądowaliśmy pod chatką Zeniby.
- Jak tu ładnie. - Vanessa zeszła z Haku i stanęła jak wryta widząc lustrzane odbicie Yubaby. - Ja... Yyy... Mam jajka. - zaczęła się jąkać.
- Nie bój się mnie. - uśmiechnęła się Zeniba. - ja tylko wyglądem przypominam moja siostrę, ale może Ci Chihiro powiedzieć, że jestem po waszej stronie. - zeszłam z grzbietu smoka. - dziękuję za jajka. - pogładziła małą po włosach.
- Nie ma za co Proszę Pani. - powiedziała Van.
- Możesz mówić mi Babcia tak jak Twoja siostra. - uśmiechnęła się Zeniba i obdarowała Van cukierkami.
- Tylko nie jedz za dużo bo się rozchorujesz. - Weszliśmy do domu.
- Mam robić tort, tak? - spojrzałam na wiedźmę.
- Tak. Mam wybrać na ten Bal. - uśmiechnęła się - a raczej mam zobaczyć co mi zaproponujesz. - pogładziła mnie po włosach. Zamyśliłam się na chwilę.
- Może tort kawowo-kokosowy? - uśmiechnęłam się.
- Wiesz co lubimy. - puściła mi oczko i dała do dyspozycji całą kuchnię.
Po kilku godzinach tort był gotowy i prezentował się bardzo ładnie. Haku przez cały czas razem z Van pomagali mi go przygotować, a Zeniba gotowała coś w swoim kotle.
- Czas na herbatę. - powiedziała Zeniba.
Na stole postawiła cztery filiżanki parującego płynu, spodki, widelczyki. Ukroiłam wszystkim po kawałku tortu.
- Mmm... To pyszne... - powiedziała Zeniba.
- Zgadzam się. - powiedział Haku i uśmiechnął się na co poczułam jak się czerwienię.
- Macie rację - powiedziała Van z pełnymi ustami.
- Van nie mów z pełnymi ustami - upomniałam ją.
- Sama nie raz tak robisz! - powiedziała na co się zastanowiła i faktycznie... Miała rację. Czas nam miło leciał aż w końcu wszyscy zjedli i wypili całą herbatę.
- Powiecie mi coś o swoim psie? - spojrzał na nas Haku.
- Psie? - spojrzałam na niego tak samo jak Van. I w tym momencie wszystko mi się przypomniało. - O nie Tobi! - zatkalam sobie usta dłonią. Przypomniało mi się co się stało potem i mojej siostrze chyba też bo z hukiem odstawiła filiżankę na stół. Poczułam jak wzbiera we mnie złość. Opowiedziałyśmy wszystko o Tobim.
- Tak myślałam, że moja siostra coś knuje... - westchnęła Zeniba. W tym momencie Van nie wytrzymała i powiedziała wstając gwałtownie od stołu.
- To wredna wiedźma! - w tym momencie z wygaszonego kominka w salonie buchnęły płomienie. Spojrzeliśmy wszyscy na Van.
- C-co to było? - wydukała wreszcie.
- To nie ja. - podniósł ręce Haku jakby w geście kapitulacji.
- Ani ja. - odpowiedziała Zeniba i spojrzała na mnie. - Chihiro czy w waszej rodzinie byli jacyś magiczni ludzie? - spojrzała mi w oczy.
- Nie... - pokręciłam głowa.
- Hmm... To ciekawe... - spojrzała na Van.
- Co takiego? Wyjaśni mi ktoś co się dzieje?! - powiedziała przerażona Van.
- Wygląda na to, że masz moc. - powiedziała Zeniba. - I chyba wiem dlaczego. - uśmiechnęła się.
- Dlaczego? - spytała nasza trójka.
- Kiedy wasi rodzice tu byli jedli pokarm bogów prawda? Ten pokarm jest magiczny. - powiedziała - Mimo, że zamienili się w świnie to ta magia się w nich skumulowała, a potem podczas poczęcia Van ją przejęła.
- W sumie... - powiedziałam zastanawiając się. - Rodzice mówili, że Van jest cudem. Kiedy ja się urodziłam mama miała jakieś komplikacje i nie mogła mieć więcej dzieci... - powiedziałam jakby do siebie - a potem kilka miesięcy po wizycie w Krainie Bogów zaszła jak gdyby nigdy nic... - z moich rozmyślań wyrwała mnie Van.
- Jak to zamienili się w świnie?! - prawie krzyknęła.
- Zaraz Ci wszystko opowiem. - powiedziałam z westchnieniem i zaczęłam opowiadać. Po skończeniu Van nic nie powiedziała, za to odezwała się Zeniba.
- Mam do was prośbę dziewczyny. - spojrzalysmy na nią. - nie możecie się wydać z tym, że wiecie. Zwłaszcza Ty Vanesso. - spojrzała na moją siostrę.
- Yubaba nie może się dowiedzieć, że od zawsze należałaś do Krainy Bogów.
CZYTASZ
Spirited Away: Powrót do Krainy Bogów
Fanfic21-letnia Chihiro powraca po 11 latach do Krainy Bogów wraz ze Swoją siostrą Vanessą po życiowych dramatach, rozterkach i kryzysach. Co ją spotka tym razem w Krainie Bogów? Czy znajdzie miłość, a może tylko przyjaźń i miejsce gdzie będzie mogła powi...