*Chihiro
Poszłam do pokoju dziewcząt i zaczęłam się powoli szykować do kolacji. W pokoju zastałam Lin.
- Hej! Jak tam? - spytała mnie. Była w szlafroku, a włosy miała zawinięte w ręcznik.
- Właśnie przyszłam się szykować. - podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej sukienkę i wszystkie inne akcesoria.
- No to prysznic masz już wolny jak coś. Tylko się pospiesz. - uśmiechnęła się i zaczęła wycierać energicznie włosy.
- Mamy jeszcze czas przecież... - spojrzałam na nią.
- No tak, ale to panowie po nas przyjdą. Jeśli chodzi o takie zwyczaje to Yubaba ich przestrzega. Mają przyjść po nas 30 minut przed kolacją. - zaczęła rozczesywać włosy.
- Czyli, że mamy półtorej godziny? - spojrzałam na zegar.
- Tak. - wzięła suszarkę.
W mgnieniu oka pobiegłam do łazienki i na oślep praktycznie wyskakiwałam z ciuchów. W kilka minut wzięłam prysznic. Zakręcając wodę próbowałam sięgnąć po ręcznik, ale nie mogłam go wymacać. Rozejrzałam się po łazience i cicho zaklęłam. Westchnęłam i wyszłam do pokoju nago.
- Mogłaś krzyknąć, że zapomniałam ręcznika... - powiedziałam z odrobiną pretensji biorąc z krzesła ręcznik.
Dopiero teraz zauważyłam, że Lin nie ma w pokoju, a w drzwiach stoi Haku. Przyglądał się mojemu nagiemu ciału łakomym wzrokiem.
- Przepraszam nie wiedziałem, że zapomniałaś ręcznika - uśmiechnął się, a ja szybko owinęłam się skrawkiem materiału.
Zaczerwieniłam się lekko i uśmiechnęłam widząc jego maślane spojrzenie. Mogłabym przysiąc, że gdyby nie obowiązki to zaraz zerwałby ze mnie ręcznik...
- Chihiro słuchasz mnie? - podszedł bliżej.
- Mówiłeś coś? - potrząsnęłam głową.
- Powiedziałem, że po kolacji chcę zaprosić Cię na spacer. Co Ty na to? - Podszedł powoli i pogłaskał mnie po policzku.
- Chętnie. - uśmiechnęłam się.
Jego dłoń zsunęła się miękko z mojego policzka na moją pierś zasłoniętą ręcznikiem. W momencie poczułam jak moje policzki zaczynają płonąć, a w podbrzuszu pojawia się znajomy ucisk podniecenia. Jego zręczne palce już zaczęły chwytać skraj ręcznika.
- No ładnie! - usłyszeliśmy znajomy głos. - A co Mistrz Haku tu robi?! - wydawała się szczerze zaskoczona. Spojrzałam przez ramię Haku i dostrzegłam Lin.
- Przyszedłem zaprosić San na spacer po kolacji. - Wyprostował się i najspokojniejszym głosem jakiego w tej chwili ja nie mogłabym z siebie wykrzesać spojrzał na moją koleżankę.
- Akurat wtedy, gdy ona jest w ręczniku? Mam wierzyć, że to przypadek? - uniosła zabawnie brew i skrzyżowała ramiona na piersi. Roześmiałam się z całej tej sytuacji chociaż wciąż czułam się zawstydzona.
- Tak Lin to czysty przypadek. - Uśmiechnęłam się niezręcznie.
- No niech wam będzie - westchnęła teatralnie. - Na waszym miejscu bardziej bym uważała na takie sytuacje, tym bardziej, że dziś może kręcić się tu Yubaba w towarzystwie Boga Rzeki. - puściła nam oczko i kręcąc głową wymamrotała pod nosem: Co ja z wami mam...
Haku puścił mi oczko i wyszedł razem z Lin. Zostałam sama z przygotowaniami i niewielką ilością czasu. W ekspresowym tempie założyłam swoją sukienkę, a włosy ułożyłam w koczka. Moją szyję przyozdobiła biżuteria, którą kupiłam w rodzinnej wiosce Lin. Zrobiłam kreski eyelinerem i pociagnęłam rzęsy maskarą. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam elegancko i jednocześnie nie wyzywająco. W tym momencie do pokoju weszła Lin w swojej czerwonej sukience.
- Wyglądasz pięknie. Oby tylko Twój gość Cię nie poderwał - puściła mi oczko.
- Nie liczyłabym na to - uśmiechnęłam się.
- A to dlaczego? - przyjrzała mi się uważnie i w tym momencie do drzwi ktoś zapukał. - Ja otworzę. - podeszła do drzwi, w których stał Justin ubrany w garnitur i gość Lin.
- Wyglądacie oszałamiająco - Justin wziął dłoń Lin i ucałował jej grzbiet na co Lin zrobiła się czerwona.
- Bardzo panu dziękuję... - wybąkała. Puścił ją i podszedł do mnie. Nadstawił ramię, a ja jak na damę przystało złapałam go. To samo zrobiła Lin ze swoim partnerem.
- Mamy jeszcze pół godziny - powiedział patrząc na mnie. - Co będziemy robić? - uśmiechnął się. Spojrzałam na Lin, która patrzyła na swojego partnera. Był to blondyn z oczami koloru niebieskigo i szerokim uśmiechem. Całkiem przystojny.
- Może pospacerujemy po ogrodzie? - spojrzała na mnie Lin.
- Co ty na to Justin? - uśmiechnęłam się.
- Pewnie, przed jedzeniem ruch wskazany. - spojrzał na Lin.
- Prowadźcie - powiedziałam, na co Lin delikatnie pociągnęła swojego partnera w stronę wyjścia. Ruszyliśmy za nimi.
Na korytarzach czułam na sobie co najmniej kilkadziesiąt par oczu, które oniemiałe patrzyły - jedne z podziwem, drugie z jakąś niewytłumaczalną zazdrością. Lin dumnie uniosła głowę i udawała (a może nie...) bardziej pewną niż zazwyczaj. W krótkim czasie znaleźliśmy się w ogrodzie. Wieczór był ciepły, tu i tam fruwały świetliki. Kielichy niektórych kwiatów zamknęły się na noc, a niektóre pachniały intensywniej niż w dzień. Tu i tam było widać pary przechadzających się gości łaźni, jak i zaproszonych na kolację. Na moście Yubaba „zabawiała” Boga Rzeki, ale sądząc po jego minie raczej słabo jej to wychodziło.
- Staruszkowi chyba towarzystwo się niezbyt podoba. - zaśmiał się cicho Justin.
- A dlaczego nie przyjechała z wami Jasmine? - spojrzałam na niego.
W tym momencie wtrąciła się Lin.
- Znaliście się wcześniej? - jej oczy w tej chwili przypominały spodki.
- No tak. To mój przyjaciel i byliśmy partnerami w szkole tańca - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- I nic mi nie powiedziałaś, że znasz półboga? - szczęka jej opadła.
- No wiesz do dzisiejszego poranka sama o tym nie wiedziałam - spojrzałam z pretensją na mojego partnera.
Ten zrobił przepraszającą minę.
- Dobra, nie było pytania. - uśmiechnęła się Lin. - Chyba pora na kolację.
Wskazała dyskretnie na Yubabę i ojca Justina wyraźnie zmierzających w stronę głównej sali, gdzie ja i Lin jako goście nie miałyśmy wstępu, chyba, że tak jak dziś jesteśmy osobami towarzyszącymi ważnych gości. W sali przy zajętych stolikach tłoczyli się goście, z głośników płynęła cicha muzyka klasyczna. Cała sala była urządzona z przepychem, nad środkiem sali wisiał kryształowy żyrandol. Nasze kroki skierowały się w stronę pustego stolika w centralnej części sali. Chociaż do stolika było jeszcze kilka metrów już teraz mogłam zobaczyć źle ukryte niezadowolenie na twarzy wiedźmy.
- Bardzo ładna sukienka Lin... - skwitowała Yubaba. Dopiero po chwili zauważyłam, że są tego samego koloru.
- Dziękuję... - zobaczyłam jak twarz mojej przyjaciółki czerwienieje.
Jak przystało na prawdziwych gentelmenów panowie odsunęli nam krzesła i dosunęli, gdy siadałyśmy. Po lewej stronie Yubaby siedział już Haku i tylko ja mogłam dostrzec, że jest czymś niezadowolony. Atmosfera początkowo ciężka i nie wróżąca niczego dobrego powoli się poprawiła.
- Drogi Justinie - zaczęła w pewnym momencie Yubaba. - Odnoszę wrażenie, że z San znaliście się już wcześniej. - Przyjrzała się nam pijąc czerwone wino.
- O tak. To moja przyjaciółka. Poznaliśmy się w szkole tańca. Byliśmy partnerami. - Justin położył mi rękę na ramieniu. Spojrzałam instynktownie na Haku, ale ten jadł, jak gdyby nigdy nic.
- Byliście partnerami... - powtórzyła.
- Tak, San była jedną z najlepszych tancerek - uśmiechnął się do mnie ciepło, a ja odwzajemniłam jego uśmiech.
- Justin przesadza... - powiedziałam zmieszana.
- Wcale nie - upierał się przy swoim. - Gdyby pani zobaczyła ją w akcji... - podniósł kieliszek.
- Doprawdy? - Spojrzała na mnie świdrując mnie przy tym wzrokiem. - To może wystąpicie na przyjęciu urodzinowym? - Spojrzała to na mnie to na Justina.
- Bardzo dziękuję za propozycję - zaczął powoli Justin. - Bardzo chętnie, ale to też musi być decyzja San - uśmiechnął się.
Wzrok Yubaby przesunął się z niego na mnie znów mnie świdrując. Mogłabym rzec, że bawi ją to jak wyciąga moją przeszłość przy Haku...
- Więc jak... San? - zaczęła powoli.
- Tak, pani. Z przyjemnością zatańczymy na pani przyjęciu. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Na taką odpowiedź właśnie liczyłam - uśmiechnęła się jakoś tak... Sama nie wiem jak to określić. - Tylko najpierw trzeba znaleźć orkiestrę jakąś... - spojrzała wymownie na Haku.
- Zajmę się tym, pani.
Jego głos był przepełniony chłodem. Podobnie jak oczy. W tym momencie odezwał się partner Lin.
- Z całym szacunkiem, pani - lekko się ukłonił.
- Tak, Matthew? - spojrzała na niego.
- Wydaje mi się, że byłbym w stanie w tym pomóc. Gram na skrzypcach i należę do orkiestry. - uśmiechnął się delikatnie.
- Cudownie. Ale czy się uda sprowadzić wszystkich na czas? - spojrzała na niego przymilnie.
- Oczywiście. Postaram się załatwić wszystkich, ale nie jestem pewien, czy mi się uda. W każdym razie lepsza okrojona orkiestra niż żadna. A w razie czego czasami robię za Dj'a, więc to będzie plan B.
- Cudownie. - Odezwała się Yubaba. - Widzisz głupi smoku? Wszystko muszę za Ciebie załatwiać. - Zapaliła papierosa.
- Z całym szacunkiem... - zaczął Justin. Spojrzałam na niego, gdy się odezwał - Nie powinna się pani tak odzywać do pracowników. Potknięcia się zdarzają każdemu. - uśmiechnął się przyjaźnie w stronę Haku.
Ten siedział równie zaskoczony co pozostali z wyjątkiem jego ojca.
- Cóż, masz rację. - Odparła po chwili - przepraszam cię... Haku. - spojrzała na niego.
Ten tylko skinął głową. Justin nie mógł wiedzieć, że był on już przyzwyczajony do tego typu zachowania wiedźmy i niewiele go obchodził sposób, w jaki się do niego odnosiła. Był ponad to.
- Może zechce pani ze mną zatańczyć? - zaczął powoli Bóg Rzeki.
- Z przyjemnością. - Wiedźma podała mu rękę i ruszyli w stronę parkietu, gdzie nieliczne pary tańczyły.
- Co za okropna baba - zaczął Justin.
- No... - odezwał się Matthew.
- Przepraszam was, ale mam jeszcze kilka spraw do załatwienia - zaczął Haku. - Dziękuję za kolację i... San? - Spojrzał na mnie.
- Tak? - uśmiechnęłam się ciepło.
- Widzimy się później? - wstał powoli.
- Oczywiście. Widzimy się pod wejściem do sali.
Uśmiechnął się jakoś sztucznie i wyszedł.
- Panie Justinie... - zaczęła Lin.
- Po prostu Justin - uśmiechnął się czarująco.
- A więc, Justin... - chłopak uniósł dłoń przerywając jej.
- Nie zaczyna się zdania od "A więc" - powiedział poważnie, po czym wybuchnął śmiechem. - Przepraszam. Kontynuuj.
- Wiem, że to nie moja sprawa, ale słyszałam jak San wspomina o jakiejś Jasmine... Dlaczego jej tu nie ma? - Lin wyglądała na naprawdę zaciekawioną.
- Jasmine to moja macocha - uśmiechnął się.
- Nie mogła przyjechać z nami, ponieważ jest człowiekiem. - patrzył na nią spokojnie.
- Och, przepraszam. Nie powinnam była pytać. - zawstydziła się.
- Nie ma sprawy. Ciekawość jest częścią ludzkiej natury. Ba, nawet każdej żywej istoty, więc to akurat nie jest mi obce. Sam jestem ciekawy świata zarówno boskiego jak i ludzkiego. - puścił jej oczko.
- Naprawdę? - spojrzała na niego.
- Tak. - odpowiedział spokojnie.
Naszą uwagę przykłuł taniec Yubaby i ojca Justina. Czarownica miała poczucie rytmu drewniane, przez co co chwilę przydeptywała tacie mojego partnera stopy. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Ona to mi przypomina trochę Rodowicz. - powiedział w zamyśleniu Justin.
- Kogo? - powiedziałyśmy jednocześnie z Lin.
- A taką jedną artystkę z Polski. Miałem okazję robić za dźwiękowca na jej koncercie. Pani Rodowicz to spoko babeczka i da się z nią pogadać, ale jest już osobą starszą. Ludzie w jej kraju często się śmieją, że odmrażają ją na Sylwestra. Ale ona przy Yubabie to niebo, a ziemia.
Spojrzałyśmy po sobie z Lin i tylko wymieniłyśmy się porozumiewawczymi uśmiechami.
- Chyba pora już na mnie. - Odezwał się Matthew - Jestem trochę zmęczony. Dziękuję za wieczór, było bardzo miło, nie licząc kilku chwil. Co do przyjęcia się jeszcze dogadamy. - Lin wstała za nim i oboje ruszyli w stronę pokojów dla gości.
- Chyba i na mnie pora. - Uśmiechnął się Justin.
- Jesteś zmęczony? - spojrzałam na niego.
- Nie bardzo, ale nie chce mi się tu siedzieć już. - uśmiechnął się przepraszająco.
- Może chcesz się przejść? - uśmiechnęłam się.
- A nie byłaś umówiona z mistrzem? - spojrzał na mnie poważnie.
- Jestem, ale Haku jest w porządku i napewno zrozumie. - Podniosłam się z siedzenia.
- Zatem prowadź. - nadstawił ramię jak poprzednio.
Złapawszy go, ruszyliśmy niespiesznie w stronę wyjścia. O jedną z kolumn stał oparty Haku, w ręce trzymał różę.
- Już bez niego wytrzymać nie możesz? - spiorunował nas wzrokiem.
- Co masz na myśli? - odsunęłam się powoli od Justina jakbyśmy robili coś złego.
- Tak się do Ciebie kleił podczas kolacji... Myślałem, że chociaż teraz będziemy sami.
- Haku... Ty nic nie rozumiesz... - zaczęłam powoli.
- Wydaje mi się, że jednak całkiem sporo zrozumiałem. - Rzucił mi kwiat pod nogi.
- Słuchaj Haku... - zaczął powoli Justin, starając się załagodzić sytuację.
- Nie zapominaj się z kim rozmawiasz. - Przerwał mu ostro Haku - Dla ciebie jestem mistrzem to jedno. Drugie, nie potrzebuję żeby półbóg - to ostatnie słowo powiedział z taką pogardą w głosie, że aż mnie to zadziwiło - stawał w mojej obronie. - Justin nic więcej się nie odezwał.
- Ale Haku! Daj sobie wytłumaczyć! - krzyknęłam na niego czując piekące łzy pod powiekami.
- Co wytłumaczyć Chihiro?! - krzyknął ze złością - To, że poleciałaś na dwa fronty?!
Niewiele myśląc podeszłam do niego i z całej siły uderzyłam go w twarz, pozostawiając na jego policzku odbitą czerwoną rękę.
- Stary... daj sobie coś wytłumaczyć - zaczął ponownie Justin.
- Nie wtrącaj się! - krzyknął na niego Haku. - Nie mam o czym z Tobą rozmawiać. A co do nas Chihiro... - spojrzał na mnie z bólem w oczach - to koniec. Niech cię twój partner pociesza. - wyminął mnie i odszedł.
Poczułam jak moje serce rozpada się na milion kawałków. Po moich policzkach pociekły łzy. Justin podszedł do mnie i objął mnie opiekuńczo jak starszy brat.
- Co za dupek... - skwitował jego zachowanie krótko. - Chodź zabiorę cię do mojego pokoju... - powiedział cicho.
- J...Ja... Nie... Mogę... - z moich ust wyrwał się urywany szloch. - Nie... Mogę... W... Pokoju... Gościa... To nie wypada... - trzęsłam się jak galaretka.
- Jebał pies konwenanse... Wiedźma i tak w większej mierze jest fundowana z portfela mojego ojca. Jedno słowo i się jej kranik przykręci. A teraz chodź. - podał mi chusteczkę żebym wytarła łzy. - Tylko pamiętaj dopóki idziemy przez korytarze staraj się nie płakać. Ja wiem, że to trudne,ale w moim pokoju się wypłaczesz. - skinęłam głową i powoli ruszyłam razem z moim przyjacielem w stronę pokoju, zastanawiając się po drodze jak do tego wszystkiego doszło.
CZYTASZ
Spirited Away: Powrót do Krainy Bogów
Fanfic21-letnia Chihiro powraca po 11 latach do Krainy Bogów wraz ze Swoją siostrą Vanessą po życiowych dramatach, rozterkach i kryzysach. Co ją spotka tym razem w Krainie Bogów? Czy znajdzie miłość, a może tylko przyjaźń i miejsce gdzie będzie mogła powi...