Prolog

2.3K 128 5
                                    

-Nie wolno nam być tak daleko - oznajmił Neteyam wiedząc z czym wiążą się tak dalekie wędrówki. - Jak myślisz czemu nie pozwalają nam tu przychodzić? Musi być niebezpieczne.

-Nie jesteście ciekawi? - Lo'ak zawsze interesował się tym co było dla niego niedostępne. A jeśli zakazywał mu tego ojciec, automatycznie stawało się to jeszcze ciekawsze.

-Dalej nie idziemy - chciał postawić na swoim najstarszy z braci, aby uniknąć skarcenia ze strony rodziców. Czuł się odpowiedzialny za młodsze rodzeństwo.

Rzeczywiście gotowi byli już zawrócić, kiedy usłyszeli odgłosy świadczące o tym, że coś zbliża się w ich stronę. Podejrzewali prolemury, które spotykali dosyć często, ale hałas stawał się coraz wyraźniejszy. Coś było od nich o wiele szybsze i nie zamierzało się zatrzymać.

-Co to było? - spytała zaniepokojona Kiri, która do tej pory tę wycieczkę traktowała jako zabawę.

-Zabierajmy się stąd. Szybko - zarządził Neteyam i wszyscy rzucili się do ucieczki, a w ich głowach pojawiła się myśl, że postąpili głupio oddalając się od swojego domu.

Nagle otoczyły ich stwory, które od razu poznali. Do tej pory obserwowali je z daleka, teraz znajdowały się tuż obok, odgradzając im drogę ucieczki.

-Thanatory! - nawet najmłodsza Tuktirey wiedziała jak je nazwać.

-Nie uciekniemy przed nimi - było to jasne. Mało komu udawało się uciec, a co dopiero mówić o przeżyciu konfrontacji.

-Odwrócę ich uwagę - odezwał się Lo'ak, który czuł na sobie odpowiedzialność za sprowadzenie rodzeństwa na niebezpieczny teren. - Biegnijcie! Neteyam zabierz je stąd.

-Lo'ak! - w momencie kiedy wzywał pomoc, młodszy brat udał się w przeciwnym kierunku starając się wywołać większy hałas, aby odciągnąć stwory od uciekającej rodziny.

Biegł ile sił w nogach aż w końcu Thanatory otoczyły go z niemal każdej strony, a ucieczka stała się niemożliwa. Chłopak wziął do ręki nóż, który miał ze sobą i starał przygotować się do walki. Przyjął pozycję obronną mając jednak świadomość swoich nikłych szans na wygraną.

Nagle tuż przed jego oczami ukazała się postać, którą zobaczył pierwszy raz w życiu. Jej wręcz fioletowa karnacja była widoczna z daleka, a wzory na ciele przypominały te Na'vi. Włosy dziewczyny związane były dzięki roślinom w warkocz sięgający jej za pas. Dokładnie zmierzyła wzrokiem Lo'aka, jakby też nigdy nie widziała kogoś takiego jak on.

Wydała z siebie fuknięcie, jak dzikie zwierzę, które wyczuwa zagrożenie, gotowa do ataku. Lo'ak uniósł dłonie do góry wiedząc, że nie ma szansy na ucieczkę gdy obok znajduje się tyle Thanatorów.

To co najbardziej zdziwiło go w nowo poznanej osobie było to, że porozumiewała się ona ze stworami, które w Na'vi wzbudzały strach i stała pomiędzy nimi nie czując żadnego zagrożenia.

Obejrzała chłopaka z każdej strony, poruszając się na nogach, czasem podpierając się o podłoże dłońmi, na których widniały długie pazury, gotowe do zranienia skóry przeciwnika. Jej ogon pokryty pancerzem wił się wzdłuż jej ciała w razie potrzeby do obrony.

Przypominała stwory znajdujące się obok, ale jej ciało było ludzkie. Wzrostem sięgała do głowy chłopaka, a ciało przepasane miała roślinami z flory Pandory.

Lo'akowi nieustannie towarzyszył głęboki oddech, którego nie mógł uspokoić. Znajdował się przecież na przegranej pozycji i nie wiedział co miałoby się wydarzyć, aby wyszedł z tej sytuacji żywy.

Jeden z Thanatorów gwałtownie zbliżył się do chłopaka, a nieznajoma rzuciła się w jego stronę zasłaniając go przed stworzeniem, sycząc przy tym głośno, na co usłyszała odpowiedź ze strony niemal czterokrotnie większego zwierzęcia. Oddaliło się ono jednak kilka kroków, a dziewczyna ponownie skierowała wzrok na Lo'aka, patrząc mu w oczy.

Wtedy zrozumiał, że nie miała na celu go skrzywdzić.

Widok ten przynajmniej z góry nie okazał się być tak pozytywny. Jake i Neytiri, zaniepokojeni wiadomością od dzieci o niebezpieczeństwie w jakim się znaleźli, szybko dostali się na miejsce za pomocą dwóch Ikranów. Widząc zagrożenie ze strony fioletowoskórnej nieznajomej, Neytiri wycelowała w nią strzałę, którą bez chwili zawahania wypuściła. Trafiła ona w ramię dziewczyny, która natychmiast odskoczyła do tyłu, a znajdujące się obok Thanatory szykowały się do ataku.

-Nie! - Lo'ak nie chciał aby komuś stała się krzywda.

Ranna nieznajoma uciekła w głąb lasu w chwili kiedy rodzice chłopaka znaleźli się na ziemi, próbując bezskutecznie odgonić Thanatory. Szybko pomogli Lo'akowi znaleźć się na Ikranie i odlecieli z niebezpiecznego terenu, wiedząc, że reszta ich dzieci jest bezpieczna.


^^

W opowiadaniu występują postacie związane z rodziną Sully z „Istoty wody", ale nie pojawią się spoilery z filmu. Miłego czytania!

"Ocalony" Lo'ak // AvatarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz