4 "Zwierzę"

1.1K 115 13
                                    

Walka na zewnątrz trwała do wieczora, a kiedy tylko nad głowami walczących pojawił się księżyc, ludzie nieba byli gotowi wracać na pokład.

Zanim to jednak nastąpiło Jake z daleka zauważył wyróżniającą się spośród innych dziewczynę zbliżającą się w jego stronę. Początkowo jej widok go ucieszył, wiedział jak Lo'ak czuł się z tym, że została zabrana przez obcych ludzi. Nie mógł się doczekać aż chłopak ją zobaczy.

To była jego pierwsza myśl. Jednak kiedy znaleźli się blisko, zobaczył w jej oczach coś innego niż podczas ostatniego spotkania.

-Tha? Jak zdołałaś uciec? - dopiero po chwili uświadomił sobie, że przecież nie wypuściliby jej tak po prostu.

Dziewczyna oparła się o swoje ręce przyjmując pozycję, która dała mu odpowiedź. Tym razem nie zamierzała mu pomóc.

-Nie uciekłaś, prawda? - po jej postawie wywnioskował, co może się za chwilę wydarzyć. Miał sekundy na przygotowanie się do odparcia ataku, kiedy Tha nie czekając dłużej rzuciła się w jego stronę.

Z całej siły odepchnął ją od siebie, pokazując zęby aby była świadoma, że będzie się bronił. Nie wiedział tylko co zmieniło się w ciągu jednego dnia, ale domyślił się, że ktoś namieszał jej w głowie.

Atakowała go pazurami, a nawet uderzała ogonem. Jake widząc jej furię zmuszony był odpowiedzieć agresją, raniąc nożem jej przedramię. Nie miał innego wyjścia. W tamtym momencie zauważył wystający spod jej skóry lokalizator i domyślił się, że atak na niego jest z czyjegoś rozkazu.

Dziewczyna czuła w środku tak wiele emocji, które nią owładnęły, że udało jej się przewrócić mężczyznę na ziemię, przywierając jego ciało do podłoża. Miała świadomość, że Jake ma od niej więcej siły i zaraz sytuacja może się odwrócić, dlatego oplotła ogon wokół jego szyi i podniosła do góry rękę z ostrymi pazurami.

-Tha! - usłyszała w momencie kiedy gotowa była zadać decydujący cios. Lo'ak podbiegł do nich widząc powagę sytuacji. - Proszę, nie rób tego... Nie zabijaj mojego ojca.

W tamtej chwili nie rozumiał co w nią wstąpiło. To nie była ta sama dziewczyna, którą poznawał przez ostatni czas. Przez cały dzień przejmował się jej losem, bojąc się o jej życie, a wróciła zupełnie jakby stała się kimś innym.

-Przywrócą mi mamę – spojrzała w jego stronę ze łzami w oczach. Bardzo chciała wierzyć w to, co jej obiecali.

Nikt przy tym obecny nie spodziewał się takiej odpowiedzi.

-Jaką masz pewność, że mówią prawdę? - w tamtym momencie nie próbował analizować tego jak zmieniło się jej zachowanie, ani kto namówił ją do ataku na jego rodzica. Chciał tylko odciągnąć ją od zamordowania mu ojca.

Neytiri zbliżyła się z napiętą cięciwą i widząc w jakim zagrożeniu znajduje się Jake, gotowa była do oddania strzału w dziewczynę. W myślach dawała jednak synowi kilka sekund na rozwiązanie tej sytuacji.

-Oni mnie stworzyli – ze względu na to czuła, że jest coś w ich oczach warta. - Dla was jestem zwierzęciem.

-Nie, nie jesteś. Jesteś moją przyjaciółką, pamiętasz? - wskazał na siebie dłonią chcąc przypomnieć jej ich poznanie. - Przyjaciel.

Wiedział, że nie jest złą osobą.

Tha skierowała swój wzrok na trzymanego mężczyznę, który pod uciskiem jej ogona powoli zaczynał tracić oddech.

Głośny, pełen żalu krzyk dziewczyny rozległ się po lesie, kiedy zabrała dłoń z szyi Jake'a, umożliwiając mu zaczerpnięcie powietrza. Łzy spłynęły po jej twarzy, ale nie były one z żalu, a ze złości na samą siebie.

"Ocalony" Lo'ak // AvatarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz