6 "Jedno spojrzenie"

1K 100 34
                                    

Dzięki pomocy Eywy, po wielu godzinach Na'vi w końcu wygrali wojnę, która przyniosła im wiele strat. Większość ludzi nieba nie przeżyła spotkania z pandorskimi stworzeniami, ani bronią jej mieszkańców. Trwały rozmowy na temat odesłania pozostałych żyjących na ich planetę, ale wielu nie chciało się na to zgodzić.

Istniała świadomość, że nie ważne komu pozwolą żyć, ktoś inny i tak wpadnie na pomysł zaatakowania ich. Minerały były w tym wszechświecie tak bezcenne, że walczący wysyłani byli na pewną śmierć aby ktoś mógł je zdobyć.

Zapadła decyzja o odesłaniu ludzi na ziemię, nie chcąc trzymać ich na Pandorze. Był to drugi raz kiedy Jake obecny był przy tym jak statek powietrzny odlatuje, niestety po kolejnej wojnie. Zanim to nastąpiło zabrano ze środka sprzęt, który mógłby przydać się ludziom Sully'ego. Miał on na uwadze to, co obiecał przyjaciółce syna i nie zamierzał zostawić jej z niczym.

-Dziękuję, że to za mnie zrobiłeś – zwróciła się do Sully'ego Tha, gdy tylko nadarzyła się okazja, aby porozmawiać z mężczyzną na osobności. Wciąż dręczyły ją wydarzenia związane z generałem.

-Nie powinnaś tego brać na siebie. Nie czuj się winna – wiedział, że ta sytuacja miała na nią spory wpływ.

-Staram się – odparła i już miała iść kiedy Jake ją zawrócił.

-Podjęłaś już decyzję? - tym pytaniem wywołał zdziwienie na jej twarzy. Nie rozumiała o co tak naprawdę mu chodzi.

-Jaką decyzję?

-O pozostaniu z nami.

Nie spodziewała się, że mężczyzna poruszy ten temat. Myślała, że po wojnie wróci na swoje tereny, gdzie ponownie się ukryje, a przywódca Na'vi właśnie zaproponował jej zostanie z nimi.

-Myślałam, że nawet tego nie rozważacie – była z nim szczera.

-Sporo się zmieniło od naszego pierwszego spotkania – od tamtego czasu zdążył ją lepiej poznać i zrozumieć jej pewne zachowania.

-I tak było lepsze niż te po moim powrocie – przypomniała sytuację w której chciała go zabić.

-Trudno się nie zgodzić – uśmiechnął się, co tylko pokazało, że nie ma do niej żadnego żalu. - Pomyśl o tym.

Całkowicie zmienił do niej nastawienie, a po tym jak pomogła im w walce i kilkukrotnie ocaliła jego syna nie miał jej już niczego za złe. Postanowił również dać jej szansę aby uczestniczyła w życiu Lo'aka, który było widać, że tego chciał.

-Dziękuję JakeSully. Za wszystko.

Przez tygodnie Na'vi próbowali radzić sobie ze stratami jakie przynieśli im ludzie nieba. Liczne pożegnania z zabitymi, uroczystości pogrzebowe. Pozbywanie się zniszczeń zajęło im najwięcej czasu. Było im trudno, ale po raz kolejny udowodnili, że nie można z nimi wygrać.

Lo'ak nie opuścił dziewczyny, która potrzebowała go w tym czasie. Pomagał jej zrozumieć, że nie jest zależna od swoich genów. Tha pomagała im także w sprzątaniu po wojnie, a Jake z Neytiri obserwowali jak relacja młodych staje się coraz dojrzalsza.

Dziewczyna potrzebowała porozmawiać z Lo'akiem na osobności, z dala od Na'vi, chcąc poruszyć ważny i trudny dla niej temat. Nie widać było po niej stresu kiedy usiadła naprzeciwko niego. Wiedziała, że może być przy nim spokojna.

-Stworzyliśmy tsaheylu w momencie kiedy Eywa postanowiła pomóc w walce – dziewczyna postanowiła podzielić się z nim tym, o czym myślała od dawna. - Chciała cię uratować. Dlatego pozwoliła nam się połączyć. Nie ze względu na naszą więź.

"Ocalony" Lo'ak // AvatarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz