Rozdział 5

1.4K 40 18
                                    

!Informacja na końcu!

Emory

Nie wiem, co wczoraj odwalałam. Mason mówił mi w skrócie, co i jak, od momentu, gdy tam był. Wcześniej jednak nie wiem. Co za dużo to nie zdrowo i to serio, niezdrowo.

Gdy się u niego ogarnęłam i powrzeszczałam na niego, poszłam do siebie.

Zażyłam tabletki.

Te cholerne tabletki, które są ze mną cały czas. Powinnam mieć chemioterapię, ale nie chciałam. Nie chciałam marnować życia. Wierze w to, że leczenie takie nie pomaga, tak samo tabletki, ale musiałam coś wybrać, aby nie denerwować mamy.

Nie cierpię ich zażywać, ale muszę. Zostaną ze mną, dopóki nie umrę. Bo czy przetrwam? Nie sądzę. Na każdego jest dana pora, a moja jest szybsza.

Zawsze znajdzie się w życiu to, co nas wykończy, albo zniszczy.

Nie chciałam tego. Nie chciałam odchodzić, ale byłam prawie na krawędzi. Włosy wypadają, ale na szczęście jeszcze nie tak mocno, lecz co będzie za tydzień? Nagle zrobią bum i mi znikną? Włosy to włosy, odrosną. Jeśli zdążą.

Westchnęłam jedynie i usiadłam na balkonie, patrząc na widok. Dalej piękny i nieskazitelny. Jedyny plus tego hotelu, to widok.

Napawałam się powietrzem i urokiem, tego miejsca. Mogłabym tutaj nawet kiedyś, zamieszkać. Niestety, okazji nie będzie.

Może i przeżywam, ale tu chodzi o moje życie. Które tracę z dnia, na dzień, a tego nie chcę. Mimo, że nie wierzę w te lekarstwa wszystkie i w to, że wyzdrowieje, to chce żyć. Mam dopiero 23 lata, mam jeszcze całe życie przed sobą.

Spojrzałam się w niebo i przymknęłam oczy.

— Czemu ciebie nie ma tato? Potrzebuję cię, a ciebie nie ma. — mruknęłam do siebie. — Nie ma twoich ramion, które zawsze były dla mnie tarczą i miejscem bezpieczeństwa...tak bardzo mi ciebie brakuje, tak samo jak i mamie.

Wytarłam pojedynczą łzę i odsunęłam się od barierki.

Chciałam dzisiaj coś porobić, ale sama, nie wiedziałam co konkretnie.

Jedyne co mogłam zrobić, to zadzwonić do mamy, ale nie byłam pewna, czy jest w pracy. Miałam do niej dzwonić wieczorami i się staram, ale momentami jest ciężej.

Wyszłam z balkonu i postanowiłam iść do jadalni hotelowej. Śniadanie zjedzone musiało być, gdyż byłam cholernie głodna.

Wzięłam telefon i podeszłam do drzwi, aby je otworzyć, lecz moim oczom ukazał się pan Mason, który przy nich stał.

Spojrzał tylko na mnie i wyjął coś z kieszeni.

Był to mój naszyjnik, który zgubiłam wczoraj.

Znalazł go.

Spojrzałam mu w oczy i posłałam lekki uśmiech, a potem wzięłam naszyjnik.

— Gdzie był? — powiedziałam cicho, ale żeby i on usłyszał.

— W moim aucie. Zgubiłaś go, gdy wysiadałaś z auta. Podniosłem go i schowałem do kieszeni spodni. Pomyślałem, że chciałabym go odzyskać. — powiedział również cicho, nie zmieniając swojego tembru.

Zasady uczuć [18 +]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz