Rozdział 19

1.1K 41 13
                                    

Emory

Od rana śmieje się w najlepsze. Czerwony kolor, który pojawił się wtedy na twarzy Hailey, cały czas mnie rozśmieszał. To jak jej złość, aż wyparowywała uszami i jej wzrok, gdy Mason niczego nieświadomy, podszedł do mnie i przy niej, okazał mi czułość. To jak chciała mnie zamordować. Zbyt piękny widok.

Mimo wszystko, dobrze się bawiłam. Tak samo teraz. Jesteśmy na zimowym jarmarku, a za tydzień święta. Oliver bardzo chciał, tutaj przyjechać. Namówiliśmy oboje Masona, swoimi maślanymi oczami, a ten jak głupi się zgodził.

Miał nas dość, ale to nie nasza wina. Chyba.

Od paru minut, kręciliśmy się w kółko, gdyż obeszliśmy cały plac i wszystkie atrakcje. Wszystko powoli się nudziło, a zmęczenie coraz bardziej się nasilało. Nogi już nie chciały, aż tak współpracować i wlokły się za mną. Coraz częściej się męczyłam i to nic dziwnego, choroba coraz bardziej wygrywa.

— Tato! Tutaj chce! — krzyknął mały chłopiec, wskazując na foto budkę. — Chce zdjęcie. Z tobą i panią Emory. — uśmiechnął się, ciągnąć go za rękę.

Spojrzałam na Olivera, to na mężczyznę i wzruszyłam ramionami. Uśmiechnęłam się jednak i wyjęłam pieniądze z portfela.

— Są twoje urodziny, mogę postawić.

— Panno Evans...

— Proszę siedzieć cicho, panie bucu. Zapłacę. — odparłam i podeszłam do maszyny, wrzucając drobne.

Chłopiec podekscytowany wszedł do środa, a my oboje zaraz po nim. Usiedliśmy na ławce, a on na naszym kolanach. Wybrał sobie motyw z jakimiś śmiesznymi okularami i wcisnęłam start.

Naszykowaliśmy się, ja i Oliver wygłupialiśmy się, natomiast nie patrzyłam, co robił mój szef. Nie spoglądałam na niego, zajęłam się zdjęciami z jubilatem. Oboje się śmialiśmy w najlepsze. Chichot chłopca, spowodował mi motylki w brzuchu. Uwielbiam go.

Do ostatniego zdjęcia przytulił się do mnie, robiąc dziubek, więc powtórzyłam jego ruch i tak razem zapozowaliśmy.

Wyszliśmy z budki i odsunęliśmy się na bok, czekając na zdjęcia, które właśnie się drukowały. Pięć zdjęć, po dwa razy wydrukowane. Na pierwszym zdjęciu, my z chłopcem mieliśmy uśmiechy, a Mason tylko patrzył na syna. Na drugim, już zaczęliśmy się bardziej wygłupiać, a mimika drugiego człowieka się nie zmieniła. Trzecie, było nasze głupie miny i w czwartym podobne, ale w piątym, zobaczyłam nasze zdjęcie z dziubkami, a Mason, ma nasz patrzył z lekkim uśmiechem.

Dziwnie się poczułam, patrząc na to ostatnie, ale w jakiś sposób, było urocze. Jego spojrzenie, kierowane na nas, to jak się uśmiechnął.

Podałam jeden pasek zdjęć chłopcu, a drugi sobie schowałam do torebki. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.

— Dziękuję. — zachichotał. — Możemy wracać do domu? Zmęczony jestem.

— Oczywiście. — odparł mężczyzna, biorąc go na ręce. — Jednak pierw, odwieziemy panią Emory, zgoda?

Zaprzeczyłam ruchem głowy odmawiając, wiedząc, że muszę jeszcze zadzwonić w pewno miejsce. Musiałam porozmawiać z mamą, aby ją uspokoić. Cały czas wypisuje, karząc mi leżeć. Bo to prawda. Powinnam leżeć, ale nie umiem bezczynnie spać i nic nie robić. Kocham moją pracę i nie chcę z niej odchodzić.

Zasady uczuć [18 +]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz