Rozdział 18

1.2K 49 19
                                    

*rozdział znowu krótszy, przepraszam*

Emory

Czy mogłam mu to obiecać? Zdecydowanie nie. Nie mogłam obiecywać czegoś, czego wiem, że nie będę w stanie zrobić. Czas jeszcze mam, ale ile? Niewiadomo. Staram się go spędzić najlepiej jak mogę, niestety nie jest to łatwe, ze świadomością, że za chwile każdego porzucę.

Nie zobaczę już uśmiechu mamy. Nie zobaczę, jak moja przyjaciółka trzyma na rękach swoje dziecko. Nie zobaczę nigdy więcej, jak Oliver rośnie na pewnego siebie mężczyznę i nie zobaczę jego.

Nienawidziłam go, ale teraz? To skomplikowane. Zmieniło się teraz, między nami. Jest lepiej. On jest bardziej milszy, a ja? Ja się bardziej otworzyłam. To wszystko jest pokomplikowane, jak nasza relacja.

Stoimy na tym, że mamy kontrakt i się pieprzymy i całujemy, a uczucia? Są powalone. Trudne do określenia.

Spojrzałam mu w oczy i westchnęłam. Liczył, że mu obiecam, ale nie mogłam. Zaprzeczyłam głową, a on jedynie sam pokręcił swoją i westchnął.

— Słowa Evans, chce to usłyszeć. — odparł cicho.

Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok. Dziwnie sie mówiło, że się nie przeżyje. Dziwne, było to wszystko. Jak nasza relacja nagle się polepszyła.

Złapał mnie za dłonie i musnąć je swoim kciukiem. Walczyłam w myślach, bo to było cholernie ciężkie. Jednak poddałam się i spojrzałam mu ponownie w oczy.

— Nie obiecuje.... — wyszeptałam. — ...nie mogę obiecać czegoś, co wiem, że tak sie nie stanie. Nie wiem, kiedy i jak, ale kiedyś nadejdzie ten czas i oboje o tym wiemy.

Przytaknął głową i ścisnął moje dłonie mocniej, lecz puścił je po chwili i wstał, po czym odsunął się i wyszedł. Ewidentnie, coś było na rzeczy.

****

— NIESPODZIANKA!

Krzyknął każdy zebrany, a twarz Olivera rozpromieniła się w najlepsze. Był w lekkim szoku, ale szybko się ocknął i zaczął podskakiwać w miejscu. Pisk i śmiech, było idealnie słychać.

— Dziękuje tato! — przytulił się do ojca w podskokach. — To najlepsze urodziny!

Uśmiechnęłam się na ten widok i założyłam chłopczykowi czapeczkę urodzinową. Jego rozpromienione oczy, wiele mówiły, jaki był zadowolony.

— Niestety Oliver, nie tylko, ja to przyszykowałem. — odparł Mason i spojrzał na mnie. — Ale i pani Emory. Większość, to jej zasługa.

Uśmiechnęłam się szerzej, a gdy chłopiec przytulił mnie mocno, sama go przytuliłam powstrzymując małe łzy. Jego radość jest przepiękna, abym sie nie rozkleiła. Był szczęśliwy i to było najważniejsze.

— Dziękuję ci m...pani. —odparł, odsuwając się i pobiegł z innymi dziećmi się bawić.

Podniosłam się i spojrzałam na Masona, a ten gestem ręki zaprosił rodziców dzieci, do stołu. Większość zamówiła kawę, a inni herbaty. Rozmowy nie ustępowały, tak samo krzyki i piski dzieci na sali zabaw.

Zasady uczuć [18 +]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz