💚Rozdział VII: Wyścig o Złoty Znicz💚

51 3 0
                                    

Po Slytherinie bardzo szybko rozeszła się wieść o nowym kapitanie, jednak wszyscy zawodnicy trzymali w tajemnicy, kim jest kapitan. Dlaczego? Nie chciałam, aby nagle wszyscy o tym wiedzieli. W zaledwie dobę cały Dom Węża o tym wiedział. A inne domy? One nie miały pojęcia co na nie czeka. Zagraliśmy próbny mecz z Puchonami i dzięki temu dostosowałam taktykę z Bułgarii do mojej drużyny. Wychodziło nam to wspaniale i czułam, że pogromimy dosłownie wszystkich. W Noc Duchów otworzono Komnatę Tajemnic. Ja się tym nie przejmuję, bo jestem w Domu Salazara i nie jestem mugolakiem, czego nie można powiedzieć o osobach z innych Domów. Nauka idzie mi równie dobrze co rok temu. Mogłabym zaryzykować stwierdzeniem, że jestem najlepsza z mojego roku. Z moimi przyjaciółmi mam jeszcze lepsze relacje, nie sądziłam, że mogą być aż tak dobre. Z Woodem dalej flirtuje. Dziewczyny, widząc ile mam na głowie, przedłużyły mi czas na poderwanie go do końca roku szkolnego. Teraz przynajmniej będzie to bardziej wiarygodne. Lekcje z Potterem wcale nie są takie złe. Nie wierzę, że to mówię, ale bardzo dobrze mi się z nim współpracuje. Faktycznie robi to, co mu każę i muszę przyznać, że robi duże postępy. Jest mały problem z eliksirami, ale to nie przez niego, tylko przez Snape'a, ale jakoś mnie to nie dziwi. Z młodą Weasley mam nawet dobry kontakt. Owinęłam ją sobie wokół palca i niczego się nie spodziewa. Nawet nie przeszła jej taka myśl przez głowę. W końcu opanowałam Oklumentację i czarowanie bez użycia różdżki. Zajęło mi to dobre 5 miesięcy, ale było warto. A w parze z Oklumentacją idzie Legilimencja. Teraz mogę poznać słabości wszystkich. Co do jednego. Jak do pierwszego treningu z Winchesterem świetnie się dogadywałam, to po nim non stop się kłócimy i jesteśmy dużymi wrogami. Robi wszystko, żeby utrudnić mi życie, z resztą z wzajemnością. To samo jest z bliźniakami Weasley. Ja jestem zazwyczaj ofiarą ich żartów, a oni moimi ofiarami. Żaden nauczyciel nie chce im w to uwierzyć, że to jest moja sprawka, przez co dostają więcej szlabanów i powoli odechciewa się im robić kawały. Z każdym kolejnym szlabanem robią ich mniej, z czego cieszą się dosłownie wszyscy. Długo myślałam nad kolejnym żartem dla moich ulubionych rudzielców, aż w końcu nastała pora, kiedy musiałam wstać. Cóż... to dzisiaj odbędzie się mój pierwszy mecz w barwach Slytherinu. Niesamowicie się stresuję, ale nie pokazuję tego innym. Muszę być pewna siebie, żeby nie zepsuć swojej reputacji. Leniwie podniosłam się z łóżka, po czym biorąc swoją szatę do grania weszłam do łazienki. Tam umyłam się i odbyłam poranną toaletę. Byłam gotowa, żeby wygrać. Poczekałam na dziewczyny, aż się przygotują, po czym wyszłyśmy razem i skierowałyśmy się do Wielkiej Sali. Tam była już cała drużyna. Jako kapitan musiałam usiąść z nimi. Zajęłam miejsce pomiędzy Marcusem a Grahamem. 
-Smacznego wszystkim - powiedziałam, po czym zaczęłam sobie nakładać sałatkę. Wszyscy (oprócz Winchestera) podziękowali i również życzyli smacznego. - Dobra, Marco, mam już tego dosyć. Musimy się jakoś pogodzić, spędzimy w Hogwarcie jeszcze wiele czasu. Naprawdę nie chcę się z tobą cały czas kłócić i... 
-Tyle mi starczy, zgoda - przerwał mi. 
-Czekaj, czekaj. Czy ja dobrze słyszę, że Marco Winchester chce... 
-Bo zmienię zdanie - zagroził. 
-To szantaż? 
-Niektórych rzeczy lepiej nie wiedzieć, Dora - odparł z wielkim uśmiechem na ustach. Przez chwilę zastygłam. Tylko moi przyjaciele mnie tak nazywają i... - W mojej bluzie zostawiłaś list - wyjaśnił. 
-Zapomniałam o nim... Wiesz, kim jest... 
-Mam kilka osób - przerwał mi. - Ale o tym porozmawiamy kiedy indziej - zaproponował. Nie zgłaszałam sprzeciwów. Resztę śniadania spędziliśmy na luźnej rozmowie. Po zjedzonym posiłku grupą poszliśmy w stronę boiska. 
-Przed meczem zarezerwowałam nam boisko na godzinkę, więc możemy coś przećwiczyć jakby ktoś chciał - oznajmiłam, kiedy wychodziliśmy na błonia. 
-Powiedz mi, jak ty to wszystko ogarniasz! - poprosił zrezygnowany Graham. 
-Też chciałabym wiedzieć - odparłam. Pół godziny spędziliśmy na przypomnieniu sobie manewru 4 na 3. Nigdzie nie jest zapisane, że szukający nie może grać ze ścigającymi. Umówiliśmy się, że tylko w awaryjnych sytuacjach tego używamy. Natomiast czas przed meczem wykorzystaliśmy na luźną rozmowę oraz powtórzenie planu na mecz. Dosłownie 5 minut później staliśmy na boisku, a pani Hooch prosiła do siebie kapitanów. 
-Kapitanem drużyny Gryffindoru jest ponownie Oliver Wood! - wykrzyknął Lee Jordan. Jest to Gryfon na moim roku, który zdecydowanie zbytnio podpisuje się pod stroną Domu Lwa. Obrońca podszedł do profesorki, po czym podał jej rękę. 
-A kapitanem Domu Węża - zaczął już mniej entuzjastycznie - jest Flint! - krzyknął. 
-Dawaj, idź, Mika - nalegał Marcus. 
-W co ja się dałam wam wciągnąć... - mruknęłam do niego. Odwróciłam się i skierowałam w stronę nauczycielki. Na trybunach sprawiło to niemałe zaskoczenie. 
-Jest mała zmiana. Ta piękna pani w zieleni, Mikaela, jest kapitanem Slytherinu! - poprawił się. 
-Dzień Dobry - przywitałam się z panią sędziną, po czym uścisnęłam jej rękę. Wystawiłam ją potem do Wooda. On ją złapał, po czym do siebie przyciągnął i przytulił. - Wygram to - ostrzegłam go, po czym odepchnęłam go od siebie. Niemo powiedziałam, że muszę trzymać pozory. Po tym chamsko się odwróciłam i ruszyłam do swojego zespołu. Natomiast trybuny wrzały od tego wydarzenia. 
-Co on... 
-Pewnie chciał nas rozproszyć. Nie zwracajcie na to uwagi i grajcie jak najlepiej - poleciłam. Rozgrzmiał gwizdek, a wszyscy oprócz mnie wznieśli się w powietrze i ganiali za tłuczkami albo kaflem. Nie zamierzam się rozpraszać i aż tak rozpraszać przez tłuczki czy po prostu innych zawodników. Na dole mam spokój i mogę wypatrywać złotego znicza. Potter lata jak powalony, uciekając przed tłuczkiem. Nie patrzałam na to, jak grają, tylko szukałam najmniejszej z piłek, aby jak najszybciej to skończyć.
-Mika! - wyrwał mnie z poszukiwań głos Marcusa. - Potrzebujemy ciebie - oznajmił, po czym ruszył dalej za Spinnet. Spojrzałam na wynik 30:90. Wsiadłam na miotłę i powoli wzleciałam w powietrze. Natychmiast poleciałam pod bramki Wooda. Kiedy Graham był już bardzo blisko, na ogonie siedziała mu Johnson. Zobaczył mnie i od razu do mnie podał, a ja zdobyłam 10 punktów. Po twarzach wszystkich wywnioskowałam, że są pod wielkim wrażeniem. W następnych minutach wypracowaliśmy sobie prowadzenie o 20 punktów. Dalej szło jak po maśle. Latałam przy ziemi i wypatrywałam Złotego Znicza. Zauważyłam go w tym samym czasie co Złoty Chłopiec, który od razu poleciał za nim. Uznałam, że nie ma po co tak latać jak on, bo jeszcze przypadkiem dostałabym tłuczkiem. Użyłam magii niewerbalnej, aby zmienić tor lotu piłki i lecąc tuż nad ziemią popędziłam, aby ją złapać. I udało mi się. Złapałam ją, a Potter nie zdążył wyhamować, przez co porządnie uderzył w ziemię. Ale w tamtej chwili interesowało mnie tylko to, że miałam Złotego Znicza. 
-Wygrywa Slytherin! - krzyknął Lee Jordan, który został zmuszony przez McGonagall do powiedzenia tego. - 300 do 130! 

Liczba słów: 1109

Opublikowanie: 26.01.2023r.



In the light of the shadow || George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz