💚Rozdział XV: Śpiąca Królewna💚

37 2 0
                                    

-Gdzie ja jestem... - mruknęłam, łapiąc się za głowę i przewracając na lewy bok. 
-Moja Śpiąca Królewna wreszcie się obudziła - usłyszałam zachwycony głos. Cicho mruknęłam, po czym delikatnie rozchyliłam powieki. Zobaczyłam sylwetkę mężczyzny. Od razu wiedziałam, że to Marco. - Długo sobie pospałaś - oznajmił, siadając na brzegu łóżka i zaczął mnie głaskać po głowie. Zadowolona wydałam z siebie pomruk. Zamknęłam oczy, aby nacieszyć się tą chwilą. Potem dał mi buziaka w policzek, kątem ust zahaczył moje. - Czas wstawać - powiedział, wstając. 
-Marco! - warknęłam, oburzona tym, co zrobił. 
-Wiedziałem, że dzięki temu wstaniesz - uśmiechnął się do mnie, po czym podszedł i łapiąc w talii, przyciągnął do siebie. - Dalej chcesz buziaka? - zapytał. Nie wiedziałam, co miałam zrobić i zrobiłam coś najgorszego, co mogłam. Spaliłam buraka. Chciałam się od niego odsunąć, lecz nie dał mi tego zrobić. - Wyglądasz tak jeszcze słodziej - orzekł, po czym pocałował mnie. - A teraz naprawdę musimy już iść - jęknął niechętnie. Odpowiedziałam mu tym samym. Ślizgon jedną ręką objął mnie i ruszyliśmy do Wielkiej Sali. Kiedy do niej weszliśmy, wszystkie spojrzenia spoczęły na nas. - Spokojnie, nic się nie dzieje - wyszeptał mi do ucha, zmuszając do dalszej drogi. Natychmiast, kiedy usiedliśmy, moi przyjaciele dosłownie wyrośli z pod ziemi. 
-Dora... ty... pogodziłaś się z nim?! - krzyknęła An. 
-Spokojnie, Angela - odezwał się Marco. 
-Zamknij się - syknęła. 
-Chodź, Dora, musimy porozmawiać - oznajmiła twardo i łapiąc mnie za rękę, zaczęła mnie ciągnąć.
-Przestań, przyszłam tutaj z Mar...
-Dziewczyno, co ci jest?! Dora, którą znam, nigdy nie pogodziłaby się z osobą, która zrobiła jej takie coś! - krzyczała.
-Przestań - odwarknęłam. - Jesteś po prostu zazdrosna, że mam kogoś, a ty nie - odparłam.
-Nie jestem zazdrosna! - zaprzeczyła.
-Właśnie tak powiedziałaby osoba, która jest zazdrosna - wygarnęłam jej to.
-Co się z tobą dzieje? - jęknęła i płacząc, wybiegła z Wielkiej Sali.
-Dora? - powiedział cicho Winchester. Spojrzałam na niego przez ramię. - W porządku? - zapytał.
-Tak, w porządku - przytaknęłam, po czym usiadłam z powrotem koło mojego chłopaka.
-Mika, jutro przedstawiamy projekt dla McGonagall i musimy się jeszcze nauczyć zaklęć - usłyszałam za sobą głos Weasley'a. Głośno westchnęłam.
-Zjem obiad, dam znać i pójdziemy poćwiczyć - obiecałam.
-Dora, nie możesz się przemęczać i...
-Przestań, Marco. Na zajęcia i tak muszę chodzić - przerwałam mu i odesłałam George'a do jego stolika. Po zjedzonym posiłku podeszłam do niego. - To idziemy? - spytałam, stając za nim.
-Jeszcze nie skończyłem. Wróć za...
-Słuchaj, George, nie masz pojęcia, ile musiałam wykłócać się z Marciem, aby mnie puścił, więc nie karz mi tam teraz wracać.
-To usiądź z nami. To będzie tylko kilka minut - zagwarantował.
-Nie wierzę, że to robię - mruknęłam do siebie, po czym zajęłam miejsce obok Gryfona i jego przyjaciela Lee Jordana.
-George, nie mówiłeś, że pewna Ślizgonka ma ciebie na oku - odezwał się komentator.
-Jeszcze jedno słowo - wysyczałam w jego stronę. - Jakbyś nie wiedział, to mam chłopaka - dodałam.
-Za niedługo już go nie będziesz mieć - oznajmił starszy bliźniak.
-Sugerujesz coś?
-Tak. Długo ze sobą nie po będziecie. Dziwię się, że jeszcze z nim jesteś, po tym, co...
-Przestań, Fred! - warknął jego brat. - Chodźmy już - poprosił, po czym wstał. Wyciągnął do mnie rękę. Przez chwilę się zastanawiałam, czy złapać ją, bo dam se głowę uciąć, że Marco mnie obserwuje. W końcu stwierdziłam, że to nie jego sprawa i z uśmiechem przyjęłam jego dłoń.
-Jakże miałabym odmówić? - zapytałam, szeroko i szczerze się uśmiechając.
-Świetnie - również się uśmiechnął. Wyprowadził mnie z pomieszczenia. - A co z Winchesterem? Nie boisz się, że...
-To nie jego sprawa - przerwałam mu.
-Buntowniczka - podsumował.
-Jeszcze słowo - ostrzegłam go.
-Już się boję - odparł.
-Dureń - mruknęłam.
-Kto to mówi - odpowiedział.
-Zaraz ciebie zabiję - warknęłam, wyciągając różdżkę.
-Ej, spokojnie, Mika, ja... 
-Ma być cisza - przerwałam mu. Ten tylko pokiwał głową. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać. 
-Nienawidzę ciebie - mruknął chłopak. 
-To czemu dalej tutaj jesteś? - zapytałam, kiedy przestałam się śmiać. 
-Słuszna uwaga - odrzekł, złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w tylko sobie znanym kierunku, nie odpowiadając na żadne moje pytania. Po 10 pytaniach poddałam się i nic nie mówiłam. Po prostu szłam za nim. Stanął przed pustą ścianą. 
-Chcia... 
-Daj mi chwilę, dobrze? - przerwał mi, patrząc na mnie z wyrzutami. 
-Dobrze - uniosłam ręce w geście niewinności, a Gryfon mrucząc coś pod nosem, wyciągnął różdżkę. Po chwili szczęka mi opadła. Znikąd w ścianie pojawiły się drzwi. Uczeń nie spoglądając na mnie, otworzył je, a moim oczom ukazał się wielki pokój. 
-Zdziwiona? - spytał, odwracając się do mnie. Widząc moją minę, głośno się zaśmiał. Normalnie wygarnęłabym mu jakąś kąśliwą uwagę, ale teraz nie widziałam w tym sensu. 
-WOW - wyjąkałam. 
-Wchodź, zanim ktoś nas tutaj znajdzie - zachęcił mnie. Zrobiłam to, co mi polecił. W środku te pomieszczenie było jeszcze cudowniejsze. Widok zapierał zech w piersiach. Te kolory, książki, półki, cały wystrój... Nie mogłam przestać podziwiać pokoju. 
-Tu jest cudownie - spojrzałam na niego. Na twarzy miał szeroki uśmiech. Najważniejsze było dla mnie to, że był szczery. Nie wiedziałam, czemu się z tego powodu tak cieszyłam, ale nie zamierzałam w tamtym momencie się nad tym zastanawiać. 
-Cieszę się, że ci się podoba - oznajmił. - To siadamy do pracy? McGonagall jutro zaczyna z tego pytać i zawsze może zapytać nas - dodał. 
-Jasne - odpowiedziałam. 

Liczba słów: 902
Opublikowanie: 22.02.2023r.

In the light of the shadow || George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz