💚Rozdział XXI: Pocałunek💚

33 3 0
                                    

=-= POV George Weasley =-=

Kiedy szedłem sam na śniadanie, nagle usłyszałem:
-Musimy porozmawiać.
Za bardzo nie kojarzyłem tego głosu, lecz pomimo tego odwróciłem się. Stali tam przyjaciele Miki.
-Coś sią stało? - zapytałem niepewnie.
-Myślisz, że bez powodu podeszlibyśmy do ciebie? - warknęła McKinnon.
-O co chodzi? - ponowiłem pytanie.
-Chodzi o Dorę - wyjaśniła Ślizgonka. Od razu się ożywiłem.
-Coś jej jest? - spytałem. - Jest...
-Spokój, Weasley - przerwała mi dziewczyna. - Wszystko ci powiemy, ale nie tutaj - obiecała.
-Znam świetne miejsce - oznajmiłem. Zaprowadziłem ich do korytarza, którym praktycznie nikt nie chodzi ze względu na tragedię, która miała tutaj miejsce. Miało tutaj miejsce mordowanie uczniów. Nieprzyjemna historia... - To co z nią? - pytałem dalej, kiedy jakiś czas już tam staliśmy, a oni nie chcieli nic powiedzieć. Ślizgoni popatrzyli na sobie, po czym skierowali wzrok na mnie. - No co się stało!!! - krzyknąłem.
-Dobra, ja powiem! - warknęła Frey. - Chodzi o to, że z Dorą jest coś nie tak. Damy sobie głowy poucinać, że zrobił jej to Winchester. Mówiła nam o jakiejś kłótni. A nigdy jej nie było. Nie pamięta naszej obietnicy i tego, co ostatnio razem zrobiliśmy. To wygląda tak, jakby wielbiła go jak jakiegoś boga. Jesteśmy przekonani, że rzucił na nią obliviate - powiedziała dziewczyna. Wzięła głęboki wdech, po czym kontynuowała: - A wiemy, że podoba ci się i...
-Ona mi się nie podoba! - natychmiast zaprzeczyłem. Jeżeli oni będę o tym wiedzieć, to będą mnie gnębić do końca świata.
-Daj mi dokończyć! - syknęła, a ja zamilkłem. - A ty podobasz się jej.
-Co? Podobam jej się? - zapytałem, aby upewnić się, że dobrze usłyszałem.
-Tak.
-Ale...
-Przez Winchestera tego nie widać. Jest zauroczona nim. Ale my widzimy, jak przy tobie się zachowuje. Na pewno namieszał jej w głowie i sprawił, że myśli, że kocha go. A tak na prawdę kocha ciebie...
-Ale po co mi to wszystko mówicie? - spytałem.
-Bo jak ją w sobie rozkochasz, to wszystko może prysnąć! - krzyknął zdenerwowany Jenkins.
-Co mam zrobić? - mój głos był przepełniony determinacją.
-Pocałuj ją.
-CO?!
-To może wydzielić endorfiny i inne hormony, a także przypomnieć jej wszystko. Zawsze warto spróbować - zakończyła McKinnon.
-Dzisiaj się z nią widzę, aby doszlifować naszą prezentacje... - mruknąłem.
-To zrób to - poprosił Montague.
-Zrobię - obiecałem.

=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=

-Hej, George - usłyszałem za sobą. Odwróciłam się, uśmiechając się.
-Hej, El - również się przywitałem i przytuliłem ją. Mocno ją objąłem na wypadek, jakby mnie znienawidziła przez ten pocałunek.
-Już starczy, George - powiedziała, klepiąc mnie po plecach. Niechętnie wypuściłem ją z ramion. - Pamiętaj, że mam chłopaka - dodała. Na same wspomnienie o Winchesterze posmutniałem. - Wszystko w porządku? - zapytała.
-Tak, jak najbardziej - odpowiedziałem, przybierając sztuczny uśmiech. - Ciężko byłoby, gdyby było coś nie tak - dodałem.
-Czemu?
-Bo mam okazję ciebie zobaczyć - posłodziłem jej. Dziewczyna złapała się za serce.
-Jesteś wspaniały - zachwyciła się i lekko mnie przytuliła. - A teraz może pójdziemy do biblioteki i...
-Będę czekać na ciebie, kochanie, w pokoju - razem z głosem pojawił się przed nami Ślizgon. Pocałował Ślizgonkę na do widzenia i poszedł.
-To idziemy? - odezwałem się po chwili niezręcznej ciszy.
-Tak, chodź - potwierdziła.

=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=

Odprowadziłem ją pod wejście do Slytherinu.
-Miło mi się z tobą pracowało - oznajmiła Mikaela, po czym wypowiedziała przy mnie hasło.
-Nie boisz się, że wykorzystam to i...
-Ufam tobie - przerwała. - I zawsze jest miło, kiedy ktoś mnie odwiedza, kto niekoniecznie jest Marciem - oznajmiła.
-Czemu?
-Jest kochany - westchnęła - ale jest dość zaborczy. Przez niego pokłóciłam się z przyjaciółmi. I jak on jest, to nie mam za bardzo wyboru. Jak chcę się na przykład uczyć, to on mi nie pozwala i każe spędzać czas ze sobą - wyjaśniła.
-Cieszę się, że się otworzyłaś - oznajmiłem. Zanim zdążyłem zrobić coś więcej, El wyrzuciła mi się w ramiona. Bez chwili namysłu przytuliłem ją. To było takie cudowne uczycie... Miałem ją przy sobie i cokolwiek by się zdarzyło, ona będzie.
-Dziękuję - wyszeptała. Nie mówiłem nic, aby mogła kontynuować. - Dziękuję za to, że jesteś - mówiła. - Za to, że akceptujesz mnie i nie mówisz, co jest dla mnie lepsze. Wiem, że nie lubisz Marca, ale nie mówisz nic na niego.
-Cokolwiek się stanie, będę - obiecałem.
-Dora...
Dziewczyna szybko ode mnie odskoczyła. Z Pokoju Wspólnego wyszedł wspomniany chwilę temu Winchester.
-Coś się stało? Płaczesz - zapytał. - Chodź - rozkazał jej, a ona posłusznie poszła, nie odzywając się do mnie ani słowem. Od razu po tym, jak oni weszli, to wyszła McKinnon.
-Nie wyszło? - spytała smutno.
-Strzórzyłem...
-Jesteś w Gryffindorze, twoją cechą jest odwaga - warknęła, po czym wróciła do pokoju Slytherinu. Zdałem sobie sprawę z tego, że dziewczyna ma racje.

Liczba słów: 783

Opublikowanie: 15.03.2023r.

In the light of the shadow || George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz