Ból.
Przerażenie.
Strach.
Poród to ogromne przeżycie. I chyba każda kobieta, by chciała, żeby jej mąż/narzeczony/chłopak lub po prostu ktoś ważny był w tym dniu przy niej. Niestety w moim przypadku to tak nie działa... Jestem samotną, siedemnastoletnią dziewczyną z wielkim problemem (czyt. z małym potworkiem). Jestem zupełnie sama, przez co jeszcze bardziej odczuwam lęk.
Trzy godziny temu trafiłam do szpitala... Dwie godziny temu przewieźli mnie na porodówkę. Mój mały potworek próbuje się wydostać na świat... Po kolejnej męczącej godzinie cała spocona i zmęczona w końcu słyszę płacz dziecka. Pielęgniarka oznajmia, że to dziewczynka. Czuję się wykończona, ale jestem szczęśliwa i to jest najważniejsze. Po kilku minutach podają mi moją córeczkę, owiniętą w różowy kocyk.
- Cześć Sally. - uśmiecham się delikatnie do dziewczynki.
Patrzy na mnie swoimi magicznymi, zielonymi oczkami. Chciałabym, żeby jej ojciec tutaj był.
Następnego dnia już podjęłam decyzję dotyczącą małego potworka. Zostawiam ją tutaj w szpitalu. Rodzice się mnie wyparli, a chłopak, który zrobił Sally wyjechał i zapomniał o mnie. Gdyby nie ciotka Agnes, nie miałabym się gdzie podziać. Kobieta jest przyjaciółką mojej matki, która zadzwoniła zaraz do Agnes, po tym jak mnie ojciec wyrzucał z domu,. Mimo wszystko mam zamiar wyjechać jak najdalej stąd i zacząć życie od nowa. A dziecko potrzebuje rodziny, której ja mu niestety nie mogę zapewnić.
- Żegnaj, kochanie.
CZYTASZ
Baby! h.s.
FanfictionLondyn. Dom dziecka. Sześcioletnia Sally mieszka tam od urodzenia. Jest cichą, zamkniętą w sobie dziewczynką z magicznymi oczkami, pragnącą chociaż trochę zaznać rodzinnego ciepła... Czy nagłe pojawienie się nowej opiekunki zmieni życie małej dziewc...