uno

463 20 1
                                    

    
     Rozsunęłam ciemne zasłony wpuszczając słońce do mojego pokoju. Skrzywiłam się lekko, po czym sięgnęłam po matę leżąca pod parapetem. Zeszłam po schodach na dół i wyszłam drzwiami tarasowymi do ogrodu. Rozłożyłam swoją matę i usiadłam na niej przygotoiwywując się do ćwiczeń. Ubrałam pospiesznie słuchawki i zaczęłam pierwszą serię. Ćwiczenia stabilizujące były moją ulubioną częścią treningu, mogłam wtedy spokojnie ćwiczyć w domowym zaciszu nie przejmując się niczym.

Właśnie miałam chwilową przerwę pomiędzy seriami gdy w drzwiach od tarasu stanął Manuel. Rękę pokazał żebym podeszła, co niechętnie uczyniłam. Zwinęłam matę spodziewając się że dzisiejszy trening został zakończony i weszłam na taras

- Zbieraj się, spotkanie ambasadorskie cię czeka - rzucił po czym pokierował się do kuchni. Zastanawiałam się czasem czemu dałam temu człowiekowi klucze do mojego domu...

Poszłam na górę, szybko wzięłam prysznic i przebrałam w biały top i krótkie spodnie dresowe. Strój do ćwiczeń wrzuciłam do kosza na pranie i zeszłam na dół do mężczyzny. Widząc mnie dokończył pić kawę którą zrobił sobie w międzyczasie i ruszył do samochodu gdy założyłam buty

- Z kim to spotkanie? - spytałam kładąc nogi na desce rozdzielczej w jego aucie. Spojrzał na mnie karcąco ale nic nie powiedział.

- Nike, pewnie będzie nowa sesja - założył okulary przeciwsłoneczne i ruszył samochodem.

Droga minęła nam całkiem przyjemnie. Manuel opowiadał trochę żartów przez co mogłam się pośmiać, a potem chwile wyliśmy do muzyki lecącej w radiu. Tak, żadne z nas nie potrafi śpiewać. Spojrzałam przez okno, zauważając że dawno minęliśmy naszą sale treningową. To tam zawsze odbywały się spotkania ze sponsorami, nigdzie indziej. Sanz jakby widząc moje zdezorientowanie zabrał głos

- Tylko się nie denerwuj, wiesz że potrzebujemy takiego kontraktu więc zgódź się na to, o co cię poproszą - jeszcze bardziej zdezorientowana spojrzałam na niego, a widząc za szybą od jego strony znane mi logo, już wiedziałam że nie przeżyje dzisiejszego dnia.

- Nie, proszę nie - ułożyłam dłonie w geście błagania - naprawdę nie chcę

Zaśmiał się. Po prostu wrednie się zaśmiał.

- Kiedyś lubiłaś tu przychodzić, nawet aż błagałaś o to - tu miał rację, robiłam tak jako dziecko

- Ale wtedy chodziłam na mecze, teraz mam tu być w sprawach biznesowych, a to znaczy coś związanego z tym miejscem

Nie uległ. Zaparkował pod Camp Nou, a po chwili szliśmy przez korytarze prosto do sali konferencyjnej. Rozglądałam się całkiem zaciekawiona po ośrodku, od tej strony nie miałam okazji jeszcze zobaczyć stadionu. Tutaj musiały znajdować się wszelkie biura i gabinety patrząc po tabliczkach przy drzwiach. Zatrzymaliśmy się przed przeszklonym pomieszczeniem, w którym znajdowało się już pare osób. Weszliśmy, zajęliśmy wolne miejsca i po chwili zaczęło się spotkanie. Jak zwykle gadanie o tym jak to cieszą się naszą współpracą, gratulacje za sukcesy i inne bzdety.

- Topaz, mamy nadzieję że cieszysz się na ten projekt - powiedział jeden z przedstawicieli - myślimy że młoda krew przyda się w tym wszystkim - puścił mi oczko śmiejąc się

- Oczywiście, w drodze tutaj cały czas pytała mnie o szczegóły bo tak jej się to spodobało - odpowiedział za mnie Sanz. O czym oni tak wszyscy pierdolą? Przecież nic mi nie powiedział

- W takim razie myślę że nasza gwiazdka może pójść pozwiedzać stadion, a my w tym czasie podpiszemy wszystkie papiery. Nie chcemy przecież jej zanudzić - kolejny śmiech

Nieznany mi mężczyzna pokazał mi żebym wyszła, co następnie sam uczynił. Zaczął mnie prowadzić w głąb korytarzy przedstawiając się. Miał na imię José, miał teraz za zadanie oprowadzić mnie po tym miejscu, żeby Manuel mógł dogadać szczegóły umowy. Był całkiem miły, podczas mijania poszczególnych pomieszczeń opowiadał co się tam znajduje albo kto tam urzęduje. Doszliśmy na wejście na boisko, po drodze mijając masę różnych pamiątek o których usłyszałam tyle historii że już nie wiedziałam która była o czym. José spojrzał na mnie z uśmiechem i otwierając drzwi rzucił głupie „panie przodem" czekając aż przejdę. Widok był nieziemski, wielkie zielone boisko i mnóstwo małych kolorowych krzesełek które tworzyły trybuny które tak dobrze znałam. Marzenie dziecka by kiedyś spojrzeć na to od tej perspektywy spełniło się. Jednak jedna rzecz zwróciła moją uwagę. Drużyna Barcelony właśnie odbywała swój trening, a ja tak po prostu zostałam tutaj wpuszczona. Spojrzałam się na mężczyznę, a ten jak gdyby nigdy nic, chwycił mnie za nadgarstek i zaczął prowadzić w stronę boiska.

- Przepraszam trenerze, ale mam koleżankę dla chłopaków - powiedział do mężczyzny którego dopiero zauważyłam i zaraz potem gwizdnął sprawiając że wszyscy przerwali trening

Wszyscy zaczęli się zbierać i podchodzić, a w grupce mogłam zauważyć jego. Pablo Gavira chyba również mnie zauważył bo zrobił wielkie oczy. Domyślam się że ta rozmowa sprzed tygodnia nie była również dla mnie powodem do rozmyślań w wolnym czasie.

- Chłopaki to jest... - nie dane było mu dokończyć bo ciemnoskóry chłopak wtrącił się José w zdanie

- Topaz Itziar De la Fuente - dokończył - enchanté, Jules Koundé

- Mi również - odpowiedziałam cicho po francusku

Gavira cały czas patrzył się na mnie, tym razem jednak jego wzrok wyrażał zirytowanie, jakby nie chciał żebym tu była. Uwierz mi, ja nawet nie wiem czemu tu jestem.

- Skoro już się znamy, mogę wam powiedzieć że za dwa dni odbędzie się sesja zdjęciowa dla nike, z udziałem naszej pięknej koleżanki. Chciałbym żebyście się zapoznali żeby nie było jutro niezręcznie. Następną część projektu będę chciał omówić za jakiś czas, żebyście skupili się najpierw na najbliższej części - tu spojrzał ostrzegawczo na młodych piłkarzy - zaopiekujcie się Topaz, zostawiam ją - i bez żadnego pożegnania odszedł. Ja dalej nie jestem do końca pewna o co w tym wszystkim chodzi. Mam już po prostu dość tego wszystkiego.

Poczułam czyjąś dużą dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam lekko głowę dostrzegając uśmiechniętego chłopaka, niewiele starszego ode mnie. Był całkiem przystojny, muszę to przyznać.

- Wyluzuj się, nie masz czego się obawiać - powiedział klepiąc mnie w ramię - Jestem Pedri, Pedro, jak ci wygodniej

- Topaz - na co chłopak się roześmiał

- Myślisz że tylko Jules zna twoje imię? Młody przez cały tydzień cię wyklinał - na jego słowa spojrzałam się na młodego Gavirę. Zmrużyłam lekko oczy i przechyliłam głowę wpatrując się w niego

- Zniszczyłaś mi cały weekend, nie dziw się że już Cię nie lubię - prychnął i jakby unikając mojego spojrzenia poszedł w stronę wyjścia do szatni

Nastała krępująca cisza przerwana po chwili czyimś cichym kaszlem. Jeśli oni wiedzą o tym wszystkim, jestem pewna że jakkolwiek będzie ten projekt wyglądać, nie będzie ty zbyt dobrze. Jako jego przyjaciele pewnie również nie dążą mnie zbyt dużym szacunkiem. Ale przecież miałam rację, mnie się bardziej należy ta nagroda.

———

jol, coś tam napisałam wiec mogę to wypuścić <3

Over the fence • Pablo Gavi •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz