tres

338 22 1
                                    


- Ja chyba się zastrzelę - powiedziałam chyba trochę za głośno zwracając na siebie uwagę innych klientów kawiarni

- Paz, uspokój się - rzucił Marco spoglądając znad swojego laptopa - Co się niby znowu stało?

Marco Jorge Alonso, można powiedzieć że jeden z dwójki moich przyjaciół. Naszą paczkę tworzyliśmy z Lucía Pérez, obecnie znajdując się w stanach na studiach. Marco jest ode mnie rok młodszy, co sprawia że jestem za niego odpowiedzialna. Nawet gdyby było na odwrót i to ja byłabym tą młodszą, dalej byłabym za niego odpowiedzialna. Żył w swoim świecie przez co często nie widział co się wokół niego dzieje. Poznaliśmy się pare lat temu na treningu, gdy dziewięcioletni Marco zaczął trenować. Byłam odpowiedzialna by wprowadzić go do klubu, o co prosił mnie Manuel gdy przedstawiał nam chłopca. Od tego momentu muszę żyć ze świadomością że tak łatwo się już go nie pozbędę. Jest on niskim brunetem, który trzy miesiące temu stwierdził że zapuści sobie wąsy. Po tym czasie już wątpię że zgodzi się na zgolenie ich, a proszę go o to od momentu gdy się o nich dowiedziałam.

- Czy ty to widziałeś? - podsunęłam mu swojego laptopa - Ja się na to nie godziłam

- Myślę że jest to całkiem urocze - potarł te straszne wąsy - Ładnie tu wyszłaś

Zdjęcie moje i Gaviry ozdabiało internetową stronę Nike na prawie całą szerokość. I nie, nie było to zdjęcie jak próbuje mu odebrać piłkę. Pablo Gavira obejmował mnie z zamkniętymi oczami uśmiechając się lekko, a ja miałam położone ręce na jego barkach. Nie było widać mojej twarzy, jedynie wielki tekst z hasłem reklamowym pod którym widniało moje imię, pozwalał mnie rozpoznać. Nie wiedziałam nawet że takie zdjęcie było zrobione, fotograf nic nam o tym nie powiedział. Sama kontaktu z chłopakiem nie miałam od tego momentu. Gdy tylko się ode mnie odsunął, uciekłam do szatni mówiąc że już nie dam rady dzisiaj brać udziału w sesji. Nawet się nie pożegnaliśmy, Jules odwiózł mnie do domu tylko raz pytając się o to zajście. To wszystko wydarzyło się dwa tygodnie temu, parę razy miałam kontakt z francuzem, raz z Pedrim. Nigdy nic od Gaviry, chociaż wiedziałam co robi. Jules parę razy do mnie pisał gdy widział się z młodym Hiszpanem. Wstawiali zdjęcia na instagrama, a przede mną nic nie można było ukryć. Byłam po prostu zbyt ciekawa.

- Nienawidzę Cię - jęknęłam chowając twarz w dłoniach - Przecież to zdjęcie będzie już zawsze dostępne, nie chcę mieć z nim nic wspólnego

- Przesadzasz, wiesz? To może być dobry przypadek dla Ciebie. Wszyscy fani Barcelony, dowiedzą się o ślicznej dziewczynie w ramionach młodego obiecującego zawodnika, zaczną jej szukać w internecie i bum! Masz nowe grono fanów wspierających twoją karierę

- Głupi jesteś - uderzyłam go lekko w ramię - Jeszcze powiedz że mi zazdrościsz, a z chęcią się zamienię

Następnego dnia miałam w planach odpocząć. Chociaż raz zrobić sobie dzień dla siebie, bez treningu, bez pracy... Po prostu ja i serial. Oczywiście plan ten został zniweczony przez Manuela, który tego akurat dnia postanowił że muszę odebrać nowy sprzęt. Siedziałam więc w autobusie jadąc na Ciutat Esportiva, ponieważ mężczyźnie bliżej było zostawić go tam niż na naszej hali. Szkoda tylko że dla mnie było zupełnie inaczej, a przez niego miałam dodatkowe 30 minut jazdy komunikacją miejską. Nigdy by nie wpadł na tak głupi pomysł gdyby nie ta współpraca i jego super nowi koledzy. Fajnie że będzie miał z kim pogadać czy wyjść na piwo, ale nie musiał mieszać w to mnie. Linia dziesiąta kończyła swój bieg, więc musiałam się przesiąść na dwudziestą piątą. Kiedyś zrobię prawko, potrzebuję tylko trochę czasu, a z tym nie jest tak łatwo.

Druga połowa mojej trasy minęła dosyć szybko. Jedyne co mnie męczyło to fakt że nie działała klimatyzacja, a ja nie przemyślałam swojego ubioru. Czarne dresy i czarna bluza klubowa nie były najlepszym wyborem, do tego zapomniałam gumki do włosów przez co miałam już cały kark mokry od potu. Jedynie klapki na moich stopach wydawały się sensowne do tej pogody, mój ulubiony rodzaj obuwia.

Zbliżając się do kompleksu sportowego dostałam wiadomość. Szybko przeczytałam tekst i spanikowana zaczęłam się rozglądać po ulicy stopując muzykę w moich słuchawkach.

- Pytałem się czego słuchasz - usłyszałam głos za sobą przez co prawie zeszłam na zawał

- Czy ty jesteś normalny? - uderzyłam chłopaka znajdującego się teraz przede mną - Tak się nie robi, zabijesz mnie

- Już nie marudź, w zamian mogę cię podrzucić bo idziesz od złej strony, do wejścia masz jeszcze daleko - Pedri poklepał mnie po włosach - I dalej nie powiedziałaś mi czego słuchałaś

- Tame Impala - rzuciłam kierując się do jego samochodu - Nie wozisz dzisiaj Gaviry? To usiądę z przodu - po czym rozwaliłam się na przednim siedzeniu

- Tylko nie przestawiaj mi radia - powiedział to widząc jak kierowałam swoje ręce do wspomnianego urządzenia - Lubię tą stację

Czasem stwierdzam że popełniam głupie decyzje w życiu. Jedną z nich popełniłam właśnie 5 minut temu, gdy wsiadłam do tego samochodu. Może i dzięki temu zaoszczędziłam czasu, ale nie pomyślałam o fanach znajdujących się przed bramą. Czy teraz z 30 osób właśnie zrobiło mi zdjęcie jak jestem w zielonym dziecku Pedriego, jadąc z nim na trening? Być może... A wiecie co tym samym sprawiłam? Że muszę zostać na ich treningu bo teraz boję się iść w ten tłum. González obiecał że odwiezie mnie do domu od razu jak tylko skończą trenować i zapewniał mnie że będę miała dużo do roboty. I rzeczywiście dostałam świetne zajęcie. Dał mi swój tablet mówiąc że mogę zrobić jego portret, a do tego dostałam gorącą czekoladę z automatu. Sprytnie to rozegrałeś, wiedząc że nic innego zrobić w tym momencie nie mogę.

Poszłam grzecznie na trybuny czekając aż rozpocznie się trening. Zdecydowałam się jednak usiąść bliżej murawy by mieć dobry widok na chłopaka. Jak mam już coś robić to będzie to porządne, nie chcę się potem wstydzić swojej pracy. Zawodnicy zbierali się już na trening, lekko zdziwieni widząc mnie tutaj. Sama byłam przecież tym zaskoczona ale co ja miałam innego zrobić. Ansu gdy tylko mnie zobaczył od razu podbiegł nakręcony jak katarynka. On naprawdę za dużo gadał, zaraz nie będzie miał energii na trening, przez to jak teraz był pobudzony.

Rozmawiałam z Ansu gdy usłyszałam ten znajomy głos. Pablo Gavira stał w wejściu patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami. Aż tak źle wyglądałam w tych dresach że się przestraszył czy co?

- Co ty tu robisz? - pokazał na mnie palcem. Tak się nie robi chłopcze, trochę szacunku

- Przyszłam Cię nawiedzać, w końcu jestem twoim koszmarem - patrzyłam jak chłopak nie wiedząc co powiedzieć lekko się zapowietrzył, po czym poszedł do reszty zmieszany - Powodzenia - powiedziałam za to do chłopaka siedzącego obok mnie

Gdy Fati poszedł do swoich kolegów, ja ubrałam słuchawki i zajęłam się rysowaniem. Ten dzień naprawdę był straszny, ja nie żartuje.

———
hejka, dosyc szybko poszło wiec życzę miłego czytania!

Over the fence • Pablo Gavi •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz