dos

397 22 0
                                    


Siedziałam w srebrnym samochodzie czekając aż dotrzemy na miejsce. Manuel nie mógł mnie zawieźć, więc korzystałam z pomocy młodego francuza. Jules po naszym poznaniu na Camp Nou nie dawał mi o sobie zapomnieć i codziennie pisał do mnie na instagramie. Wymienialiśmy się właśnie swoimi spostrzeżeniami na temat muzyki i ostatnich wydań płytowych, gdy osoba z samochodu na pasie obok zaczęła do nas machać. Na miejscu kierowcy siedział Pedri, jednak w zielonym samochodzie pasażerem był Gavi. Zauważając jak odmachuje jego kierowcy odwrócił głowę w drugą stronę, byleby mnie nie widzieć. Dziecinne zachowanie jak zwykle go nie opuszczało.

Na miejsce dojechaliśmy chwile po nich, tak że jak wychodziłam, czekali na nas pod wejściem. Pozwoliłam starszemu iść przodem, nie chciałam narażać się na potencjalną konwersację z Gavirą. Kiwnęłam lekko głową na przywitanie będąc bliżej Pedriego i pozwoliłam się poprowadzić chłopakom w głąb budynku. Gavira utrzymywał duży dystans między nami, jakby bojąc się wejść między mnie a resztę towarzystwa.

- Może zrobimy ci warkoczyki? - spytał się Jules - Bylibyśmy jak rodzeństwo

- Zobaczymy, może kiedyś - rzuciłam wymijająco dotykając lekko swoich włosów. Ciemne, brązowe loki opadały na ramiona i twarz, przypominając bardziej jeden wielki kołtun niż zadbane włosy. Wyprostowanie ich to była największa katorga, jaką mogłam sobie wyobrazić.

Dotarliśmy pod wejście do szatni słuchając wywodów Julesa na temat warkoczy. Twierdził że w końcu będę wyglądać jak człowiek, nie jak dziecko z buszu, naprawdę super komplement. W środku czekał na nas tłum osób, które przygotowały każdego zawodnika. Sesja zdjęciowa była tym świetnym pierwszym etapem wielkiego projektu, do którego zmuszał mnie Sanz. Koundé oczywiście wspomniał dziewczynie która miała się mną zająć, że byłoby mi super w warkoczach. Jego plan niestety nie wyszedł, gdy oznajmiła że nie ma na to czasu oraz że ma zupełnie inny plan na moją stylizację.

Po godzinie siedziałam na murawie, ubrana w mój strój szermierczy który w międzyczasie dowiózł Manuel. Obserwowałam jak chłopaki pozują do zdjęć indywidualnych, czekając na swoją kolej. Największą frajdę miał z tego Ansu, który nie mógł się uspokoić i ciągle się śmiał przed aparatem. Chyba nikt się nie spodziewał, że zrobienie jednego dobrego zdjęcia chłopakowi zajmie tyle czasu. Inaczej było przy Gavirze, gdzie po krótkiej chwili fotograf stwierdził że mają to i chłopak był wolny. Była moja kolej, co lekko mnie speszyło gdy kilku chłopaków zebrało się by oglądać moje próby. Na zdjęciach miałam zawsze jeden wyraz twarzy, ten sam który miałam na każdym wywiadzie, gali czy spotkaniach. Było to pewnego rodzaju ogrodzenie, które miało odciąć moją pracę od tego kim jestem. Nie chciałam przecież dopuścić do tego, by każdy mógł widzieć jaka jestem.

- Uśmiechnij się - krzyknął Ansu szczerząc się

- Dokładnie, pokaż trochę emocji - dodał Jules licząc na moją reakcję. Uniosłam delikatnie jeden kącik ust, a chłopak pokazał mi kciuki w górę.

Po mojej indywidualnej sesji nastąpiła pora na zdjęcia z chłopakami. Caroline, dziewczyna która mnie przygotowywała do zdjęć, kazała mi szybko iść zmienić strój do szatni. Leżał przygotowany na moim krześle, a ja widząc go lekko się załamałam. Granatowe krótkie spodnie i pasiasta koszulka czekały na mnie wraz z długimi skarpetami i korkami. Westchnęłam cicho ubierając na siebie wcześniej przygotowane ubranie. Wszystko było idealnie dopasowane, marzenie małej dziewczynki dalej się spełniało. Przeglądnęłam się w lustrze i wyszłam z szatni kierując się w stronę murawy.

- Fajna koszulka - usłyszałam głos na ciemnym korytarzu, od razu domyślając się do kogo należy

- Co masz na myśli? - odwróciłam się do chłopaka który stał we wnęce w ścianie

- Nie widziałaś napisu z tyłu? - zrobił dwa kroki podchodząc do mnie bliżej, prawie że stykając się ze mną ciałami.

Słysząc jego słowa zaczęłam lekko się obracać, chcąc zobaczyć swoje plecy. Musiało to komicznie wyglądać bo Gavi zaśmiał się cicho.

- Numer 30, Pablo Gavi - uśmiechnął się lekko - masz jednak trochę gustu

- Nie ja to wybierałam, nie dorabiaj sobie - szepnęłam zawstydzona - Gdybym tylko mogła to wybrałabym inną

- Czemu ty taka jesteś? - przechylił lekko głowę wpatrując się we mnie - Niemiła, zdystansowana...

- Wiele by wymieniać - przerwałam mu i odsunęłam się - Ale nigdy się nie dowiesz. Nie jesteś kimś na kim mi zależy, więc nie zbliżysz się do mnie

Odeszłam zostawiając go samego w korytarzu. Ta rozmowa była dziwna i nie przydarzyłaby się, gdyby nie ta głupia koszulka. Ale czekał tam na mnie, jakby była tylko wymówką by mnie zagadać. Nie rozumiem tego człowieka, a tym bardziej nie chcę zrozumieć. Pojawił się tak nagle i zaczął mnie dosłownie nawiedzać od tego momentu.

Usiadłam obok Koundé prychając lekko na jego zaczepkę odnośnie koszulki. Kolejny się znalazł, chociaż on nawet nie był taki męczący. Nawet odpowiadało mi jego towarzystwo, choć był starszy, mieliśmy pewnego rodzaju nić porozumienia między nami. No i obydwoje mówiliśmy po francusku, coś co nas łączyło. Mówiłam w tym języku dzięki mojej mamie, która to pochodzi właśnie z Francji. Poznała się z moim tatą na nartach, w Pirenejach i tak już zostali ze sobą. Zawsze mówią że ja też kogoś poznam w ten sposób, bo był to najpięknieszy moment w ich życiu.

- Dobra kochani, teraz chciałbym zrobić zdjęcia Gaviemu i Topaz - krzyknął fotograf wytrącając mnie z rozmyślań

Podchodząc usłyszałam jeszcze śmiejącego się Julesa który powtarzał że nic dobrego z tego nie wyjdzie. I miał rację. Gavi robił wszystko byleby tylko utrudnić mi pracę. Pierwsze zdjęcia miały być jakby uchwyceniem momentu gdy odbieram mu piłkę, co oczywiście chłopak uznał za świetny moment by się popisać. Nie dawał mi nawet możliwości podejścia do niego, odbiegając lub popychając mnie

- Mógłbyś dać sobie już spokój? - spytałam wściekła gdy po raz kolejny odepchnął mnie barkiem - to ma być udawane, nie gramy teraz meczu

- Myślałem że jesteś taka świetna, że dasz radę takiemu słabemu graczowi - odpowiedział podbijając sobie lekko piłkę na stopie - Jednak chyba się trochę myliłem, mam więcej umiejętności

- Irytujesz mnie - warknęłam i ponowiłam próbę odebrania piłki. Dotknęłam jej stopą, już prawie ją miałam, byłam blisko osiągnięcia celu... Gdy popchnął mnie tak że wylądowałam na trawie

Syknęłam cicho z bólu patrząc na chłopaka. Tyłek bolał mnie jak cholera, podparłam się na dłoniach siadając lekko. Jedna samotna łza spłynęła po moim policzku, jakby pokazując mój ból. Przetarłam twarz nie chcąc się rozpłakać bo było to bliskie. W pewnej chwili poczułam oplatające mnie czyjeś ręce i cichy szept. Gavi mnie przeprosił. Tak po prostu mnie przytulił i nie dał mi się rozpłakać.

Czemu to zrobiłeś Gavira?

———
hej hej, trochę problemów było z napisaniem tego ale jakoś koncepcja wyszła także enjoy

Over the fence • Pablo Gavi •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz