Następnego dnia Harry wstał i się przeciągnął. Za pomogą zaklęcia odświeżył oddech oraz przetranmutował kolejne pary ciuchów kuzyna.
Pierwszym celem avadookiego było zdobycie jedzenia, więc udał się do najbliższego marketu kupić zapiekankę. Kiedy był już po śniadaniu udał się do sieciówek gdzie spędził ponad pół dnia. Kupił Bluzki, bluzy, kilka rodzajów spodni, garnitur, kilka par butów, trochę biżuterii, zestaw patelni, garnków, sztućcy, talerzy, szklanek, kubków, kieliszków i innych gówien, a także klosze na lampy i wszystkie inne pierdy potrzebne do łazienek. Przy okazji kupił także jedzenie. Do domu wrócił taksówką, a jak? Zaklęcia pomniejszające i torba bez dna. Miał nadzieje, że nikt go nie widział. Szczerze mógł stwierdzić, że jak wyszedł z domu o 10 to przez dobre 7 godzin chodził po sklepach. Jego nogi błagały o litość więc za pomocą magii rozpakował całe zakupy, ubrania odświeżył by nie pachniały sklepem, a w ramach obiadokolacji zjadł kanapkę z żółtym serem.
Gdy wbił do pokoju rzucił się do świeżo kupionej pościeli i zasnął od razu. Kolejnego dnia wstał o godzinie 9. Pomimo iż główne zakupy już zrobił miał w planach kupić tak zwane 'kokony' na patio, gdyż jedyne co tam stało to kanapa. Miał w planach także zadzwonić do firmy budującej baseny oraz od razu wstawić do niego grzałkę by woda była ciepła. Chciał także kupić jakieś dywany, firany oraz rolety. Ostatnią rzeczą jaką musiał zrobić było napisanie do księgarni, bo oczywiście wczoraj zapomniał oraz kupić telefon, laptopa, telewizor oraz jakieś inne gadżety.
Dywany i inne pierdoły uzupełniające wystrój domu musiał zamówić, gdyż żadne na wystawie mu nie pasowały. Miały one przyjść do jego domu za dwa dni. Kupienie elektroniki zajęło mu także stosunkowo mało czasu. Kupił: Smartfona, Laptopa oraz myszkę, słuchawki, wielki telewizor, pralkę, zmywarkę już miał, suszarkę i inne sprzęty do domu wliczając w to lampy których także nie kupił wczoraj. Do domu dotarł o 15, a że nie chciało mu się gotować postanowił zamówić pizze.
Nie musiał długo czekać. Jego posiłek dotarł po 30 minutach. Szybko zjadł po czym zaczął pisać list do Esów i Floresów oraz maila na komputerze do księgarni.
Wieczorem zabrał się za przeglądaniu neta. Uznał, że przydałoby się opanować co teraz jest "na czasie". WhatsApp, Messenger, YouTube czy Instagram. Siedział jakoś do 1:00. Był tak "Zafascynowany" tą technologią, że stracił rachubę czasu.
Dwa dni później, o 10 trening chłopaka przerwał dzwonek do drzwi. Szybko udał się zobaczyć kto mu truje dupe, a jego oczom ukazał się kurier z, jak się domyślał, zakupami z przed kilku dni.
- Przesyłki ze sklepów *** oraz *** dla pana Harrisona Pottera-White'a - powiedział mężczyzna
- To ja - Rzekł brunet - gdzie mam podpisać? - Kurier tylko podał mu kartkę, na której chłopak szybko machnął podpis. - To wszystko?
- Tak. Pomóc w przeniesieniu wszystkiego do domu? - Spytał.
- Nie dzięki - odpowiedział. - Obejdzie się.
-W takim razie do widzenia - Harry tylko kiwnął głową i czekał aż kurier odjedzie.
Chłopak jednym machnięciem różdżki przeniósł przedmioty do salonu, gdzie rzeczy same trafiały na swoje miejsca podłączając się.
- Teraz w sumie mam wszystko - stwierdził na spokojnie chłopak i udał się zrobić śniadanie.
Gdy w spokoju sobie jadł przeglądając "Tik toka" (Tak wiem, w 2015r nie było tt, a Musically ale zaakceptujmy to co jest na potrzeby opowiadania:]] ) usłyszał dzwonek do drzwi
- Kurwa, kto znowu - wstał zirytowany otworzyć drzwi i zobaczył kolejnego kuriera - Dzień dobry
- Dzień dobry - powiedział mężczyzna - mam dla pana paczki ze sklepu ***, proszę podpisać tutaj - Harry szybko zdał sobie sprawę, że to jego sprzęt do ćwiczeń, który zamówił wczoraj.
- Proszę bardzo, gdzieś jeszcze coś podpisać? - spytał brunet
- Nie - odrzekł kurier - Jednak czy poradzi sobie pan z przetrasowaniem tego do domu. jakby nie patrząc jest to ciężkie
- Podziękuje - Harry prychnął i wziął bez żadnego problemu jedną z ciężkich paczek. Oczywiście wspomagał się magią, ale to już nie był jego problem - poradzę sobie, więc pan może już jechać, do widzenia.
Mężczyzna otrząsnął się z szoku i odjechał. Harry oczywiście machnął różdżką, a rzeczy poszybowały za nim. zamierzał zamontować sprzęt już teraz by po śniadaniu trochę poćwiczyć i robić coś więcej niż brzuszki czy pompki. Mimo iż nie miał doświadczenia z takim sprzętem, poczytał trochę w Internecie i wszystkiego się dowiedział.
Po swoim treningu, brunet ledwo co doczołgał się do łazienki by wziąć prysznic. Gdy skończył się myć, zmęczony padł na łóżko i wstał dopiero o 19. Czuł, że wszystko go boli, ale ja to pisało w poradnikach "Jak boli to znaczy, że działa". Nie wiedział co za debil to wymyślił, ale nią miał zamiaru tego kwestionować.
- W takim razie pora pobiegać - postanowił i udał się na 40 minutowy bieg.
Następnego dnia do Harry'ego o 8:00 przyleciała sowa z paczką. Chłopak łatwo się domyślił, że jest ona z Esów i Floresów. Jednym machnięciem różdżki wszystkie książki znalazły się w bibliotece. Następnie usłyszał piknięcie. spojrzał na wyświetlacz telefonu, który pokazywał powiadomienie z paczki mailowej. Szybko prześledził treść wiadomości, która mówiła tylko, że ma przyjechać odebrać książki, gdyż wszystko jest uszykowany. Harry zamówił więc taksówkę po czym udał się odebrać podręczniki do mugolskich przedmiotów szkolnych i innych. A dlaczego? Zamierzał trochę pogrzebać w systemie by zrobić z siebie w żyjącego na wolności młodego dorosłego. Wiedział jednak, że wszystko będzie legalne dopiero 31 lipca, gdy skończy 16 lat. Jednak to było zaledwie 5 miesięcy. Jak na razie Harry postanowił przybrać postać trochę starszej wersji siebie oraz udowodnić, że ma 16 lat, że może prowadzić samochód oraz że jest w pełni legalnie żyjącym obywatelem. Jak chciał to zrobić? Otóż zamierzał pogrzebać trochę w głowie pewnej kobitki siedzącej za komputerem w urzędzie.
CZYTASZ
Owoc Kłamstw - Drarry
FanfictionWierzycie może w przeznaczenie? Wierzycie w to, że można je zmienić? Harry myślał, że nic z tym nie zrobi, że jego życie jest już z góry zaplanowane. Był pewien, że jego zadaniem jest zabicie czarnego pana co za tym idzie, jego własna smierć. Jednak...