Rozdział 25

583 29 3
                                    

Nastały święta. Wszyscy pakowali się i wyjeżdżali do rodzin. W tym roku Harry także postanowił opuścić Hogwart by spędzić święta z wujem oraz przyjaciółką. Niektórzy jednak bardzo się stresowali, a w szczególności osoby z mrocznymi znakami. Bali się, że rodzice odkryją ich sekret lub że znak przejmie nad nimi władze. Brunet oczywiście uspokajał ich wszystkich mówiąc, że wszystko jest okej, a jak coś to mają do niego wysłać sowę.

Podróż minęła im całkiem spokojnie. Dla pozorów członkowie BK nadal udawali, że się nie tolerują dzięki czemu nikt nic nie podejrzewał. Ich grupka obecnie miała 50 członków licząc dorosłych, do których napisał Harry w trakcie roku szkolnego. Zielonooki wiedział, że te święta dla niektórych mogą być ostatnimi świętami. Obiecał sobie jednak, że uchroni tyle ile się da. Najbardziej jednak martwił go ostatni Horkruks Voldemorta - Nagini. Wężyca towarzyszyła Czarnemu Panu cały czas co uniemożliwiało zabicie. Wierzył jednak, że podczas wojny uda się rozdzielić tą dwójkę, a następnie wyeliminować węża.

Pociąg właśnie dojeżdżał na peron, a na dworze padał śnieg. Harry był ubrany w czarne, skórzane buty, czarne spodnie w stylu streetwear, zielony T-shirt, a na to założona ciepła, czarna bluza. Całość dopełniała czarna kurtka sięgająca do połowy ud oraz czarna maseczka na twarzy. Co jak co, ale brunet stał się strasznie popularny w świecie mugoli. Był znany w całej Europie, niektórych stanach Ameryki oraz w kilku azjatyckich państwach. W takim wypadku maseczka zakrywająca przynajmniej dolną część twarzy chłopaka była wskazana.

Chłopak postanowił zrobić niespodziankę swojej przyjaciółce oraz Jamesowi. Co prawda Veronica wyprowadziła się od starszego Pottera trzy miesiące temu, ale nadal chętnie go odwiedzała by spędzać razem wolny czas.

Gdy dojechał udał się do wejścia od strony tarasu. Potajemnie rzucił zaklęcie 'alohomora' i wszedł do domu najciszej jak mógł. Jednym ruchem ręki odesłał kurtkę oraz buty do przedpokoju, a sam rozsiadł się na kanapie. Po jakiś 10 minutach zobaczył jak 40-letni brunet (już bez brody ;-;) schodzi po schodach i idzie w kierunku kuchni.

- A swojemu bratankowi kawy nie zrobisz? - Spytał Harry, a zaskoczony mężczyzna aż podskoczył

- Harry? - Zdziwił się starszy po czym podszedł i przytulił młodszego chłopaka. - Jak dobrze widzieć cię w domu. Nawet nie wiesz jak bardzo brakowało mi twojego towarzystwa.

- Mi twojego też. - Powiedział brunet jednak po chwili spoważniał - Nie możemy jednak cieszyć się długo. Jak już wiesz wojna zbliża się wielkimi krokami. Nie mówię oczywiście, że nagle wszyscy mamy zapomnieć o świętach jednak sam wiesz o co mi chodzi. To też jeden z głównych przyczyn, dla których przyjechałem na święta do domu.

- W pełni rozumiem w jakiej jesteśmy sytuacji - Mężczyzna zajął miejsce na kanapie obok avadookiego. - Skontaktowałem się kilka dni temu z Zakonem Feniksa. Przyjdą nam pomóc w celu ochrony Hogwartu.

Zielonooki tylko pokiwał głową na znak zrozumienia. Cieszył się, że mają co raz więcej sojuszników.

--> (ZF był oddany Dublerowi jednak po tym jak dowiedzieli się, że on nimi manipulował, to przestali go szanować. Teraz są po prostu na przeciwko Voldemorta jednak niekoniecznie mają takie same Ideały. po prostu priorytetem jest pokonanie Voldzia.) <--

Harry wiedział, że nie może spędzić całych świąt na rozmyślaniu o wojnie. Postanowił przygotować paczki dla swoich przyjaciół, a następnie wysłał je im na święta. Dla Malfoya przygotował książkę z zaawansowanymi eliksirami z biblioteki Roweny, dla Veronica'i miał wyjściową szatę z magicznej Hiszpani, Pansy zamówiła sobie mugolskie słodycze, a dla Blaise'a chłopak kupił księgę zaklęć obronnych dla Autorów. Pojawiło się także wiele innych prezentów. Dla bliźniaków Weasley książki z mugolskimi psikusami, dla Luny piękny obraz przedstawiający zimowy las, a dla Cho wsuwka do włosów jaką chłopak kiedyś kupił w Chinach. Miał jeszcze parę upominków jak książka do zielarstwa dla Nevilla czy groźba w postaci listu dla Rona. Każde z nich wysłał za pomocą świstoklika.

- W takim razie smacznego! - Krzyknęła Veronica, gdy cała trójka siedziała przy stole.

Dzisiaj, w domu James Pottera panowała miła atmosfera. Przy stole cały czas padały jakieś śmieszne żarty czy historie. To o różnych szkolnych przypałach. To takie co dotyczyły wyglądu profesorów z Hogwartu.

Wieczorem, gdy ta urocza rodzinka siedziała obżarta, było słychać pukanie w szybę. Jak się okazało były to sowy z prezentami dla Harry'ego od jego znajomych. Chłopak chciał rozpakować je na osobności w pokoju jednak blondynka zagrodziła mu drogę i kazała zrobić to w salonie. Dostał nową miotłę od Draco, zapas ognistej whisky od Blaise'a, a do tego kieliszki do walenia szotów od Pansy. Kaktusa od Nevilla gdyż ten uznawał, że coś zielonego w pokoju zawsze się przyda, śmieszne okulary w kształcie rąk od Luny oraz zestaw śmieszków premium ze sklepu bliźniaków. Veronica zaś dała mu prezent już chwile wcześniej, a był to piękny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie liter BK.

Brunet żałował, że nie mogą się spotkać całą paczką na święta. Obiecał sobie jednak, że jak tylko zabiją Voldemorta, urządzi on imprezę stulecia.

Reszta świąt minęła chłopakowi również w miłej atmosferze. Spędził go właśnie w domu swojego wuja. Od zawsze marzył, aby tak spędzić ten czas. Brakowało mu jednak trochę jego matki jak i ojca. Był z wujem odwiedzić ich grób, który, o zgrozo, leżał w Dolinie Godryka. Harry dość zabawnie wspominał moment, gdzie się o tym dowiedział. Jego mina musiała być wtedy świetna.

Owoc Kłamstw - DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz