#~13~#

270 32 3
                                    

//Izuku//

Zjadłem śniadanie i pojechałem do piekarni. Zostało pół godziny do otwarcia. No dobra to do roboty. W ekspresowym tempie zamiotłem podłogę i przetarłem wszystko z kurzu. W następnej kolejności poszedle po towar na zaplecze. Zostało mi pięć minut do otwarcia. Rozbrzmiał dzwonek przy drzwiach. Pobiegłem na sklep.

- Kac..Katsuki? Co tu robisz?

- Odstawiłem już twoje siostry więc pomyślałem, że zajrzę czy przyszedłeś. Pomóc?

- Nawet jeśli ci od mówię to ty i tak nieustąpisz. Wchodź tu i przynieś pieczywo z zaplecza. Trzeba je czym prędzej rozłożyć.- Zabrałem się za układanie ciast na wystawie, a Katsuki w szarym fartuchu z misiem układał chleby. Słodko.. Izuku ogarnij się! Do sklepu wszedła niziutka starsza pani.- Dzień dobry pani Shuzenji. (Recovery Girl)

- O Izuku, dawno cię tu nie widziałam.

- Ostatnio skupiałem się głównie na nauce. Co dla pani?

- Dwa bochenki chleba z makiem po proszę i pięć bułek.

- Już się robi.

- Powiedz chłopcze dlaczego ostatnio było zamknięte?

- Moja mama miała wypadek nie było nikogo kto by ją zastąpił.

- Rozumiem, mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje.- Uśmiechnąłem się tylko i skasowałem do końca.

- To będzie 546,64 Jenów.- Zapłaciła przyjaźnie się pożegnała i wyszła.

- Twoja mama miała wypadek?- Spytał Katsuki zamiatając podłogę.

- Nic jej nie jest, spadła z drabiny i złamała nogę.

- Nie okłamuj mnie z łaski swej.- Westchnąłem.

- Ojczym ją prawie zabił. Teraz jest w szpitalu. Po za tym widziałeś rachunki były też tam te za szpital.

- Tak były, ale patrzałem tylko ma sumę do spłacenia i za co. Nie wczytywałem się zbytnio w szczegóły.

- Ta jasne, a skoro przy rachunkach jesteśmy. To zapłaciłeś za nie pieniędzmi, które miały być na motocykl. Mam rację?- Nic nie odpowiedział.- Czyli mam.

- Dlaczego zwyczajnie w świecie poprostu nie podziękujesz?

- Ponieważ niepowinieneś tego robić moje kłopoty to moja sprawa!

- Skoro ja nie powinienem się wtrącać to czemu ty to robisz.- Czemu bym nie miał? Skoro cię kocham i nie potrafię przestać to czemu mam pozwolić ci zginąć?- Odpowiesz?

- Wystarczająco już pomogłeś. Dziękuję możesz już iść.

- Oczywiście czego się miałem po tobie spodziewać?- Zdjął fartuch i odłożył na krzesło poczym w milczeniu wyszedł. Wciągu kolejnych kilku godzin było tylko trzech klientów.

- Izuku.

- O witaj Aizawa Sensei.

- Ostatnio nie widywałem cię w szkole. Coś się stało?

- Sprawy rodzinne. Obiecuję niedługo się zjawić.

- Gdyby coś się stało dzwoń do mnie bezzwłocznie.

- Oczywiście.- Skasowałem nauczyciela i powoli zamykałem piekarnię chcąc odebrać siostry z przedszkola. Po zamknięciu jej udałem się w stronę placówki. Niby przedszkole jest zaraz za parkiem i mógłbym sam je zaprowadzić, ale gdybym to zrobił nie otworzył bym piekarni na czas. Idąc przez park odebrałem telefon.

× Szpital ***** *** czy dodzwoniłem się do Izuku Midoriyi.

- Przy telefonie.- Powiedziałem gdy stanąłem pod przedszkolem.- Czy z moją matką wszystko dobrze.

- Właśnie dzwonię w jej sprawie. Przykro mi to mówić, ale pańska matka nie żyje. Lekarze walczyli całą noc.- Z przedszkola wybiegły moje siostry, a mi w oczach zebrały się łzy.- Moje kondolencje i naprawdę wolałbym powiedzieć coś innego.

- R.. rozumiem dziękuję.- Rozłączyłem się i zasłoniłem usta dłonią.

- Braciszku, wszystko dobrze?- Spytała Karma. Kucnąłem przed dziewczynkami próbując powstrzymać łzy.

- Dzwonił lekarz mamusi.

- Wszystko z nią dobrze? Kiedy wróci?- Spytała Yuri.

- Mama już nie wróci do domu. Bardzo mi przykro dziewczynki.- Yuri zaczęła zaprzeczać kręcąc głową, a Karma stała bez ruchu.

- To nie możliwe. Przecież mówiłeś, że wróci!- Krzyczała Yuri.

- Wiem, wiem.- Mówiłem, że przez łzy.- Naprawdę chcę by było inaczej.

- Nie to nie możliwe!

- Yuri!

Zakład Motocyklisty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz